Pewnie bardziej obchodzi Was przepis na to cudowne śniadanie niż to, co zamierzam teraz powiedzieć, ale muszę się oczyścić. Regularnie tu zaglądającym też należy się słowo wyjaśnienia.
Przeżywam ostatnio przykry i bolesny kryzys blogowania. Nie kwestionuję tutaj podstaw, nie zadaję sobie pytania "czy", ale bardziej "jak?", "dla kogo?" i "o czym?". Wszystko, co do tej pory zrobiłam nagle wydało mi się jakieś bez sensu, przestało mi się podobać. Zapragnęłam zacząć od nowa, wszystko zmienić: platformę, wygląd, układ, logo, wszystko. Spędziłam kilka trudnych dni na walce z wiatrakami, zderzając się boleśnie z granicą moich umiejętności zarówno technicznych, jak i graficznych. Kto tu wchodził, widział różne wykrzaczone dziwolągi, bo tylko tak można nazwać moje próby wgrania nowego szablonu. Nie wyszło, musiałam się poddać i uznać, że to, co mam, to szczyt moich możliwości i by mieć więcej, będę musiała skorzystać z profesjonalnych usług. Tymczasem z podkulonym ogonem posprzątałam po moich koślawych eksperymentach i wróciłam z powrotem do Bloggera, szablon Simple, na pocieszenie wprowadzając tylko kilka kosmetycznych zmian. Smutne to i nie wiem, jak wykrzesać z siebie energię do tworzenia gdy wciąż tylko w głowie mam wizję tego, jak to wszystko powinno wyglądać. Nazbierało mi się przepisów i fotek, więc chyba jakoś będę musiała wykrzesać.
Przeżywam ostatnio przykry i bolesny kryzys blogowania. Nie kwestionuję tutaj podstaw, nie zadaję sobie pytania "czy", ale bardziej "jak?", "dla kogo?" i "o czym?". Wszystko, co do tej pory zrobiłam nagle wydało mi się jakieś bez sensu, przestało mi się podobać. Zapragnęłam zacząć od nowa, wszystko zmienić: platformę, wygląd, układ, logo, wszystko. Spędziłam kilka trudnych dni na walce z wiatrakami, zderzając się boleśnie z granicą moich umiejętności zarówno technicznych, jak i graficznych. Kto tu wchodził, widział różne wykrzaczone dziwolągi, bo tylko tak można nazwać moje próby wgrania nowego szablonu. Nie wyszło, musiałam się poddać i uznać, że to, co mam, to szczyt moich możliwości i by mieć więcej, będę musiała skorzystać z profesjonalnych usług. Tymczasem z podkulonym ogonem posprzątałam po moich koślawych eksperymentach i wróciłam z powrotem do Bloggera, szablon Simple, na pocieszenie wprowadzając tylko kilka kosmetycznych zmian. Smutne to i nie wiem, jak wykrzesać z siebie energię do tworzenia gdy wciąż tylko w głowie mam wizję tego, jak to wszystko powinno wyglądać. Nazbierało mi się przepisów i fotek, więc chyba jakoś będę musiała wykrzesać.
