Pewnie jako kobieta aktualnie niepracująca mogłabym się bardziej starać.
A ja leniwa dziecku obiady szkolne wykupiłam, mężowi szykuję co rano torbę kanapek, wrapów czy innych resztek i zamiast dwudaniowego obiadu, tylko w jednym garnku mieszam. Nie zupa i drugie, jak Pan Bóg przykazał, tylko cwaniakuję i tworzę kolejne jednogarnkowce. Gęste zupy, warzywno - mięsne sosy, sycące, gorące kociołki. Przychodzi jesień i u nas na stole codziennie inny eintopf. Wróć! Gorzej: co drugi dzień, bo mi się nawet nie chce każdego dnia obiadu robić.
To nasza jesienno-zimowa tradycja, zaczęła się, gdy testowałam kolejne rozwiązania mające uchronić mnie przed szaleństwem. Gdy pracowałam osiem godzin dziennie, na dojazdy poświęcałam kolejne dwie, a Zośka była już na świecie, nie mogłam uwierzyć, że tak wygląda dorosłe życie. Myślałam, że to niemożliwe, że ludzie tak żyją i nie mają depresji. Kombinowałam więc, jak usprawnić codzienną logistykę, by nie stracić ani jednej z niewielu cennych minut, jakie mieliśmy dla siebie między powrotem z pracy a położeniem Zośki spać. Suma summarum i tak wpadłam w depresję, ale walczyłam dzielnie i myślę, że bez tych gotowanych po nocach kociołków, które starczały na dwa dni stałoby się to dużo szybciej.
Pracujesz czy nie, jesteś w depresji czy w dobrym zdrowiu, dobrze jest jesienią zjeść na takie obiad wołowo-warzywne ragout, jest pyszne.
Ragout z warzywami
(ok. 4 porcji, dla całej rodziny na dwa dni podwój ilość składników)
Składniki:
0,5 kg wołowiny
2 czerwone papryki
2 papryki węgierskie (podłużne, jasnożółte)
1 cukinia
1 cebula
2 ząbki czosnku
500 g przecieru pomidorowego (kartonik)
łyżeczka ostrej papryki
łyżeczka tymianku
sól, pieprz, odrobina oliwy, woda
Przygotowanie:
- cebulę pokroić w kosteczkę i podsmażyć na oliwie, dodać pokrojoną w kostkę wołowinę i zrumienić ją
- dodać czosnek, paprykę w proszku, tymianek (najlepiej świeży), świeżą paprykę (też kostka), sól i pieprz, dusić przez chwilę mieszając
- cukinię pokroić w plastry ok. 1 cm i każdy plaster jeszcze na cztery, wrzucić do garnka
- mięso i warzywa zalać przecierem pomidorowym, wlać dwie szklanki wody i dusić wszystko pod przykryciem na bardzo małym ogniu przez co najmniej dwie godziny, od czasu do czasu mieszając
- danie jest gotowe, gdy sos się wyraźnie zredukuje, będzie gęsty, a wołowina będzie się rozpadać
- podawać z drobną kaszą: jęczmienną, jaglaną lub (jak u nas) quinoa
- jeść na zdrowie i nie zwariować
Witam . My w domu uwielbiamy te jednogarnkowe obiadki. Od dawna nie sewuje dwoch. Od tego roku synek je w szkole. Ja ciagle w biegu. Kiedys czytalam twego posta o gosciach. Ja ma kilka osob co zawsze moga wpasc bez zapowiedzi ku mojej ogromnej radosci. Pozdrawiam Cie
OdpowiedzUsuńPs. Czesto zagladam na Twoja strone.
pokoj corki slodki :)
Doskonałe! Jestem za :-)
OdpowiedzUsuńTy piszesz, ze mogłabys sie lepiej starać??? Ja w Twoim wieku... tzn na tym etapie brzuchola;))) nie gotowałam nic poza woda na herbatę:) a takie danie to u nas "leczo":)
OdpowiedzUsuńU nas także podobne danie to leczo :) Baza to rzecz jasna sos pomidorowy ,do tego warzywa jakie są pod ręką,typu marchew,pietrucha,cukinia,papryka no i ewentualnie mięsiwo jakieś :)
OdpowiedzUsuńA ja dziś odpaliłam grochówę. To jest po prostu zupa-rewelka. Wciągę przed północą parę łyżek, a jutro obiadek cieplutki jak ta lala.
OdpowiedzUsuńprzepysznie to wygląda ale moją uwaghę przyciągneła sam talerz jest przepiękny! :)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, talerz przykuł moją uwagę równie mocno co przepis:):)
Usuńnawet bym nie zauwazyla talerza, gdyby w komentarzach nie byl wspomniany, to chyba ogolna moda, zwracania uwagi na cokolwiek byle tylko jakis temat podjac, a to garnek, a to talerz, a to stołek;) leczo jak leczo, chyba kazdy zna jakas wersje, ale bloga bardzo lubie!
OdpowiedzUsuńLeczo to przecież z kiełbasą.
OdpowiedzUsuńWykorzystałam wczoraj przepis z drobną modyfikacją - użyłam wołowego z rosołu, na które nigdy nie mam pomysłu - i wyszło super :) Do tego nie wymagało tak długiego duszenia. Dzięki za przepis i pozdrawiam :)
bardzo pyszne wyszło, co prawda za mało zredukowałam sos (bo już byłam mocno głodna) i dałam papryczkę ostrą zamiast tej w proszku - wyszło super. Polecam :)
OdpowiedzUsuń