To jest jakaś złośliwość chyba - kiedy wyjątkowo mam ochotę zatopić się w jesieni, ta nie przychodzi.
Lato, którego koniec mnie w tym roku tak cieszył, zadomowiło się na dobre i ani myśli ustąpić miejsca tej złotej polskiej. Dosyć mam już ciepła i dwóch w kółko tych samych sukienek. Chcę już schować dupsko w mojej długiej parce, wyrzucić znoszone sandały, jedyne, w jakich się jeszcze mieszczę. Jesienny chłodek uwolnić miał mnie od tej odzieżowej frustracji, od opuchlizny i niewygody. Chcę już bezkarnie zaprzestać malowania paznokci u stóp, skończyć te żałosne wygibasy i mieć to wreszcie w nosie.
Aura bardziej sprzyja produkcji lodów niż rozgrzewających kociołków, ale asortyment na straganach karze piec szarlotki, ciasta ze śliwkami, przerabiać te piękne pomidory, użytek robić z kolorowych dyń. Ja zrobiłam, na złość upartemu latu, pierwszy i ostatni pewnie raz w życiu zaklinając jesień. Nadejdźże już, pozwól odetchnąć, daj ludziom ogrzać się herbatą i miską dyniowego curry.
Moja jesienna improwizacja zakończyła się prawdziwym sukcesem - powstał gęsty, aromatyczny sos, lekko słodkawy, pikantny i wyrazisty. Dynia, marchewka i cukinia wspaniale komponują się z imbirem i curry. Dodana pod koniec gotowania fasolka lub zielony groszek dodają element chrupiący. Nie jadłabym tego na lunch w pełnym słońcu, jeszcze nie teraz, to danie na późny obiad. Ale cierpliwości, ta jesień musi w końcu nadejść, a wtedy można będzie rozgrzewać się nim nawet na śniadanie.
Curry z dynią i kurczakiem
(duży gar na dwa dni rodzinnego jedzenia)
(duży gar na dwa dni rodzinnego jedzenia)
Składniki:
- 1 kg mięsa z udek kurczaka (podpatrzyłam ten patent u Nigelli, takie mięso bez kości jest do kupienia w Lidlu - jeśli gardzisz marketowym mięsem, zastąp piersią, ale to jest fajniejsze do takich jednogarnkowych dań)
- pół średniej dyni (po obraniu miąższ ważył 600 g)
- 1 cukinia (użyłam żółtej)
- 2 marchewki
- 2 garście zielonej fasolki szparagowej lub zielonego groszku (mrożonego)
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżeczka startego imbiru (najlepiej świeżego)
- 1 łyżeczka curry w proszku (moje było ostre, zielone curry z Madrasu)
- 3 łyżeczki zielonej pasty curry
- sól, oliwa, woda
- świeża kolendra lub pietruszka
- ryż jaśminowy lub chlebki naan do podania
Przygotowanie:
- mięso umyć, pokroić w grubą kostkę, posolić, dodać pastę curry i natrzeć nią mięso, odstawić do lodówki na co najmniej godzinę
- rozgrzać wok lub patelnię, wlać kilka kilka łyżek oliwy, wrzucić pokrojoną drobno cebulę, zetrzeć do niej także imbir i czosnek
- na rozgrzany olej wrzucić mięso i podsmażyć
- do usmażonego mięsa dodać pokrojoną w grubą kostkę cukinię i dynię oraz pokrojone w plasterki marchewki (użyłam mrożonych, mini-marchewek; jeśli używasz patelni, a nie woka, na tym etapie przełóż składniki do garnka)
- wlać 3/4 litra wody, posolić, wsypać curry w proszku
- dusić całość przez co najmniej pół godziny, od czasu do czasu mieszając - dynia i cukinia powinny się częściowo rozpaść, tworząc gęsty sos, jednak nie całkiem - kawałki dyni powinny być jeszcze wyraźnie widoczne
- dodać pokrojoną na mniejsze kawałki fasolkę lub mrożony groszek i gotować jeszcze 10-15 minut
- jeśli sos jest za gęsty i przywiera go garnka czy woka - dodaj jeszcze szklankę wody, spróbuj sos i dopraw go do smaku - może potrzebuje jeszcze szczyptę soli lub curry, jeśli lubisz bardzo pikantne
- podawaj posypane świeżą kolendrą na jaśminowym ryżu lub z chlebkiem naan
Przyłącz się mojej modlitwy o rychłe nadejście jesieni.
Nie lubię :P
OdpowiedzUsuńJa jestem za - Lato trwaj jak najdłużej! ;)
Dokładnie rok temu będąc 4 tygodnie przed nadejściem mego królewicza dokładnie tak samo myślałam mając do dyspozycji 2 kiecki i jedna pare butów, której nota bene dobrze, że nie wyrzuciłam jadąc na Zaspiańska porodowke gdyż wracalabym z niej na boso! ;) dzieki za przepis na curry miedzy tonami zup dyniowych:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam jesień, jej ciszę, zapach liści czy wrzosu w lesie. Jesień jest taka smutna, ale piękna jednocześnie, zwłaszcza gdy jest złota. Uwielbiam jesienne poranki na tarasie i picie kawy w promieniach słońca, lub poranne mgliste spacery. Moja Zośka rodziła się w październiku. Pamiętam jak dziś, gdy jechaliśmy z mężem do szpitala na termometrze było 20 stopni, a gdy wychodziłam, to mąż mi musiał polar i ciepłe buty dowieźć :) Jesień jest taka nieobliczalna...
OdpowiedzUsuńUwielbiam jesień .. najbardziej z tych 4 pór roku :-)
OdpowiedzUsuńA curry z kurczaka muszę koniecznie spróbować .
I ten talerz .. ! :-)) Cudowny :-)
ja nie chce żeby lato się skończyło :( nie znoszę zimna :(
OdpowiedzUsuńCurry wygląda baardzo apetycznie i jestem przekonana, że równie dobrze smakuje:) A co do jesieni, to z takimi argumentami nie ma co dyskutować, więc życzę Ci aby dla Ciebie jesień nadeszła jak najszybciej:) Uściski - Kasia
OdpowiedzUsuńprzepis super,wyszło pysznie :)
OdpowiedzUsuń