Mój styl radzenia sobie z problemami nazwałabym kompulsywno-unikowym. To jest styl toksyczny, najgorszy. Czytają mnie inteligentni ludzie, więc co ja tu będę tłumaczyć. Zwłaszcza, że większość z Was to pewnie hedoniści lub bardziej dobitnie: żarłoki, zakupoholicy, ochlapusy i prokrastynatorzy, więc znacie to z autopsji. Wiem to o sobie od dawna, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jaki to ma związek z pankejkami. Ba ma, serio, już tłumaczę. Zastanawiałam się bowiem od weekendu, jak wyjaśnić Wam obecność kolejnego gatunku pankejków na blogu. Żeby nie było, że jestem nudna, monotematyczna, że znów te placki i w ogóle to laska chyba niewiele więcej ugotować potrafi. Że blog powinien się nazywać The Pancake Project a nie jakaś tam Polka, w dodatku Dot.
Sobotnie i niedzielne poranki, dla większość normalnych ludzi to czas błogi i bezstresowy. Nie dla nas, zadaniowców, perfekcjonistów, którzy żyją z listą rzeczy do zrobienia w tyle głowy dłuższą niż rolka srajtaśmy. Dla nas sobota i niedziela rano to czas, w którym tak bardzo chcemy wpisać się w dominujący styl zrelaksowanego spędzania weekendowych poranków, że aż łapiemy stresa. Oprócz odpoczynku wymyślam sobie na weekend tyle zadań, że na odpoczynek zazwyczaj nie zostaje już czasu. Stąd te pankejki. Po pierwsze: kompulsja, zajadam poranny stres. Po drugie: prokrastynacja, wydłużam sobie czas przed zaczęciem dnia, przed obowiązkami, które sama sobie wymyślam. Można by oczywiście łyknąć szybko bułę i rzucić się do sprzątania, ale ja prokrastynuję, przeciągam czyli. Na wypadek, gdybyście mieli podobne problemy, zostawiam przepis (jak macie dużo problemów, zróbcie podwójną porcję i usmażcie dużo, bo generalnie szybko to idzie).
Białka należy ubić na sztywną pianę, w osobnej misce zmiksować pozostałe składniki, wmieszać delikatnie pianę. Do moich dodałam łyżeczkę ekstraktu z wanilii, wyszło im to korzyść. Rozgrzać patelnię, posmarować kroplą oleju przy użyciu ręcznika papierowego. Kłaść łyżką i smażyć z obu stron za złoto. Podawać z ulubionymi słodkimi dodatkami: cukrem pudrem, konfiturą, kremami i smarowidłami wszelkiej maści. Z jednej porcji wychodzi jakieś 15 pulchniutkich, sytych sztuk.
mmm ja chcę taki teraz now już! ;)
OdpowiedzUsuńwłaśnie weszłam dzisiaj rano na Twojego bloga..widzę, że nowy post, a wyświetla się stary... no , ale już wszystko gra całe szczęście:)
dobrego dnia i smacznego;)
No ile to roboty, miksu, miksu i gotowe:) Fajnego piątku!
UsuńTaki przepis zawsze sie przyda...Pozdrawiam. Joanna Szczepańska
OdpowiedzUsuńMoja lista zadań to już na pewno dwie rolki srajtaśmy :) Ale zawsze jest dobrze zacząć ciężki dzień wypoczynku od smacznego śniadanka, a nie tam zwykłych kanapek!
OdpowiedzUsuńŚwietny post :-) Zupełnie jakbym czytała o sobie :-) Weekend - zamiast odpocząć człowiek sobie zadania wymyśla. A na marginesie to przepisów na pankejki nigdy za wiele !
OdpowiedzUsuńWczoraj zrobione 😊 w porze obiadowej co prawda, ale smakowały przepysznie. A teraz piję kawę leżąc jeszcze w łóżku, a w głowie już dzwoni alarm "wstawaj bo nie zdążysz!!!" Chodzi oczywiście o listę zadań na sobotę 😏 pozdrawiam Patina
OdpowiedzUsuńRegularnie widuję na Twoich zdjęciach pancakesy i zawsze zastanawiam się jak to robisz, że są takie ładne. A tu przepis :) Dzięki!
OdpowiedzUsuń