...z bloggerem :) To jest ostatni wpis na tym blogu. Opuszczam te zatęchłe mury, przeprowadzam się, nareszcie! Od dziś odwiedzajcie mnie pod nowym adresem, na moim pachnącym świeżością blogu. Mówcie mi:
Jest tylko jeden człowiek na świecie, który gdy mnie budzi, widzi mój uśmiech, zawsze. (Pozostali tyle szczęścia nie mają i najczęściej na dzień dobry otrzymują złowrogie burknięcie.) Ten człowiek ma na imię Hanna, ma pięć miesięcy, dwa zęby i zakochaną matkę.
"Jeśli wieczorem dopada Cię głód, pochrup marchewkę lub seler naciowy" - wyczytałam nie raz już w różnych gazetowych i internetowych zaleceniach dietetycznych. W życiu nie słyszałam większej bzdury!
Lody to synonim beztroski, jedzenie lodów i puszczanie baniek mydlanych to dwie najcudowniejsze rzeczy z dzieciństwa, które mimo upływu lat wciąż sprawiają taką samą frajdę.
Dyktatura drzemki, spacerowy terror - jak ja tego nie cierpię! Dzidziusie potrzebują tlenu, a matki odpoczynku i ciepłej kawy - te interesy niestety wzajemnie wykluczają się.