wtorek, 27 stycznia 2015

taki gigant



Gdyby mnie ktoś dzisiaj zapytał, czy lubię gotować, odpowiedziałabym, że nie cierpię.

Gdyby ktoś chciał wiedzieć, czy lubię swoje dzieci, powiedziałabym, że nie specjalnie. Mój dom? Więzienie. Złota klatka. Za mężem nie przepadam. Moje życie? Nic specjalnego. Macierzyństwo - totalnie przereklamowane.

Dziś jest jeden z tych dni, kiedy mam o jeden niemowlęcy płacz za dużo, o jeden stęk pięciolatki za daleko, kiedy rozkrok za szeroki już jest, by utrzymać pion. Dziś rzygam rutyną, ciarki mam na widok prania, naczynia zamiast zmywać, dziś najchętniej rozbijałabym o ściany (no, może z wyjątkiem duńskiej ceramiki). Cały dzień dziś knułam, jak tu uciec, dokąd zwiać.  Śmiałe wizje mnie w samolocie do Londynu, mnie upijającej się na jakieś szałowej bibie nie dawały mi się skupić na wycieraniu Hanki tyłka. Wizerunek mnie sączącej Sex on the Beach oraz mnie uprawiającej sex on the beach utrudniały mi dziś dokładne odkurzenie mieszkania. Snując te wizje czekałam aż druga zmiana wróci z pracy, czekałam dziś dłużej niż zwykle, a to sprawiało tylko, że wizje stawały się coraz bardziej barwne, a niemowlęcy płacz oraz stęk pięciolatki coraz trudniejsze do zniesienia. 

Doczekawszy się wreszcie, zwiałam. A zwiałam nie byle gdzie, bo do samochodu. W takich chwilach, gdy bardzo chce się zwiać, a nie specjalnie można skoczyć do Londynu czy poleżeć on the beach oraz gdy zaczyna się wieczorny przymrozek, warto mieć samochód. Mogłam dzięki temu spędzić dwie godziny w samotności, robiąc kółka po osiedlu, słuchając za głośno Trójki. Mogłam wypalić na parkingu pół papierosa, jak na matkę na gigancie przystało (i o mało się potem nie porzygać). Dzięki temu pojechałam sobie do sklepu, obwąchałam pół perfumerii, kupiłam za dużo pudrów, kredek, i błyszczyków, jak za starych dobrych czasów, kiedy jeszcze miałam czas i byłam ładna. Gdy po dwóch godzinach - bo tyle moje dziecko wytrzymuje bez moich cycków - wracałam lżejsza o trzy stówy, z papierosowym niesmakiem w ustach, pomyślałam sobie, że zwiać to jednak trzeba umieć. Jaka matka, taki gigant.

No tak, ale do zilustrowania tej opowieści brakuje mi fotografii mnie samej, wypełnionych dramatyzmem zdjęć kobiety, która ze łzami w oczach pali peta na parkingu i jeździ starym Fiatem po osiedlu. Za to od dwóch dni na opisanie czekały one - fotki naleśników gryczanych. Pasują do tej historii jak ja do giganta.







Już dawno chciałam ich spróbować. Uwielbiam kaszę gryczaną, byłam więc pewna, że zasmakują mi naleśniki z gryczanej mąki. Wprawdzie sądziłam, że będą jeszcze bardziej gryczane, a ich smak miał tylko dyskretnie orzechową nutę, ale i tak smakowały mi bardzo. Poza tym, przygotowane z tego przepisu z Kwestii Smaku, były bardzo cieniutkie i niezwykle delikatne, pyszne po prostu. Do tego farszu pasowały mi jeszcze pestki dyni, otworzyłam szufladę, by je wyjąć i zobaczyłam otrzymany niedawno w prezencie słoiczek masła z prażonych dyniowych pestek. Spróbowałam - gęste, tłuste, słonawe, trochę jak masło orzechowe, ale czuć, że dyniowe. Pycha, choć specyficzne. Nie szukaj go po całym mieście, jeśli nie lubisz masła orzechowego. Te naleśniki będą bardzo smaczne i bez niego, możesz ewentualnie dodać jeszcze dobrej wędzonki do nadzienia albo przygotować czosnkowy sos jogurtowy do polania.

