Jestem na diecie. W dni powszednie, od rana do osiemnastej.
Dzień zaczynam nienagannie - od razowca z twarożkiem, jogurtu z płatkami, owsianki na wodzie i koktajlu. Potem też jest nieźle - jakiś owoc, sałatka, w dzień nie mam nawet czasu na podjadanie. Za to wieczorami i w weekendy wszystko trafia szlag, wtedy zazwyczaj postanawiam zacząć od jutra. Nadejście ciemności oraz weekendu w niwecz obraca moje postanowienia, jak ten kopciuszek o północy stracił piękne szaty, tak ja, jak za dotknięciem różdżki z ascetki zamieniam się w hedonistkę. A raczej w wilkołaka. Mój wewnętrzny odkurzacz włącza się automatycznie o osiemnastej. Myślę sobie wtedy, że przecież w zasadzie wcale nie muszę być chuda. Zastanawiam się, czy to uczucie pustki w żołądku mnie uszlachetnia. Czy to jest konieczne, abym była szczupła i atrakcyjna? A czasem w ogóle nie myślę, tylko otwieram lodówkę.
Jako smakosz, fanka gotowania i hedonistka pierwszego sortu źle znoszę kulinarne ubóstwo diety. Bo lubię piec ciasta i jeść późno kolację. Bo odchudzanie odbiera spontaniczność. Nie wiem, czy kiedykolwiek się z tym pogodzę - z niejedzeniem w imię chudości. Równie ciężko mi ze smakowaniem, które prowadzi do grubości. Nie ustaję więc w poszukiwaniach złotego środka. Moja kolejna próba: słodkie weekendy. Słodkie słodyczą bez cukru i pyszne węglami bez białej mąki. Może i odchudzanie idzie mi fatalnie, ale za to te ciastka wyszły zajebiste.
Na detoksie od cukru i białej mąki moim zbawieniem, moim tłustym grzeszkiem, moim czymś pysznym bez złamania diety jest masło orzechowe. To moje światełko w tunelu. Urozmaicam sobie łyżką (albo i dwiema) te trudne dni, kładąc je na kanapkę, ryżowy wafel czy (to był hit!) do porannej jaglanki. Okazuje się, że może być też zdrowszą alternatywą dla tłuszczu w wypiekach.
Ciasteczka cieciorkowe z czekoladą
(bez mąki i cukru)
Składniki:
- 1 puszka cieciorki / 400 g lub 1 1/2 szklanki ugotowanej ciecierzycy
- 1/2 szklanki masła orzechowego (u mnie domowe)
- 1/4 szklanki syropu klonowego, z agawy lub innego
- 1/4 szklanki mąki z amarantusa (użyłam migdałowej)
- 1/2 gorzkiej czekolady, drobno posiekanej (użyłam 1/3 70%)
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 1/4 łyżeczki sody
- 1/2 łyżeczki proszku
Przygotowanie:
- piekarnik rozgrzać do 175 stopni
- wszystkie składniki poza czekoladą zmiksować przy pomocy blendera na gładką, jednolitą masę, następnie delikatnie wmieszać czekoladę
- lepić nieduże kuleczki, kłaść je na blachę wyłożoną papierem do pieczenia następnie ręką lub przy pomocy widelca spłaszczać ciasteczka
- piec przez 10 - 15 minut do czasu, aż ciasteczka będą złote, następnie wyjąć z piekarnika i kompletnie wystudzić.
Wyglądają oblednie, nie zasne przez nie!!:-) justyna
OdpowiedzUsuńCiastka boskie! Pełnowartościowe, choć przypuszczam, że nie mniej kaloryczne, niż tradycyjne:'( Ja mam identycznie. Życie spędzam albo na ograniczaniu się albo na dolowaniu, że utylam. Aktualnie tyję, pomimo, że odmawiam sobie pysznych, pustych kalorii... Bo jestem w ciąży ;-)
OdpowiedzUsuńWitam, czy zamiast mąki z amarantusa lub migdałowej można użyć mąki jaglanej lub ryżowej?
