Przy każdej możliwej okazji zamykają tę budę, no. Ferie, rekolekcje, przed Świętami, po Świętach, egzaminy, nie egzaminy, ciągle coś.
Jak dobrze, że mój największy problem w takie dni to czym zająć Zośkę. Na szczęście nie muszę się martwić, gdzie ją umieścić, skąd znaleźć opiekę i pewnie jestem w tej komfortowej sytuacji w mniejszości. Pamiętacie, jaka ze mnie wyrodna matka? No, nie lubię tych jej durnych zabaw, przyznałam się ostatnio. Po napisaniu tamtego posta zdałam sobie sprawę, że nie zawsze tak było. Kiedyś była beka, jak razem leczyłyśmy pieski albo kładłyśmy Elmo spać, bo i młoda była zasadniczo śmieszniejszym człowiekiem. Malutkie to to było, nieporadne i słodkie takie. A ta pannica w pretensjach, w dodatku ze skłonnością do dominacji to już nie jest żaden fun dla rodzica. Nie sepleni, nie gada głupot, tylko tworzy te swoje magiczne światy i próbuje wciągnąć Cię z właściwą pięciolatkom egzaltacją do swojego zamku, szkoły, szpitala czy innej krainy lodu. Ja się bardzo cieszę, że rośnie mi taka kreatywna istota pod dachem, co nie zmienia faktu, że tych jej obecnych zabaw nie trawię i na wspólne spędzanie czasu mam wiele lepszych pomysłów.
Obok zajęć plastycznych i wspólnego gotowania wysoko sobie cenię rozrywkę rozwijającą pamięć, intelekt i myślenie strategiczne. W gry lubię łupać, i to lubię bardzo. A jeśli jeszcze nie łypią na mnie z planszy żadne wściekłe żabki czy inne upiorne kurczaki, tylko obcuję przy okazji z piękną, francuską ilustracją, to już w ogóle czad jest. Touroperator - zestaw gier marki Janod - spadł nam z nieba podczas ostatniej choroby Zośki, kiedy pan Polka Dot wyjechał, zostawiając mnie na pastwę naszych córek. Kurier zadzwonił do drzwi rano, rozjaśniając nam dzień, przeganiając chmury, ubiegając łzy i bluzgi. Ta piękna walizeczka dostarczała nam rozrywki przez cały dzień (z przerwami na różne życiowo-chorobowe czynności) i podejrzewam, że to nie ostatni raz, kiedy ratuje mi tyłek. Wyobraźnia podpowiada mi jeszcze różne obrazki, w tym taki: jesteśmy na wsi, bez mediów, zasięgów i tabletów, non stop leje (przerabialiśmy to milion razy). Żaden normalny rodzic nie miałby wtedy przy sobie sześciu różnych gier, każda w osobnym pudełku - każdy, kto ma dzieci świetnie wie, że dopiero próbując domknąć bagażnik przed wyjazdem na wakacje z dzieciarnią poznajemy prawdziwe znaczenie zwrotów: "wypełniony po brzegi" oraz "wypchany po sufit". Ja natomiast będę miała sześć gier i z głowy bachory nawet w deszczowe dni, bo mam Touroperator'a i zamierzam zabierać go ze sobą wszędzie tam, gdzie istnieje ryzyko, że nudzące się dzieci mogą zepsuć mi krew. Od kiedy jest nasz, myślę sobie: "mam Touroperator'a i nie zawaham się go użyć", jak mi tu znów z tą Elzą wyjedziesz, dziecinko.
Zestaw gier Touroperator jest do kupienia np. TUTAJ
Wpis powstał we współpracy z marką Janod.
dobrze, że zamykają te budy :))) w domu więcej się dziecko nauczy, a i odpoczynek się należy :)))) Zosia coraz bardziej dojrzała na tych zdjęciach :)) piękna dziewczynka!
OdpowiedzUsuńGra wygląda na świetną rozrywkę.
OdpowiedzUsuńha! Janod the best ;) Zosine oczy chyba znudzone tym błyskiem fleszy ;) Ale u Was ładnie!
OdpowiedzUsuńGra świetna, ale chciałam zauważyć , że Zośka bardzo wydoroślała :) zaczęłam Cię podczytywać niespełna rok temu i wtedy Zosia była taka dzieciakowa jeszcze, a teraz panna jak nie wiem... oj będzie dziewczyna łamać serca ... :)))
OdpowiedzUsuńPrzyznaje bez bicia odkąd Hanka jest na świecie na palcach jednej ręki mogę policzyć ile razy grałam z Synem.
OdpowiedzUsuńZa to przez 7 lat (jedynactwa) planszówki to był hit nr jeden w naszym domu. Oczywiście wymagało to mojej dużej cierpliwość bo Syn do spokojnych nie należał i przerobiłam już przy przegranych płacz, rzucanie pionkami, histeria, obrażanie...
Zostało nam dużo takich "zabawkowych gadżetów" i młodsza siostra pomału odkrywa planszowy świat...wczoraj "graliśmy w szachy" (czytaj małż grał z Synem, a ja pilnowałam aby Hanka nie podgryzała pionków :)
Super ten zestaw gier. Rozumiem mamy, które nie mają co zrobić z dziećmi, ale osobiście uwielbiam dni wolne i każdemu, nawet dzieciom od czasu do czasu są potrzebne. Czasem robię dzieciom wagary, żeby po prostu w domu posiedziały i byśmy coś ciekawego razem zrobili.
OdpowiedzUsuńMy uwielbiamy planszówki. Wasze gry są super!
Pozdrawiam!
Chyba najlepiej, żeby szkoły były otwarte od 6 do 20 :) i nauczyciele niech się zajmują dziećmi cały dzień prowadząc je nawet na szczepienia. W końcu dzieci mają w budzie wesoło. Nic to, że rodziców niektórych widuja tuż przed snem.
OdpowiedzUsuńGry planszowe to wspaniały pomysł. Ostatnio zorganizowała z koleżanką salon gier planszowych w szkole właśnie. Dzieci i my też bawiły się wspaniale.
Pozdrawiam
:))
Przesłodkie dzieciaczki :)
OdpowiedzUsuńGry planszowe to wspaniała sprawa, do tej pory mam ich stertę, mimo, że moja córa ma już 21 lat :)) tak samo puzzli przeróżnych. Uwielbialiśmy wspólnie, całą rodzinką spędzać czas na takich zabawach :)
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
Wszystko pięknie - ładnie, ale SKĄD gacie młodszej?!?! :-) Pisz szybko! :-)
OdpowiedzUsuńTrochę się boję, jak czytam. Twoje zośkowe strasznie przypomina mi te moje chibikowe .
OdpowiedzUsuńCiekawa zabawa. Na pewno warto wykorzystać sporo kolorów.
OdpowiedzUsuńAuto skup Kraków