Jestem też troszkę nie w formie ostatnio przez pewną małą dziewczynkę. Właściwie to jak o tym pomyślę, to mam ochotę nazwać ją małą zołzą, a nie dziewczynką. Krzywdzi nas ostatnio w najbardziej przykry sposób, torturuje najboleśniej, bo pozbawia snu. Nie dość, że zaczęła do nas dużo wcześniej przychodzić, więc teraz już większość nocy gnieździmy się w ciasnocie, to jeszcze się dziewczynce ostatnio wszystko przez to przedwiośnie pokręciło, Jak co roku w marcu, mimo ciemnych kryjących zasłon, szczelnych żaluzji, przestawia się dziecko na czas letni, skracając sen swój, a co za tym idzie - także nasz, do godzin wczesnoporannych, do nieakceptowalnie wczesnych godzin. Nigdy śpioszkiem to to nie było (przez co nigdy do końca nie uwierzyłam do końca rodzicom, którzy twierdzą, że ich pociechy do dziesiątej smacznie chrapią bez dosypywania niczego do wieczornego kakałka), ale w marcu nazwać ją rannym ptaszkiem to mało. W marcu nie o 6:30 - 7 mamy pobudkę, a o radosnej 5:30 (wiecie, że już prawie jasno jest o tej porze?) i żeby to sobie jeszcze cichutko wstało i się grzecznie pobawiło, to nie. "Głodna jestem!", "jeść!", "mamusiu, co mogę zjeść?!" - tekstami poniżej pasa zasuwa od razu. Albo "co mogę robić?", "no co ja mam teraz zrobić?!" i na nic prośby i groźby, uciszanie, próby ignorowania, jak już w końcu po kwadransie skuma, że jesteśmy na krawędzi, że rodzic obudzony za wcześnie, to rodzic zły, idzie sobie wreszcie do siebie. Naorganizuje zeszycików z ćwiczeniami, piórniczków i wraca do nas, siada przy moim biurku, no, nareszcie, grzeczne dziecko. I właśnie wtedy, gdy już z powrotem zapadam się w sen, gdy już prawie zapominam o brutalnej pobudce, już, już w objęcia Morfeusza wpadam, wtedy nagle tuż nad głową głośne "mamo, przeczytaj, co tu trzeba zrobić?!".
Już przestałam z tym walczyć, poddałam się i pogodziłam z losem, jedyny sposób na przetrwanie to chodzić wcześniej spać, co też ostatnio czynię. Szukam też jasnych stron i dostrzegłam taką, że czasu mam więcej na tworzenie fikuśnych śniadań.
Owsianka zapiekana
2 szklanki mleka roślinnego lub zwykłego (użyłam sojowego)
2 szklanki płatków owsianych
łyżka miodu
1 jajko
1 jabłko
szczypta cynamonu
płatki migdałów
opcjonalnie: garść rodzynek
- z mleka i płatków ugotować owsiankę, gdy zgęstnieje zdjąć z ognia, posłodzić miodem, dodać cynamon
- jabłko zetrzeć na tarce dodać do owsianki wraz z bakaliami (w opcji, u mnie garść rodzynek i trochę płatków migdałowych)
- jajko lekko ubić i połączyć z owsianką
- masę przełożyć do wysmarowanej masłem keksówki/ceramicznej formy/ kokilek
- piec w temp.180 st. do czasu aż wierzch się zrumieni
Ten szary, nieapetyczny napój ze zdjęć, którym popijaliśmy owsiankę nie był wcale wodą po szmacie, a wspaniałym koktailem: 2 szklanki mleka sojowego, pół puszki mleka kokosowego, banan, limonka. Mniaaam.
Fikusna ta Twoja dziewczynka. I taka podobna do mnie. Ja bez budzika wstaje po 5. Uwielbiam poranki, ale nie zawsze lubie spedzac je sama. Dlatego meza mecze, chociaz moglby sobie pospac do 9. Okrutna zolza jestem, ALE te poranki sa takie fajne i dzien dzieki temu dluzszy :))))) daj, przygarne Twoja mała, my sie we dwie dogadamy:))))
OdpowiedzUsuńOryginał z Ciebie, niewiele znam osób, które tak wcześnie wstają:) A małej nie oddam, choćby budziła nas o 3:)
UsuńZnam dobrze ten typ :D mój na szczęście ma już lat 13 i śniadanie sama zrobić sobie potrafi i matce przy okazji ;) Tez tak kiedyś będziesz mieć :D Ale teraz boli....wiem... A blogowania pod żadnym pozorem nie przerywaj!!! To jest wiosenne przesilenie połączone ze znudzeniem powodowanym nieustającą potrzebą nowego...hm...to też znam :D
OdpowiedzUsuńNie, nie przerwę, za duża ze mnie gaduła :) tylko taka jakaś bezpłodna pisarsko się czuję i sfrustrowała mnie ta niemoc graficzno-informatyczna. choć nie chcę, by Zośka kiedykolwiek miała 13 lat, perspektywa takiego ukierunkowania porannej energii jest pozytywna:)
UsuńBardzo lubię tego bloga, podoba mi się tu wszystko, ale tym dzisiejszym wpisem trochę jestem zaskoczona. Jeżeli dorosły człowiek decyduje się na dziecko to ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jestem, mamą dwójki dzieci i to o czym piszesz, że dziecko wstało o 6.30 to pikuś przy tym jakie ludzie naprawdę mają problemy z dziećmi. Małe dzieci potrzebują rodziców, ich obecności, miłości i pomocy w codziennych czynnościach. Takie jest życie. Szybciej niż Ci się wydaje przyjdzie czas że się odwróci na pięcie i tyle będziesz ją widziała, więc korzystaj z tego póki czas bo jeszcze za tym zatęsknisz. Wiele mam marzy o tym by być na Twoim miejscu, bo ich dzieci są np. chore i nigdy nie usłyszą z ich ust radosnego wstaaaaaaaaawaaaaaj. Masz fajne życie, dom rodzinę i ciesz się tym. Cała reszta to błahostki.
