Nadchodzi święto miłości spod znaku róży w celofanie, poduszki-serca, misiaczków i innych upiorków. Taką miłością i takim świętem zasadniczo gardzę, interesują mnie jedynie sytuacje autentyczne i głębokie, okoliczności pełne klasy i urody. Są tacy, którzy gardzą całkiem i bojkotują totalnie, że niby nie będą zalecać się na akord, kochać tylko od święta, że kicz i wiocha oraz konsumpcjonizm niepotrzebny.
Ja tam lubię wszystkie święta, religijne i świeckie, tradycyjne i nie. Lubię okazje, prezenty, celebracje, dla mnie każda okazja jest dobra. I choć w zasadzie zgadzam się, że miłość okazywać należy codziennie i podzielam to zdziwienie, że czemu nagle 14-go lutego wszyscy pierdzą serduszkami. Uważam, że kochać (się) należy na co dzień i od święta. Miłość dnia powszedniego to kanapki do pracy, drapanie po plecach przed snem, uścisk dłoni, herbata z cytryną, gdy boli gardło i różne takie prozaiczne odruchy. W zasadzie też uważam, że każda okazja, by dobrze podjeść, napić się i pokochać jest dobra. Ale od święta można podjeść lepiej, napić się romantyczniej i pokochać bardziej fikuśnie. Kwestię fikuśnego seksu pozostawię innym autorom bardziej adekwatnych treści, wypowiem się dzisiaj na temat pokarmów miłosnych.
Mówią, że ostrygi, podobno też krewetki, kawior, cynamon, truskawki, szparagi. Dla mnie najbardziej zmysłowa jest czekolada i chili. Aksamitne, intensywne, wilgotne brownie ze szczyptą ostrości (zwróćcie uwagę, że wszystkie te przymiotniki równie dobrze opisują doznania miłosne). Cierpko-gorzkie praliny, okrągłe jak małe cycuszki, ich miękki środek ukryty pod chrupiącą czekoladą, alkohol, wiśnie, kakao - sam seks. Nie należy jednak całkiem tracić głowy, cnota pragmatyzmu cnotą jest na co dzień i od święta - proponuję Wam sposób na to, by z jednego ciasta powstały dwa wybitne, erotyczne pokarmy miłosne.
Brownie idealne
aksamitne i wilgotne
200 g gorzkiej czekolady
200 g masła
6 jajek
300 g cukru
100 g mąki
szczypta chili
- czekoladę i masło rozpuścić w kąpieli wodnej
- w misce ubić jajka z cukrem, aż wyraźnie zwiększą objętość i zamienią się w puszystą, jasną masę
- dodać mąkę, miksować dalej
- wlać masę czekoladowo-maślaną, zmiksować całość
- wlać do formy i piec ok. 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 st. C.
- po upieczeniu odstawić do ostygnięcia, gdy już całkiem się wystudzi, wycinać serca foremkami do ciasteczek
- serca posmarować galaretką, resztki wsypać do miski i zrobić z nich pralinki wg przepisu poniżej
Galaretka waniliowa z chili
5 łyżek śmietanki kremówki
pół opakowania cukru waniliowego
1 łyżeczka żelatyny
1/3 łyżeczki chili
barwnik spożywczy w proszku (czerwony lub różowy)
- żelatynę wsypać do szklaneczki, zalać łyżką zimnej wody, wymieszać, odstawić na kilka minut, po chwili zalać dwiema łyżkami gorącej wody, wymieszać
- śmietankę wymieszać z cukrem waniliowym, chili i barwnikiem
- dodać żelatynę, całość odstawić na jakieś 10 minut (aż zacznie tężeć)
- gdy śmietanka nabierze konsystencji gęstego kremu, smarować nią czekoladowe serca, wstawić je do lodówki
Praliny czekoladowo-wiśniowe z chili
300g czekoladowego ciasta (najlepiej brownie z powyższego przepisu)
100 g niskosłodzonego dżemu wiśniowego lub dobrej, kwaskowatej konfitury z całymi wiśniami
50 ml wiśniówki
2 tabliczki gorzkiej czekolady
- ciasto skruszyć, zalać wiśniówką, dodać dżem, masę zagnieść (najlepiej dłońmi), by składniki dobrze się połączyły, a ciasto wchłonęło wilgoć
- czekoladę zetrzeć na najdrobniejszej tarce prosto do czekoladowo-wiśniowej masy, wymieszać
- masę wstawić do lodówki na co najmniej godzinę (moja chłodziła się przez noc)
- ze schłodzonej masy formować małe kuleczki - nabierać po małej łyżeczce i kulać w dłoniach
- kuleczki schłodzić przez co najmniej pół godziny
- w kąpieli wodnej rozpuścić drugą gorzką czekoladę, ja rozrzedziłam ją jeszcze kilkoma łyżkami mleka i alkoholu (łącznie pewnie ok. 10 łyżek płynów)
- kuleczki nabijać na patyczek i maczać w polewie czekoladowej, obkręcać, aż ścieknie jej nadmiar i delikatnie odkładać na deskę, schować do lodówki
Należy podjadać w sposób wyuzdany, oblizywać palce i wargi.
Uwaga: po spożyciu będziecie pierdzieć serduszkami.
Ślicznie to wszystko przygotowałaś :) Ja mam zamiar przygotować praliny na Walentynki, ale jeszcze zastanawiam się jaką opcję wybrać - zastanawiam się nad białą czekoladą ;)
OdpowiedzUsuńBiała czekolada potrzebuje jakiegoś wyrazistego towarzystwa, bez tego jest mdła jak dla mnie. Dziękuję!
UsuńNiebanalnie i słodko;-)Pozdrawiam.Joanna Szczepańska
OdpowiedzUsuńsłodko i pikantnie :) pozdrawiam!
UsuńSmakowite propozycje...
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię Dzień Św. Walentego mimo tego, że od jakiegoś czasu jest mocno bojkotowany:)
ja też właśnie, choć rozumiem, za co ten bojkot
UsuńPysznie, na pewno skorzystam z przepisów :-)
OdpowiedzUsuńWypróbuje , koniecznie. Pięknie wypadają Walentynki w piątek , więc odłożę obowiązki na bok a tego dnia będę słodko świętować. Serwetki w groszki moje ulubione - nagminnie je kupuje i zużywam w hurtowych ilościach. Dziękuję za przepisy
OdpowiedzUsuńwyglądają apetycznie - szczególnie te pralinki.
OdpowiedzUsuńdzięki, pralinki są czad
Usuńno tak mi się nie chce kulać tych pralin, ale zawsze korci przez te Twoje zdjęcia
OdpowiedzUsuńkulaj, kulaj :)
UsuńNie wiedziałabym na co się zdecydować. Chyba jednak praliny :)))
OdpowiedzUsuńMatka karmiąca też chce mieć coś ze święta miłości, a tu czekolada i chili. Zostają mi róże w celofanie i poduszki - serca. Chyba, że zaproponujesz jakieś ryżowe serca przebite marchewkową strzałą. Liczę na Ciebie Polko Dot;)!
OdpowiedzUsuńIle tu słodkości, a ja tak kocham słodycze....
OdpowiedzUsuńBLOG-SeeHome made with passion
Ależ to wygląda - kulinarne dzieło sztuki,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,