czwartek, 26 września 2013

nie ma spontaniczności bez organizacji

Po niemal czterech latach prób i błędów zorganizowania sobie życia w niedoczasie, z ciężarem nieumiejętności zrezygnowania z czegokolwiek, wreszcie wiem to, doszłam do prawdy absolutnej: nie ma spontaniczności bez organizacji. Paradoks? Bynajmniej. Nie doznałam olśnienia, nie przeczytałam poradnika pt.: "Jak żyć?", ale przećwiczyłam dokładnie i wiem to, jestem tego pewna. 

Próbowałam już spontaniczności bez organizacji - zalała mnie fala chaosu, niemal się w niej utopiłam, a naprawdę bardzo chciałam nie być spiętą, zapracowaną babą. Poddałam się, bo te nerwowe poranki, kiedy biegałam po domu, szukając właściwej bluzki, potem prasując ją jedną ręką, a drugą robiąc jedzenie do pracy, te zgubione skarpetki, to późnopopołudniowe gotowanie obiadów, kiedy mąż latał do sklepu 7 razy, bo co chwilę czegoś brakowało. Albo wychodzenie do pracy bez jedzenia i potem nieudane próby kupienia po drodze czegoś zdrowszego i smaczniejszego niż drożdżówka z budyniem. Mówię temu "nie" i tak też Wam radzę - pracujące matki, organizacja to podstawa! 

Tak, wiem, fatalnie to brzmi, naprawdę nigdy, przenigdy nie chciałabym być Marthą Steward ani Małgorzatą Rozenek. Jestem człowiekiem, nie robotem, lubię żyć też czasem. Ale tak, próbowałam też organizacji bez spontaniczności. Wyglądałam jakbym urwała się ze Stepford, weszłam w tryby tej machiny i wierzcie mi - było nudno. Co sobotę sprzątanie, co poniedziałek prasowanie, wyznaczanie zmian i prowadzenie rodzinnego kalendarza, co wieczór obiad na kolejny dzień, ciuchy do pracy i dla młodej. Po jakimś czasie byłam na krawędzi depresji, bo oprócz paru godzin snu nie zostawało już czasu na nic, a jak przychodził weekend, byłam tak zmęczona, że nic mi się nie chciało. Smutny, zmęczony, robocik, któremu wyczerpywały się już baterie. 

Z tym złotym środkiem to jednak nie takie głupie, słuchajcie, Arystoteles nieźle to w sumie wymyślił. Bo naprawdę łatwiej rano ubrać się szykownie, jak w szafie wybór wyprasowanych bluzeczek oraz ugotować szybko obiad, gdy szafki pełne dóbr wszelakich. Tylko bez ortodoksji i spiny. Jak nam się nie chce, nie prasujemy, nie codziennie jest ten obiad i te lunchboxy wymuskane. W kuchni działam spontaniczniej, odkąd dbam, by mieć w domu wszystko, co potrzebne na szybką zupę, makaron czy nawet jakieś wieczorne pieczenie, jak mi się zachce.

Lepiej zmobilizować się raz na jakiś czas: odwalić tonę prasowania, zrobić wielkie zakupy, narobić przetworów, bo potem łatwiej jest prowadzić życie, które nie składa się jedynie z obowiązków. Mam zadatki na żonę ze Stepford, przyznaję, ale tłamszę je, pielęgnując inne potrzeby: lenistwa, towarzyskości, kultury. Wciąż jednak nienawidzę chaosu i bylejakości.

Dlatego przetwory są takie fajne - przez jeden dzień czujesz się jak domowa bogini, a potem już tylko spijasz śmietankę i odcinasz kupony.









Przygotowanie:
  • Pomidory dokładnie myjemy, kroimy na ćwiartki, wkładamy do dużego garnka, dodajemy czosnek, świeże zioła, trochę soli i cukru i rozgotowujemy. 
  • Następnie partiami przecieramy przez sito z małymi oczkami, tak by pestki i skórki pozostały na sicie. 
  • Umyte słoiki parzymy, a następnie napełniamy gotowym przecierem, zakręcamy i pasteryzujemy:

Na dnie dużego garnka umieszczamy szmatkę, następnie układamy na niej zakręcone słoiki z przecierem. Trzeba zwrócić uwagę, aby słoiki się nie dotykały. Garnek zalewamy letnią wodą do wysokości 3/4 słoika. Powoli podgrzewamy i gotujemy ok. 15-20 minut.  Po wygotowaniu, wyjmujemy naczynia za pomocą drewnianych szczypiec i pozostawiamy do wystygnięcia do góry dnem na ręczniku. Gdy nieco ostygną, dokręcamy na maksa.

Uwagi:

  • użyłam pomidorów malinowych, podobno do tego celu najlepsze
  • z 5 kg pomidorów + gniazda nasienne pomidorów lima pozostałe po suszeniu wyszło mi tyle słoików, ile widać na zdjęciu
 Inspirowałam się przepisem z bloga makecookingeasier

2 komentarze:

  1. Mądrze napisane! Też staram się mieć wszystko w lodówce, żeby nie marnować dnia na latanie 50 razy do 10 różnych sklepów. Jak nie robiłam raz wielkich porządnych zakupów to złapałam się na tym, że w sklepach spędzam więcej czasu niż w domu!

    OdpowiedzUsuń
  2. To strasznie dezorganizuje dzień, a tak ciężko skraść trochę wolnego czasu dla siebie i rodziny, że trzeba działać sprawnie:)

    OdpowiedzUsuń