Naleśniki gryczane porem i pieczarkami
(ok. 12 sztuk)

Składniki:

  • 100 g mąki gryczanej
  • szczypta soli
  • 2 jajka
  • 300 ml mleka (dowolnego, może być roślinne) lub pół na pół z wodą
  • 30 g oleju roślinnego lub roztopionego masła
 nadzienie:
  • 30 dkg pieczarek
  • 1 nieduży por
  • sól, pieprz
  • masło klarowane
  • parmezan
  • opcjonalnie: masło z prażonych pestek dyni

Przygotowanie:

  • mąkę wsypać do miski, dodać sól, jajka oraz mleko - zmiksować lub wymieszać rózgą na gładkie ciasto
  • dodać olej lub roztopione masło i jeszcze raz zmiksować
  • ciasto przykryć ściereczką i odstawić na minimum pół godziny
  • w tym czasie pokroić pieczarki i pora w plasterki i poddusić je na maśle aż warzywa zrumienią się i zmiękną
  • rozgrzać dobrze patelnię, przed nabieraniem ciasta łyżką wazową wymieszać je
  • wylać niewielką porcję ciasta, rozprowadzić je po powierzchni patelni i smażyć do zrumienienia, przewrócić na drugą stronę i powtórzyć smażenie
  • jeśli ciasto ciężko rozprowadza się po patelni można dodać więcej wody i zmiksować
  • usmażone naleśniki smarować cienką warstwą  masła z pestek dyni (opcjonalnie), przekładać farszem i posypać parmezanem, można jeszcze raz podsmażyć

54 komentarze:

  1. kocham Cię :))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że jesteś kobietą niestety. A tak bym chciała mieć cichego wielbiciela :)

      Usuń
    2. ;) a ja dziś mam podobnie :(( wyciągnęłam właśnie Młodego z łóżeczka po godzinie usypiania bo pod naszą sypialnią pracują w tej chwili cztery (4!) wiertarki z udarem :((( aaaaa! do wieczora daleko a i tak po powrocie pan mąż będzie ogarniał parter po tych 4 panach ..

      Usuń
  2. uwielbiam twoje posty, zdjęcia zawsze wywołują zachwyt, a tekst uśmiech pod nosem. ja pierwszy raz jadłam naleśniki gryczane w francuskiej knajpce na spichrzowej w gdańsku i pycha ! tak więc kolejny kradnę od ciebie przepis, no i pozdrawiam giganta :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam wlasnie w planach gryczane..ale musze nad farszem pomyslec.. wczoraj zjadlam zupe z porem i teraz mam jazde na maksa z moją mała( tez na cycu) ja jeszcze jestem w pozytywnej euforii, ale pamietam jak 5 lat temu gdy srednia sie urodzila.. wytrzymalam 7 miesiecy.. po czym pewnej pieknej soboty nakarmilam rano przebralam i zostawilam z zaspanym tatusiem na pol dnia... wylaczylam telefon i tak sie snulam po sklepach haha.. oczywiscie postawiony pod murem sobie spokojnei dal rade z małą.. ale do dzisiaj wspomina.. tym razem juz sie boi bo mam prawko ,ze pojade nad morze hahah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na słodko też są spoko, np. z jabłkami. Bardzo dobrze zrobiłaś, tylko o jakieś 5 miesięcy za późno :) ale lepiej niż wcale!

      Usuń
  4. Ja nie mogę zwiać :( Jestem sama od świtu do nocy, a jak połówka w końcu wraca z roboty to i tak na telefonie siedzi, albo w kiblu z laptopem. Tak więc moja frustracja żyje sobie we mnie, rośnie i tylko patrzeć jak wybuchnie rozpryskując się po ścianach. Mam nadzieję, że będę się wtedy śmiała aż do posikania, bo teraz to nie jest mi do śmiechu. Przepis zabieram do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, żeby z tego nie było ofiar w ludziach...ja bym zapukała do kibla, wręczyła dzieciaka i długa! Każdy czasem musi, no KAŻDY. Bo na serio zaczniesz mu kiedyś talerze na głowie tłuc!

