Ciężko zrobić cokolwiek dla siebie czy w domu, gdy jest się sam na sam z dzieciarem. Dzieciar skutecznie sabotuje wszelkie Twoje próby wykąpania się, posprzątania, pracowania czy cokolwiek sobie tam zaplanujesz. Małe, roszczeniowe bestie zniweczą wszystkie wysiłki, by przy weekendzie ogarnąć chałupę, zrelaksować się, nadrobić zaległości, nie mówię już o tak bzdurnych wymysłach jak czytanie. Nasza młoda jest bardzo samodzielna, więc nie chodzi już a takie "maaamo, daj", "mamooo, pomóż", co nie zmienia faktu, że ruchliwe z niej dziecię, a do tego gaduła. Jej nieco ponadmetrowa obecność jest widoczna i słyszalna z daleka, zawsze i wszędzie, jej kreatywność nie zna granic i paszcza jej się nie zamyka. Gdy więc jesteśmy same mogę zapomnieć o blogu, o napisaniu czegokolwiek, bo jej trajkotanie zagłuszyłoby myśli największym filozofom. Zapomnieć mogę o porządku, mimo że tak o nim marzę na weekend, bo nie zdążę wstać z łóżka i już mam stajnię w przedpokoju, piknik w kuchni i krajobraz jak po wojnie w jej pokoju. Rytuał porannych weekendowych kąpieli dawno już zarzuciłam, po tym jak kilka razy leżałam w wannie wypełnionej kaczuszkami, łódeczkami i wiaderkami, albo wybiegałam jak postrzelona i ganiałam goła, ociekająca wodą po chacie, ratując ją z różnych opresji i katastrof. Piszę to trochę na odsłodzenie wczorajszego posta, wyszło jakoś zbyt słitaśnie, jak wnoszę po Waszych komentarzach. Są blaski i cienie takich weekendów, moje drogie. Miniony weekend też był taki: z jednej strony babskie zakupy i prace ręczne, z drugiej: chlew, niedoczas, zmęczenie materiału. Nasz kalendarz, który chyba Wam się spodobał na facebooku powstawał na trzy: w piątek składanie kupionych na Allegro pudełeczek, w sobotę wypełnianie czekoladkami i naklejanie wydrukowanych wcześniej numerków, w niedzielę dopiero udało mi się obwiązać to wreszcie sznurkami i kokardami i ostatecznie zawiesić z boku lodówki. Ładne to to, ale ile roboty. Jeśli musiałyście weekend zrobić cokolwiek innego - czujcie się usprawiedliwione, że nie macie kalendarza. Ja już nie dałam rady ugotować nawet połowy obiadu.
Mi się podoba ten motyw na druciaku :)))
OdpowiedzUsuńAle piękny :) Podziwiam za cierpliwość :)
OdpowiedzUsuńdzięki!
UsuńTo jest właśnie ambiwalencja macierzyństwa, jakiej ja na przykład nie doznałam nigdy wcześniej. Czasem spoglądasz na dziecko i myślisz sobie: "wow, jakie to piękne, mądre, cudowne", a innym razem wydaje się, że jeśli usłyszysz to samo zdanie po raz pięćset dziewięćdziesiąty ósmy, to uciekniesz, zamieszkasz w piwnicy i zasypiesz się kartoflami.
OdpowiedzUsuńhehehe, dokładnie, ja zawsze mówię, że mam ochotę wyskoczyć przez balkon. na szczęście rzeczywiście jest tak, że z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, coraz rzadziej myślę o piwnicy, kartoflach i balkonie:)
UsuńPiękny ten kalendarz!