OdpowiedzUsuńJak ja dobrze wiem.o czym piszesz... A ciastka prezentują się obłędnie ;)
OdpowiedzUsuńJeśli mogę się wypowiedzieć w tonie eksperta (którym nie jestem, no ale powiedzmy, że poczytałam tu i ówdzie o jedzeniu :P), to stawiam tezę, że wieczorami dopada Cię głód, bo jesz w ciągu dnia za mało tłuszczu. Węglowodany powodują nagłe szybkie skoki insuliny, ale zaraz potem wszystko opada i człowiek jest znowu głodny. Spróbuj ok. 18 na powiedzmy późny obiad lub wczesną kolację zjeść więcej białka i tłuszczu, ale za to bez żadnych węglowodanów (nawet razowych czy bezglutenowych). Najlepiej sałatkę z mięskiem lub tłustą wędzoną rybą, awokado i dodatkiem warzyw (najlepiej "dopychać się" warzywami, bo mają mało kalorii, a zajmują dużo miejsca :P). Gwarantuję Ci, że będziesz dłużej czuła się nasycona.
OdpowiedzUsuńPoza tym wyrobienie nawyku ponoć trwa ok. 2 tygodni, więc kto wie - może już niedługo nie będziesz podjadała wieczorami? ;)
Pysznie! :)
OdpowiedzUsuńCiastka aż ślinka leci .
OdpowiedzUsuńA ja dziękuje za Pingwinka , synek będzie przeszczęśliwy :)
Podzielimy się zdjęciami jak już otrzymamy przesyłkę z Pingwinkiem
Paweł
UsuńHehe, mam podobne podejście do diety i jedzenia. Faktycznie jednak coś w tym jest, jeśli dostarczysz sobie więcej energii rano i w południe, to wieczory przeżyjesz w ludzkiej skórze :) weekendy to już zupełnie inna sprawa....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta
tak, tak... ja też jestem na diecie- od jutra :)
OdpowiedzUsuńaga1313
Oh jaki pyszny przepis! zaraz wypróbuję. Znam dobrze te ciężkie wieczory i ochotę na wielkie podjadanie... w ostatnich postach pisałam na moim blogu jak sobie z tym radzę.Nie jest lekko. Trzymam kciuki za Twoją wytrwałość!
OdpowiedzUsuńDołączam do dietujących,...do 18 :P Lub do pierwszego ciastka, a w moim przypadku najczęsciej czekoladki :P Nie jest łatwo, ja generalnie jem zdrowo, ale nie umiem zrezygnować ze słodyczy, które mnie gubią...więc ciastka zrobię, tym bardziej, że od mojej uwielbionej Jadłonomii są :)
OdpowiedzUsuńjadlabym bardzo i duzo ;-)
OdpowiedzUsuńja byl chciala schudnac jedzac to co lubie...czy ktos zna nazwe i przepisy na "taką dietę"? ps. ciasteczka wyglądają niesamowicie przepysznie..
OdpowiedzUsuńkradnę przepis, bo o ile normalnie już staram się nie jeść słodyczy, to jak ma przyjść @ to włącza mi się odkurzacz na słodkie!
OdpowiedzUsuńhehe uwielbiam twój styl pisania! ;) więc czasami tutaj zaglądam :)
OdpowiedzUsuńCo do diety... mam podobny problem... tym bardziej że mój przyszyły mąż postanowił się odchudzać... i niestety troszkę na tym cierpię .... :P ponieważ nie mogę zrobić " nic normalnego do jedzenia" tylko kurczak...i sałata... a na dodatek chodzi marudny i zrzędzi ponieważ nie może zjęść.. tego co lubi :) nie wiem jak to wytrzymam..:P przez to jego odchudzanie nie chce się czuć gorsza... więc postanowiłam się ograniczyć ze slodyczami..ponieważ z nimi mam największy problem... a tu widzę takie dobrocie na zdjęciach hih. pozdrawiam i zapraszam do siebie
O mamo! Czytasz w moich myślach! Mam dokładnie to samo. Właśnie czytając Twój post piję koktajl owocowy z siemieniem lnianym ale pewnie wieczorem znów podkradnę ciasteczko z pudełka mojej córy lub skuszę się na kawałek pleśniaka! Ach te wyrzeczenia!
OdpowiedzUsuń