      Usuń
  5. Naleśników nie lubię w żadnej postaci, ale taki gigant to mnie nęci bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas gryczane co tydzień na obiad ;) Pasta z pestek dyni wygląda bardzo interesując, a opowieść o matce na gigancie rozwaliła mnie na łopatki :) Gdybyś kiedyś chciała pojechać trochę dalej to zapraszam do siebie na kawkę, byłabym zaszczycona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę odcyckować Hankę, to będę śmigać na kawki nawet na drugi koniec Polski :)

      Usuń
  7. No Matka czyli z Tobą wszystko w porządku :) Jak jeszcze dajesz radę zwiać to jesteś ok!!!
    A naleśniki wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uff, dobrze,że chociaż gdzieś można się przyznać, ze czasem pod pozorem wyniesienia smieci ma się ochotę zamknąć za sobą drzwi i wrócić jutro. Twoje posty potrafią mnie rozbawic po całym dniu i dzięki temu zasypiam w dobrym nastroju :) pozdrawiam, Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O śmieciach nie pomyślałam, popatrz...dobre :)

      Usuń
  9. HAHAHA umarłam ze śmiechu, bo dziś jest ten dzień, gdy mam o jedno stęknięcie dziecka za dużo, o 2 minuty za mało na zrobienie wszystkiego, niefajnego męża, beznadziejną pracę i gruby brzuch. I żeby tego było mało, cały dzień mam nadzieję, że kiedyś ucieknę, np do Anglii;) i że dzisiejszy dzień się już nigdy nie powtórzy:D Jakbym czytała moje dzisiejsze myśli, widocznie coś jest w powietrzu;) Pozdrawiam i dużo siły życzę, bo poczucie humoru jest na swoim miejscu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj - zawsze gdy masz ochotę ukatrupić swoje dzieci, gdzieś na świecie inna kobieta przezywa to samo. Podejrzewam, ze wiele kobiet. I mam na myśli ZAWSZE.

      Usuń
  10. Agneska Ty jesteś niesamowita, uśmiałam się przy tym poście, że hej. A tak w ogóle to niesprawiedliwe, że ktoś z taką łatwością potrafi napisać kilka zdań od tak (chyba od tak) a niektórzy męczą się kilka dni, żeby coś sensownego napisać.....Aga pisz jak najwięcej, uwielbiam Cię czytać!!!!!!
    pozdrawiam/Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawiedliwe, sprawiedliwe, każdy coś ma, ja akurat z łatwością klecę zdania :) strasznie się cieszę, że lubicie to czytać, to dla mnie wielka frajda :)

      Usuń
  11. Matko na gigancie, myślę, że gdyby tylko rzucić hasło : "Zwiewamy" - uzbierałaby się nas matek "uciśnionych" spora grupa trzymająca władzę :)))
    jesteś naprawdę niemożliwa, a perfumerie mi tez zawsze poprawiają choć na chwilę nastrój :)))
    pozdrawiam
    Matka na wyczerpaniu nerwowym... ;)
    Moni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, opustoszałyby prawie wszystkie domy na bank :)

      Usuń
  12. Polko uwielbiam Cię, za tego papierosa na parkingu! Tak śmiało piszesz o tym co większość matek wolałoby ukryć, uwielbiam Cię za Twoją szczerość i jeszcze raz za tego peta na parkingu :) Taki gigant jest też na miarę moich możliwości - też im tak uciekam starą Alfą, przez ten czas paląc pół paczki petów w dziwnych miejscach i wracam śmierdząca ale oczyszczona. Dziwne to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff...bałam się, że mi się za tego peta oberwie :) jesteśmy tylko ludźmi i w dodatku powinnyśmy się wspierać nawzajem choćby przez mówienie prawdy.

