Zośka przesypuje łopatką do donicy piasek, ukradziony jak co roku przez W. z piwinicy. Przesypuje z rozmachem. Kot się czai, wyciąga z pudła moje pomalowane w ubiegłym roku szyszki na sznureczkach i gania za nimi po całym domu. Światełka nie działają, żaden z trzech sznurów. Jak za dotknięciem magicznej różdżki nagle jeden z nich ożywa, potem gaśnie, drugi tak samo. Zanim W. poprzekręcał żaróweczki i naprawił dwa komplety, Zośka zdążyła ubrać strój anioła i odlecieć do nieba, połamać trzy choinkowe laseczki-lizaki, kolejne dwa zeżreć, z białego łańcucha zrobić kluski dla małpy; kot - wywlec połowę szyszek z pudła; ja - wypić trzy kieliszki likieru, którym co roku korumpuje mnie zaprzyjaźniona drukarnia. Siedzę w dresach, nieco już wyluzowana słodkimi procentami na środku wykonanej przez młodą i kota kolorowej kupy łańcuchów, szyszek, zawieszek, mandarynkowych skórek, zepsutych światełek. Robi się późno, w zasadzie to młoda powinna już spać. Kiedy wreszcie można zacząć stroić choinkę, Pan siada w fotelu i patrzy (ukończywszy uprzednio monolog o roli pana domu w obstalowywaniu choinki), Zośka znajduje sobie nową zabawę w drugim końcu mieszkania. Stoję rozczarowana na środku tego syfu i nie wiem nawet, kiedy to rozczarowanie zamienia się w oczarowanie. Boże, jak pięknie jest. To chyba przez ten zapach. A może to likier?
o jakie slodziutkie te ozdoby :))
OdpowiedzUsuń:)) jak u nas.. bilans: masa czegoś na środku kuchni, jedna ozdoba stłuczona, parę lasek zdobytych na jarmarku rozpękniętych, dwa fochy ziuty (jeden ze łzami)... magia świąt. Na szczęście kupiliśmy już zapas wina ;)
OdpowiedzUsuńFak ;-) W tej sekundzie mam to samo! U mnie - w roli likieru: Cabernet Sauvignon Reserve 2012 ;-))))) Cudnie jest!!!
OdpowiedzUsuńGuzikowa choinka:) A foty anielicy fajowe - po prostu prawdziwe. Bez zbędnego pozowania:)
OdpowiedzUsuńAle fajne te "bombki", w przyszłym roku też sobie takie zrobię :)
OdpowiedzUsuńAle świetnie :)
OdpowiedzUsuńo jakie ladne zawieszki:) i chyba widziałam aniołka;)
OdpowiedzUsuń