OdpowiedzUsuńMasz absolutną rację w tym, co piszesz, ale nie dostrzegłaś chyba ironii w tym poście:) pisałam to z przymrużeniem oka, choć rzeczywiście nie cierpię porannych pobudek i potrafię być przez chwilę burczeć i mamrotać na biedne dziecko:) A generalnie doceniam jej ciepłą obecność w naszym łóżku i nie zamieniłabym tych pobudek na samotne lenistwo, to jasne.
UsuńTakie przedwiosenne przemęczenie ;) Co prawda nie jestem mamą, ale inne zwątpienia rozumiem. Nie trać ducha :) Wiosna za pasem!
OdpowiedzUsuńta myśl mnie trzyma przy życiu, kop energii jest blisko :)
UsuńPolko, jakbym czytała o swojej Zosi ;) i zdradzę Ci, co u nas pomogło. Otóż, z lekkim wstydem i zazenowaniem, ale i w rozpaczy po licznych pobudzać o 5, zakupiłam absurdalnie drogi budzik, polecany na modnych blogach parentingowych.
OdpowiedzUsuńBudzik ma podświetlana dziewczynkę (u nas ma na imię Dorota ;), która albo śpi, albo się bawi. U nas zaczyna się bawić o 7. I kurcze, byłam w szoku, ale zadziałało! Jak Zofia przychodziła o 4.30, to odwoływalam się do śpiące Dorotki i odprowadzalam do łóżka. O dziwo bez wrzaski i krzyków. Teraz Zosia juz sama sobie to "czyta" i wie, że ma być w łóżku do 7. I trwa to już z miesiąc, a ja nadal tkwie w osłupieniu :)
uff, czyli jest nas więcej, bo chyba nie uwierzę, że to może mieć związek z imieniem:) pierwsze słyszę o takiej elektronicznej Dorotce, zaintrygowałaś mnie. Powiedz tylko jeszcze, ile twoja ma lat, ciekawa jestem czy 4,5-latka to jeszcze kupi:)
UsuńMoja za chwile będzie miała 5 lat :)
Usuńmam to samo w domu, tylko z mniejszym egzemplarzem. Ledwo się przejaśni a dziecko już nie śpi i tylko nawołuje ze swojego pokoju: Mama, mama, mama,mama, mama, mama, mama,mama, mama... do skutku, i tak nie pośpisz...
