Jesteśmy z Hanką jak ta figa: ona dojrzała we mnie, ja z nią w środku pękata.
Moja ciąża rozpoczęła się zimą, cały przebieg ma więc jak te pory roku. Gdy na dworze kiełkowały pierwsze liście, we mnie kiełkowała Hanna. Mój brzuch zaokrąglał się wraz z pąkami drzew. Nabierał kształtów w tym samym rytmie, co owoce na drzewach. Teraz przypomina te rumiane jabłka, ciężkie, słodkie gruszki, krągłe figi. Najwyższa pora zrywać owoce, a ja kulam się już jak to jabłko, co wypadło z torby. Do końca brakuje nam jeszcze miesiąc z malutkim kawałkiem, choć to już ten etap, kiedy dziecko spokojnie mogłoby się urodzić, bo ma wszystko, co trzeba. Ja za to mam ochotę teraz położyć się i dojrzewać, biernie jak owoc, który niby już gotowy, ale jeszcze wisi i nabiera słodyczy. Tyle fruktologicznych porównań, powróćmy do sedna.
Nie trzeba końcówki ciąży, by rajcować się figami. Poza smakiem i chrupaniem dziesiątek małych pesteczek, cudowna jest ta ich uniwersalność. Że pyszne są na kanapce z kozim serem i miodem, zapiekane z pleśniakiem i w słodkiej tarcie, zatopione w waniliowym kremie. Figi to jedne z lepszych rzeczy, które mogą przytrafić się jesienią. No, może oprócz szurania w liściach z dzieckiem.
Tarta z figami i waniliowym kremem
Składniki:
kruchy spód:
30 dkg mąki
20 dkg masła
10 dkg cukru pudru
1 żółtko
krem:
2 jajka
1 białko (pozostałe ze spodu)
2 cukry waniliowe
2 łyżki brązowego cukru
400 g mascarpone
3-4 dojrzałe figi
Przygotowanie:
- z mąki, masła, cukru pudru i żółtka zagnieść ciasto, wylepić nim dużą formę do tarty (białko jaja zachować) na grubość ok. 0,5-1 cm, ponakłuwać widelcem
- spód podpiec w temperaturze 180 stopni aż lekko się zezłoci (ok.15 minut)
- w tym czasie ubić mikserem jajka, białko pozostałe z kruchego ciasta, cukry waniliowe i cukier brązowy - powinny zamienić się w puszystą, jasną masę
- stopniowo dodawać mascarpone i delikatnie ubijać na najniższych obrotach, aż połączy się z koglem moglem
- na podpieczony spód wylać krem i na wierzchu delikatnie ułożyć cienkie plasterki fig
- wstawić do piekarnika i piec kolejny kwadrans aż masa się zetnie i zrumieni - delikatnie poruszaj formą, jeśli krem nie jest już luźny pod spodem, to znaczy, że ciasto jest gotowe (jeśli wierzch jest już bardzo rumiany, a środek jeszcze się rusza, wyłącz piekarnik i uchyl drzwiczki, niech środek dojdzie w wyłączonym piekarniku)
Tarta wyszła smakowicie! Życzę szczęśliwego i bezbolesnego rozwiązania! U mnie dopiero początek :-) termin mam na marzec, podobno ma być syn :-)
OdpowiedzUsuńfantastyczny przepis muszę koniecznie wypróbować
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego :)
Bardzo lubię ten blog-ale głównie nie za te smakowite przepisy, nie z zdjęcia pełne klimatu, nie za styl pisania, który chce się czytać, ale za szczerość. Wszystko jest tu jakby z głębi duszy Autorki, a kązdy lubi, gdy ktoś tą głębią się dzieli (no dobrze, ja lubię).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i życzę pogody ducha.
Dziś też jedliśmy figę .. w sushi co prawda , czyli kawaleczek maleńki ,ale była ;-))
OdpowiedzUsuńTarta wygląda obłędnie .
Cześć! Tarta wygląda i zapowiada się smakowicie (wypróbuję koniecznie w wolnej chwili). Też bardzo lubię figi, głównie ze względu na to, że nie mam z nią żadnych skojarzeń, więc podana w odpowiednim momencie naprawdę może zaowocować nieskończoną miłością.
OdpowiedzUsuń