      Usuń
  13. Uwielbiam Twojego bloga;) niedługo sama bede mamą i już się boję ;d pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się, że masz odwagę napisać jak jest naprawdę. Bardzo często będąc matkami staramy się pokazać wszystkim jakie to jesteśmy cierpliwe, ciepłe gotowe do poświęceń - a jesteśmy przecież tylko ludźmi, też mam ochotę czasem wyjść i zamknąć za sobą drzwi, odpocząć, potem wracam i myślę że jestem złą matką, że potrzebowałam odpocząć od własnego dziecka...to nasze życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można idealizować macierzyństwa, to kłamstwo krzywdzi inne kobiety. Uważam, że trzeba odczarowywać tė rolę...ja bardzo długo żyłam w poczuciu winy, aż się okazało, że inne matki też mają często dość.

      Usuń
  15. hahaha! uwielbiam Cię czytać - jesteś taka...swojska:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Prosto z mostu jak zwykle :) nie zazdroszczę tego dnia, ale pocieszyłaś mnie, że nie ja jedna czasem mam ochotę UUUCIEEEEKAAAAĆ! Super, że nazywasz rzeczy po imieniu , a nie próbujesz osładzać tych gorzkich chwil ... A naleśniki - intrygujące :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie mamy czasem ochotę uciekać, tylko nie wszystkie się przyznajemy :)

      Usuń
    2. Taaa, bo to jest tak: powiesz, że krzyczysz na dziecko i masz czasem ochotę uciec z domu, to nie dość, że sama masz wyrzuty sumienia, to niektóre "życzliwe" mają Cię za wyrodną matkę. A jak zaprzeczysz to pewniak, że kłamiesz ;) I tak źle i tak niedobrze hehehe
      myślę, że to wina mediów, które lansują te idealne kobiety, idealne mamy, idealne macierzyństwo. Słowem ktoś wspomni, że bywa ciężko a ogólnie lecą same superlatywy. A rzeczywistość jest inna... no i nasza wina, że tak dążymy za tym ideałem, że wstyd nam otwarcie mówić o tym, że czasem jest nam źle.
      No i mamy przesr..., że jesteśmy mamami,a nie tatusiami. Mąż mi ostatnio opowiedział dowcip:
      Dziecko do mamy:
      - mamo, ubierz mnie
      - mamo, jestem głodny
      - mamo, chcę mi się siku
      - mamo, chcę mi się kupkę
      - mamo, gdzie moja lala
      - mamo, kiedy będzie zupa
      - mamo, nie chcę juz zupy, chcę ziemniaczki
      - mamo, nudzi mi się
      - mamo, no kiedy się ze mną pobawisz,
      - mamo, włącz mi bajkę
      - mamo, a co to...
      - mamo, a kiedy...

      Dziecko do ojca:
      - tato, gdzie jest mama???

      :)))))

      Usuń
  17. Matka na gigancie - tylko matki zrozumieją:) Love

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja, żeby odciąć się czasami od świata wlewam po uszy wody do wanny, zamykam drzwi i przy okazji włączam pralkę. W jakim celu...? Moje dziecko nienawidzi dźwięku włączonej pralki, wiem, że przy niej nie będzie mi ciągle włazić do łazienki i przeszkadzać. A ja mam wtedy swoje 20 minut błogiego odizolowania się! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też robię, ale bez pralki :) ale wczoraj musiałam uciekać daleko, no i bardzo mi się chciało samochodem :)

      Usuń
  19. nie jadła trzeba spróbowac :)

    OdpowiedzUsuń
  20. W życiu nie widziałam takiego przepisu na naleśniki :) Genialny!

    OdpowiedzUsuń
  21. Pyszne są te naleśniki! A próbowałaś jaglanych?
    To jeszcze zapytam, gdzie można nabyć to masło dyniowe?