OdpowiedzUsuńto chyba najgorsze w posiadaniu dzieci, dla mnie przynajmniej nieprzespane noce i dni zaczynające się o 5 to masakra, nie jestem w stanie później normalnie funkcjonować. Choć jak ktoś wyżej napisał - decydujemy się na dzieciaki z dobrodziejstwem inwentarza. ech, ale czasem sobie człowiek musi ponarzekać:)
UsuńTata tu jakis nieobecny, tata nie moze wstac i porobic z dziewczynką tych ksiązeczek? pozdrawiam Marta
Usuńhehe, tata obecny, często wstaje i robi książeczki, w weekendy wstajemy od zawsze na zmiany, pod względem równości we wstawaniu nie dam na niego złego słowa powiedzieć. Tyle, że jak ona tak przylezie i gada, to on umie dalej spać, a ja już nie, mnie to wybudza dokumentnie. On też lepiej funkcjonuje po krótkiej nocy. A poza tym ja śpię od zewnętrznej:)
UsuńA moja córcia do niedawna była właśnie z tych dzieci, co śpią pięknie do 8-9! :)) Tyle, że w nocy potrafiła nam się obudzić o 2-3 i dwie godziny "wędrować" po naszym łóżku ( bo z prób usypiania jej w środku nocy w łóżeczku dawno już zrezygnowaliśmy, hehe ) Teraz wstaje maks. 6.30, ale za to śpi całą noc ciągiem i o dziwo, jaka ja potrafię być teraz o tej 6 rano wyspana! ;-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przypływu weny twórczej życzę :))
A, to ja już też bym wolała o 6, ale za to ciągiem:) dzięki!
UsuńNasze dzieci są z tych śpiochów i przyrzekam że nic do wieczornego kakałka nie dosypujemy :) ale faktem jest że wyrodni jesteśmy i jak któremuś się zachce wstawania o świcie (a w słoneczne, wiosenne dni bywa taka faza) to nas żadna siła z łóżka nie ruszy, no chyba że dziecko chore jest, to jasne. Biorą sobie z kuchni banana albo pozostawione w zasięgu rodzynki czy płatki i bawią się czekając aż my wstaniemy.
OdpowiedzUsuńkurcze, fajnie, ale z użycia liczby mnogiej wnoszę, że macie co najmniej dwoje :) to chyba łatwiej im jakoś się razem zorganizować. Zośce się to czasem zdarzało, zazwyczaj w weekendy, jak jej się to czekanie na nas dłużyło, znikała w pokoju z miską płatków czy bakalii właśnie i coś tam cudowała, ale ostatnio coś nie chce gadzina, no:)
UsuńKiedyś daj Boże i mnie czekać będa takie pobudki:))) caluje:))))))))))))))))))0 bądz dzielna :))) a przepis super skorzystam napewno :)))))
OdpowiedzUsuńhaha u nas to samo... w leci najgorzej,,,,mamaaaaa patrz slonce,...juz jest dzien....wstawaaaajjj glodna... pic... pokoloruj ze mna...:) coz sie dziwic...1 noc przespana byla w wieku 4 lat :) hmmm ..chociaz zawsze chcialam byc z tych co to rano wstaja ida pobiegac wycisna 2l soku pomaranczowego posprzataja wykapia sie i zrobia pro mejkap...ja nistety nie z tych..ale moze jak nas wlasne dzieci potrenuja jeszcze troche to kto wie :D
OdpowiedzUsuńoj, wiesz, co śmiem wątpić, że dzieciaki mogą zmienić nasze naturalne zegary. one je brutalnie ignorują, ale czy ja się kiedyś z radością przestawię na wstawanie bladym świtem? nie wierzę :)
UsuńCzasem trza się sfrustrować:))) A wiesz, że lepsze jest wrogiem dobrego? Twoja szata graficzna jest świetna, nie ma co kombinować!!
OdpowiedzUsuńps. nie wiem, czy poprawię Ci humor, ale pomyśl sobie, że ja od czterech lat mam pełne łóżko dzieci. noc w noc. noc w noc. lalalalala
zgadzam się - blog wygląda bardzo dobrze, jest przejrzysty, miły dla oka, taki po prostu ...sympatyczny :)
Usuńdzięki, moje ciśnienie na zmiany na razie zmalało. choć ja bym chciała jeszcze przejrzyściej:)
Usuńhehehe, Marta, tym pełnym łóżkiem mnie rozbawiłaś, to ile ty ich tam masz? :)
UsuńFaktycznie - widziałam różne zmiany :D Codziennie w pracy, do drugiego śniadania, czytam sobie dwa lub trzy Twoje archiwalne posty :) I ostatnio między pierwszym, a drugim szablon i układ kolumn się zmienił :) Śniadanie apetyczne, sprawdzę w weekend. A wodę "po szmacie" to chyba zaraz przygotuję.
