Próbuję otworzyć oko, najpierw dla bezpieczeństwa tylko jedno. Porażka, powieka opada, a ja zatapiam się w błogim ciepełku. Ciepły on, ciepła ona, przytulam się mocniej, nie ma mowy, nie wstaję. Kopniak w brzuch, łokieć w szyję, ciepła ona podnosi się i słyszę to podłe: "mamusiu jestem tak straaasznie głodna, czy możesz dać mi coś do jedzenia?". Emocjonalny szantaż i w dodatku jeszcze przemoc, normalnie zareagowałabym inaczej, ale jakby nie patrzeć, to w końcu moje dziecko. Otwieram zatem oczy i co widzę? Ciemność widzę. Jak mawia moja przyjaciółka - najgorzej.
Wstajemy jednak, opuszczamy bezpieczną, ciepłą (choć nieco przyciasną) przystań łóżka i odpalamy maszynę. Najpierw powoli, jak żółw ociężale, z czasem jednak trybiki działają coraz sprawniej i już bez słów każde z nas robi swoje: jedno kawa, drugie śniadanie, on ścieli łóżka, ja pakuję lunczowe pudełeczka, dorabiam kanapki, on obiera marchewki, ja poganiam młodą przy ubieraniu...i tak codziennie. Mogłoby się zdawać - nuda. A jednak od jakiegoś czasu strasznie lubię tę naszą poranną nudę. Kiedy czuję, jak sprawnie i egalitarnie działamy razem, ogarnia mnie takie jakieś wzruszenie i duma jednocześnie. Jesteśmy jak ta solidna firma, zgrany duet, dobry tandem. Buziak w szyję, kiedy pakuję kanapki, ja mu serdeczny klapsik w pupę, gdy wychodzi z łazienki, szybki cmok w przelocie i wiem, że czujemy tak samo: fajnie jest być jak ten dobrze naoliwiony mechanizm.
Zośka wymusiła tę lepszą organizację, już nie mogę martwić się tylko o swój makijaż i o to, którą bluzkę nałożyć. Teraz martwię się też o jej bluzki, o jej przydługie mycie zębów, o pokremowanie buzi na mróz i tysiąc innych drobiazgów. Wymusiła też śniadania, wcześniej pół kawy i w drogę, o jedzeniu myślałam dopiero koło południa. Już od dawna nasz codzienny rytuał w dni robocze to owsianka. Żeby nikomu bokiem nie wyszło czasem to ekspresowe i ultrazdrowe danie, urozmaicam ją, jak mogę, dodaję: kokos i banany, gruszki i orzechy, starte jabłko z cynamonem i rodzynki, borówki i wanilia, latem: truskawki, maliny, jeżyny, brzoskwinie. Dzięki temu nigdy się nie nudzi, przemycam w niej gryczane otręby lub jagody goji, mielone siemię lniane, słodzę miodem. Nasz poranek ma smak owsianki i szybkich cmoków w przelocie, pysznie jest.
Jeszcze pyszniej jest, gdy jest ładnie. Owsianka w nowej melaminie wygląda jakoś bardziej apetycznie i smakuje jakby zdrowiej. Zanim wpadnę w szał nowych kolekcji, korzystam z wyprzedaży. Te cudne talerze i miski można teraz kupić taniej w Scandi Shop.
Na wypadek, gdyby ktoś nie wiedział, jak się do tego zabrać:
Owsianka (2-3 porcje)
- 2 szklanki mleka lub 1 szklanka mleka, 1 szklanka wody lub (ja ostatnio tak) 2 szklanki wody
- ok. 10 łyżek płatków owsianych (jak masz czas, to zdrowiej górskie; na szybko, jak sama nazwa wskazuje - błyskawiczne)
- 2 łyżki otrąb owsianych/gryczanych
- łyżeczka miodu
- wybrane owoce i bakalie
Mleko/wodę trzeba zagotować z płatkami i otrębami, gdy zaczną gęstnieć - mieszać. Gdy owsianka już zgęstnieje, odstawiam ją na chwilę przykrytą, by płatki jeszcze dodatkowo zmiękły i napęczniały. Potem dodaję miód, posypuję orzechami i owocami.
Owsiance mówię zdecydowane i uśmiechnięte "tak"! Udanego weekendu :)
OdpowiedzUsuńto super:) Miłego dla Ciebie też!
Usuńowsianka czy śniadanie mistrzów :D ubóstwią ją, główne jadam z cynamonem. Nie gotuję płatów tylko zalewam je wodą, polecam :)
OdpowiedzUsuń:) ale wrzątkiem zalewasz? Bo mi się te błyskawiczne też zdarzało tak przyrządzać np. w pracy.
Usuńja też zalewam wrzątkiem! zwykłe płatki, nawet nie górskie, ale zwykłe (najmniej przetworzone). Wystarczy zalać wrzątkiem, 1-2cm ponad poziom płatków, przykryć i odstawić na 5 minut. Polecam owsiankę z duszonym bananem- dla mnie nie ma nic lepszego na śniadanie :-) Pozdrawiam
Usuńzjadam płatki owsiane górskie i tak zalewam je wrzątkiem ;) czasami takim bardziej wystudzonym, jak przedłuży się np. mycie zębów :D
Usuńyummmy :)
OdpowiedzUsuńaż mi sie buzia uśmiecha po przeczytaniu - samych cudowności z całego serduszka Wam życze:)))
OdpowiedzUsuńmiłego weekendu
Dziękuję, wzajemnie! :)
Usuńhah superowo napisane! buzka
OdpowiedzUsuńDzięki, buziaki!
UsuńLubię! :-) Też tylko wrzątkiem zalewam (gòrskie!) i przykrywam talerzykiem. i jest super, miękkość zależy od ilości wrzątku, a od tego z kolei - czas wchłaniania wody. Ale nie trwa to długo - parę minut, inaczej bym gotowała w celu przyspieszenia, gdyż albowiem jestem niecierpliwa ;-)
OdpowiedzUsuńnajlepiej :D ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)))
pozdrowienia :)
Usuńja też owsiankowa jestem; i też wrzątkiem zalewam, do tego rodzynki i żurawiny. I tak od jakiś dwóch lat ;).
OdpowiedzUsuńowsiankowa banda z nas:)
UsuńA na drugie śniadanie również z płatkami owsianymi polecam surówkę piękności Heleny Rubinstein
OdpowiedzUsuń(różne wariacje na jej temat po wygooglowaniu).
Jest bardzo odżywcza i pyszna - cały sekret tkwi w orzechach, bez nich nie smakuje tak samo.
Dla mnie koniecznie muszą w niej się znaleźć również truskawki lub maliny :)
Polecam!
już wygooglowałam, super, trochę jak owsianka czy muesli, fajnie z tą cytryną musi smakować:)
Usuńpodobne rytułały mamy .. tylko ja słysze "am am" ;) i potem martwie sie tylko o swoja bluzkę ;) cmok i klapsik jest i u nas ;) a.. melanine w scani tez zamóiłam.. idzie do mnie ;))
OdpowiedzUsuńa moja ziuta to nic.. ewentualnie gofra... choć bym na rzęsach stawała... zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńPięknie opisane, takie prawdziwe i bliskie mi. U nas owsianka tylko w weekend, na co dzień na czczo, a śniadanie (też zdrowe) w pracy i przedszkolu. Pozdrawiam, Ola PS bardzo fajny jest Twój blog :-)
OdpowiedzUsuń