OdpowiedzUsuńNo niestety, macierzyństwo nie jest tylko i wyłącznie usłane różami, co nie zmienia faktu że nasze dzieci są najwspanialsze na świecie i kochamy je miłością bezgraniczną :]
dziękuję! no, kochamy no, co mamy zrobić:)
UsuńJest cudny, to musi być frajda otwierać te pudełeczka, a są tak piękne, że rozpatrywałabym pozostawienie ich właśnie w takiej postaci, chociaż z drugiej strony czekolada kusi i nęci:)
OdpowiedzUsuńkurcze, no właśnie, szkoda mi ich otwierać:)
UsuńAmen! :) ja się wiecznie wściekam, że chcąc zrealizować plan w 100% musiała bym się chyba pokserować... i myślę: nie da się i już. A potem czytam i oglądam te wszystkie blogi kobiet idealnych z cudownymi aniołkami zamiast dzieci i z idealnymi wnętrzami niewyciapranymi małymi wiecznie lepiącymi się łapkami i dół..;))
OdpowiedzUsuńKalendarz cudny ... Z plastyki w szkole pewnie same szóstki były :-) Pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńhehehe, a chcesz spróbować z trzema paszczami do obrobienia? :))))
OdpowiedzUsuńpiękny macie kalendarz, ja do mojego trzy dni podchodziłam. Wczoraj dopiero miał premierę
szacun, kobieto!!! :)
UsuńSuper kalendarz, bardzo mi sie podoba i ta pastelowo-fioletowa kolorystyka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
dziękuję, pozdrawiam też!
Usuńładny, taki Twój ten kalendarz:) dobrze, że piszesz czarno na białym, jak jest - niestety nie da się zrobić wszystkiego i we wszystkim być na 100%. Ja usłyszałam kiedyś, że piszę bloga bo jestem na macierzyńskim a tzn, że mam kupę wolnego czasu na własne przyjemności!!! Kupę to ja mam- kilka razy dziennie w Jaśkowych pieluchach:)
OdpowiedzUsuńto rzeczywiście jedyna kupa, jaką się miewa na macierzyńskim, zgadzam się:) dzięki, cieszę się, że "mój" wyszedł:)
Usuńoooooooooooo! jest świetny!:)))))))))) bardzo mi się podoba :))))))))))))
OdpowiedzUsuńDzięki:) Twój druciak też od Krysi z AmazingDecor? Mój wisiał do niedawna w łazience, przechowywałam na nim naszyjniki i zegarki, dopiero ostatnio olśniło mnie, że on ma przecież 24 haczyki:)
UsuńBardzo przypomina ten scraperkowy :))
OdpowiedzUsuńkalendarz wygląda nieziemsko, już widziałam jeden na innym blogu, podobny... ale inny :)
OdpowiedzUsuńbym bardzo chciała mieć dziecko... jeszcze tym bardziej jak w tak żartobliwy sposób piszesz o swoim. Pozdrawiam i bardzo podoba mi się blog. Idę się bardziej rozejrzeć. http://goodbyaccident.com/
Hej :)) A ja z okazji poczatku adwentu poczynie wyznanie ;) Twoj blog jest moim ulubionym, najulubienszym i odwiedzam go praktycznie codziennie z wielka przyjemnoscia!! Niezawdodnie poprawiasz mi humor w gorsze dni, a przede wszystkim inspirujesz na codzien :)))) Z usmiechcem na twarzy czytam kazdy post. WIelkie dzieki, pozdrawiam serdecznie :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie jadę do pracy, czytam to trzeci raz i pucha mi się cieszy, a ludzie się gapią jak na szurniętą. Sprawiłaś mi wielką przyjemność tym wyznaniem, dziękuję, dzięki Tobie miło zaczęłam dzień:)
OdpowiedzUsuńJa też się dopisuję do wypowiedzi Alicji ...nie na początek dnia, ale na (prawie) koniec. Jak tylko widzę na blogerze, że dodałaś nowy wpis to uśmiech mam na twarzy i lecę czytać, patrzeć i podziwiać :)
UsuńDziękuję, dodajecie mi skrzydeł takimi słowami:)
UsuńPiękny ten kalendarz. Ja w tym roku zrobiłam dla mojego synka pierwszy kalendarz adwentowy. Bardzo synkowi się spodobał. Wygląda tak http://maniamamowania.pl/nasz-kalendarz-adwentowy/
OdpowiedzUsuń