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja wczoraj uciekłam od swojej prawie dwumiesięcznej i prawie dwuletniej na godzinę i 15 minut do Biedry i Rossmanna (gdzie kupowałam oczywiście graty dla córeczek), a wracałam z płaczem, bo mąż zadzwonił, że młodsza krzyczy o cyca. Tak więc takich mistrzyń giganta jest tu więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. No dobra, piszę, bo dłużej się na da tak cicho siedzieć! Jestem zakochana po uszy! Uwielbiam Cię czytać!

    OdpowiedzUsuń
  24. Hahaha, uśmiałam się. Ale tak wiesz - ze zrozumieniem ;-)

    Co prawda "normalnie" jestem wolną i wyluzowaną matką na wychowawczym, z dwiema córkami w przedszkolu, ale aktualnie siedzę drugi tydzień z chorą gwiazdą w domu. Na szczęście teraz już tylko jedną, bo poprzedni tydzień był z obiema :-P Tak więc również z utęsknieniem czekałam na drugą zmianę i zamiar miałam codzienny, żeby prysnąć od razu, jak się tylko pojawi. Ale jakoś się nie zebrałam. Za to w sobotę.... Zaraz po śniadaniu powiedziałam familii "pa" i pojechałam do miasta (a mieszkam na wsi) z błogosławieństwem męża: "Wróć przed kąpielą" :-)))

    OdpowiedzUsuń
  25. Najgorsze jest to, że czasem nie chce mi się wracać, i siedzę w samochodzie pod domem...heheh ale teks idealnie odwzorowujący życie matki z dzieckiem/dziećmi i czekającej aż mąż wróci z pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Hejka ! Do spostrzezen kolezanek sie przylaczam. Gdy slysze jak jakas mama oznajmnia , ze jej dziecko wszystko umnie :szybko nauczylo sie czytac, mowic i robic inne rzeczy to poprostu szlag mnie trafia.
    Wtedy zapala sie czerwona lampka, glupias oj glupias ty.
    Wiekszosc z nas matek koloryzuje macierzynstwo i umiejetnosci sowich pociech tak juz mamy.
    Podziwiam te kobiety jak Polka , ze mowi w prost jak sie rzeczy maja.
    Mam podobnie jak Wy. Czasami a moze co kilka dni szlag mnie trafi ai poprostu dusz sie we wlasnych katach.
    Kochamy nasze rodziny jestemy je oddani ale czasami przypominaja taki rzep na tylku ... sorki za wyrazenie ale tak czuje.
    Gdy maz mowi ale wyszlas z domu poszlas do koleaznki. odpowiadam tak oczywiscie spotkalm sie z nia i nietylko byl Twoj syn i jeszcze 3 innych dzieci i to byl moj wymarzony relaks.
    Macierzynstwo to trudna droga , nie tylko z wychowaniem dziecka ale z soba.
    Podziwiam Was ktore maja wiecej niz jedno dziecko.
    JA zdecydowalam, ze jedno wystarczy dla mnie.
    Pozdrawiam wszystkie na gigancie :)!!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. Uśmiałam się :) Post w "10". Oj to musiały być cudne dwie godziny ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Agnieszko kocham Cię! Mam syna, ma 6 lat I córkę, ma 5 mies. I robię to samo! Mąż wraca z pracy, na wstępie dostaje dzieci do zabawy i rozkaz gotowania obiadu a ja wychodzę. Wsiadam do auta, Antyradio na full i jadę szybko, bardzo szybko, ile się da ( tak do 180 km/h wyciąga ten mój grat) do Silesii CC A potem kupuję rzeczy, które niekoniecznie są mi potrzebne Albo na gwałt szukam fryzjera w ostatni piatek przez Swiętami o godz 19, bo ja MUSZE DZIS być obcięta :D Pozdrawiam, damy radę :) Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  29. Jesteś mną? czytasz w moich myślach o Boska Polko ma! robię to samo i dobrze mi z tym. Nie zmienja się nigdy bo Cię udusze:)

    OdpowiedzUsuń