Zazwyczaj gdy kończy się lato, cierpię. Smuci mnie koniec krótkiego czasu, gdy jest jasno i ciepło.
Przeglądam archiwum bloga i tak, dobrze kojarzę - w ubiegłym roku sporo na ten temat jęczałam. Cierpiałam na summertime sadness, znajdowałam pocieszenie w obfitości straganów i jesiennych stylówach. Wątki powakacyjnej nostalgii odnalazłam jeszcze w kilku innych postach z tamtego okresu. Cóż, bo lato było piękne tamtego roku.
Nie, żeby z tym było coś nie tak. Ale zasadniczo mniej z niego korzystałam niż z ubiegłego. Nie było kąpieli, smażenia się w słońcu, zabrakło letnich imprez i zimnego wina. Za to sporo było niewygód, upały - najgorsza zmora, rozpuszczały mnie i pozbawiały sił. Nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić. Latem czułam frustrację większą niż wiosną i teraz, u progu jesieni. Jak widzicie, tylko zapachniało wrześniem, temperatury ciut spadły, a ja odżyłam, znów działam, szaleję, gotuję, piszę. Nie będę tęsknić za tym latem, szczerze - nie mogłam już doczekać się aż się skończy.
Teraz jest dobrze, odliczamy ostatnie tygodnie do Hanki, jesteśmy już prawie w komplecie, znów troje, czekamy razem na czwartą. Zosia chodzi na parę godzin do szkoły, w sam raz, żeby miała zajęcie, a ja chwilę dla siebie. Wreszcie mam siły i czas na wicie gniazda, na gotowanie i robienie zdjęć. Na publikację czekają fotki kilku innych wrześniowych potraw, dziś puszczam w eter wrześniowy klasyk - knedle ze śliwkami. Ich smak to kwintesencja mojego samopoczucia dziś, jest błogi, domowy i słodki. Jak ten wrzesień.
Knedle ze śliwkami
(wychodzi ok. 20 dużych knedli)
Składniki:
60 dkg ugotowanych ziemniaków (najlepiej poprzedniego dnia)
30 dkg mąki
2 jajka
20-30 śliwek
cukier (użyłam brązowego)
Do podania: masło, bułka tarta, cynamon
Przygotowanie:
- ziemniaki ugotować i przecisnąć przez praskę (najlepsze są z poprzedniego dnia, mają mniej wilgoci)
- do ziemniaków wbić jajka, wymieszać
- do masy dodawać stopniowo mąkę, zagniatając ciasto rękami, aż do momentu, gdy przestanie się kleić do rąk - powinno być miękkie i elastyczne
- śliwki umyć i wypestkować - lepiej postarać o się małe i wkładać całą (mi mąż kupił takie wielgachne, że dawałam pół, co miało sporo wad - śliwki z cukrem puszczały sok jeszcze przed ugotowaniem i ciężko było utoczyć zgrabną kulkę cienko okalającą owoc, wyszły z jednej strony nieco za grube)
- w środek śliwki wsypać trochę (najlepiej brązowego) cukru, zamknąć śliwkę
- odrywać kulki ciasta obmączonymi dłońmi, spłaszczać, ułożyć na środku śliwkę i delikatnie domknąć ciasto, toczyć przez chwilę w dłoniach, aż knedel będzie miał ładny, okrągły kształt
- zagotować gar osolonej wody, delikatnie wkładać knedle to wrzątku, gotować do czasu wypłynięcia
- gdy się gotują, przygotować bułkę na maśle - rozpuścić kilka łyżek masła, do tego trochę bułki tartej
- ugotowane knedle polać bułką, posypać łyżeczką brązowego cukru i cynamonem
Dawno mnie u Ciebie nie było. Ale znalazłam czas, poczytałam co się u Ciebie działo. I powiem Ci, że energię masz niezłą! Jedziesz, jak na podwójnym gazie :). To nic, że wirtualnie, ale power się udziela :). Dzięki, kobieto. Pisz jak najwięcej :)
OdpowiedzUsuńKochana,mimo iż nie jestem w ciąży to ja też dopiero teraz odżyłam po letnich upałach ;p
OdpowiedzUsuńCo do knedli-nie przepadam ale to chyba dlatego,że po zjedzeniu takowych bardzo mocno się zraziłam ;p Kto wie,może twoje by mnie zachwyciły :))
Miłego weekendu!
Wiesz, że nigdy nie jadłam knedli? w domu rodzinnym nigdy nie robiło się obiadów na słodko, więc nie znam tego smaku. Czas spróbować :) uściski!
OdpowiedzUsuńmam plany knedlowe na najblizsze dni - i zupa dyniow atez sie u mnie szykuje. knedle uwielbiam, szczegolnie polane kwasna smietanka, ewentualnie jogurtem greckim i posypane cukrem, no i maslem roztopionym. czyli taki full wypas :) tylko w tym roku jakos mi trudno takie smaczne, dojrzale sliwki kupic. wszystkie jakies takie zielone i cierpkie .
OdpowiedzUsuńKnedle ze śliwkami kojarzą mi się wyłącznie z obiadkami u Babci ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze robiła mama...Dzięki za przypomnienie- robię jutro!:)
OdpowiedzUsuń