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam wcześnie wstawać i przez całe studia jęczałam, że optymalną godziną na rozpoczęcie zajęć byłaby 9. Teraz chodzę do pracy na 7!!!! I nie zamieniłabym tego nawet na 7.30. Uwielbiam długie popołudnia, kocham to, że latem po pracy mogę przejść się nad morze (a do wody mam nie więcej niż wyjść z budynku :D).
Ściskam ciepło!!! :) Z zimnego i szarego Trójmiasta.
PS: Podobno jutro mamy mieć słońce :)
hehe, czyli ty widziałaś te eksperymenty. Próbowałaś koktailu? Z tymi popołudniami to racja, jak się już człowiek nauczy zwlekać, to potem sporo zyskuje.
Usuńp.s: jest słońce!
Hah u mnie dziś też 5:30 kopniak i pobudka a w brzuchu jeszcze :-) owsianka pyysznie wyglada - do zrobienia koniecznie! Pozdr ;)
OdpowiedzUsuńto niezły kopniak musiał być! słodka pobudka:)
UsuńTen blog to jeden z 4, które regularnie czytam, nie omijając żadnego wpisu.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy można to uznać za komplement, ale generalnie myślę, że to dość pozytywna sprawa, że mimo pewnej różnicy wieku i innych etapów w życiu, znajduję tu coś dla siebie. To chyba duży atut tego bloga, ze chociaż traktuje o sprawach domu, rodziny, ogólnie: "dorosłego życia", trafia on do studentki. :) Polka inspiruje.
A blog wygląda bardzo ładnie. Nie ma nic gorszego, niż ładujące się długo, wymyśle layouty. Prostota górą!
Heh, wiedziałam, że pojawią się głosy oburzenia w stylu "jak można nazwać dziecko zołzą za to, że budzi się rano", ale spokojnie, jak się zna styl poprzednich postów, to wyczucie lekkiego sarkazmu jest rzeczą zupełnie oczywistą :D
Owsianka wygląda pycha. Ile plus-minus czasu musi być w piekarniku? (jeśli rumieni się w kwadrans, to jest szansa, że ją sobie zjem w tygodniu, jeśli godzinę- musiałabym wypróbować jako śniadanie weekendowe).
Generalnie fajny pomysł, bo owsiankę można sobie gotować dzień wcześniej wieczorem i rano ją tak apetycznie odpiec :)
Pozdrowienia!
uznaję to za komplement:) Cieszę się, że różnica wieku i posiadanie rodziny nie dyskwalifikują mnie w oczach studentki, odmłodniałam jakoś po przeczytaniu Twojego komentarza:) dzięki za zrozumienie i miłe słowa! a owsianka chwilę dosłownie się piekła, jakiś kwadrans właśnie, dobry pomysł z takim przygotowaniem dzień wcześniej! Pozdrawiam!
UsuńMoja też mnie dziś obudziła koło 5, ale mocnym kopaniem od środka. Reszta jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuńA sposobem na kryzys twórczy jest po prostu rzadsze pisanie, bez takiego musu, że jak codziennie nie zamieszczę posta to...no właśnie, świat się nie skończy, a i wena wróci.
ooo, urocza pobudka:) no tak sobie właśnie ostatnio robiłam krótkie przerwy, choć też nie chciałabym wypaść z obiegu na dłużej. Ja ostatnio przekopałam sobie Twojego bloga i pięknie masz tam, no. A kącik Łusi śliczny!:)
UsuńNiech się nic nie zmienia plis plis plis. Wszystko jest idealnie :))
OdpowiedzUsuńhehe, na razie spokój. nawet nie wiesz, że mogłoby być lepiej, jeszcze będzie :)
UsuńOd nie dawna czytam twojego bloga i przyciągneła mnie jego treść. Ale skoro jesteś w temacie zmiany, logo i bloggera to mogę ci polecić świetną platformę (obsługa chyba jest tylko po ang, ale nie jestem 100% przekonana) - squarespace!! Ja używam i chociaż trzeba płacić, to jest to taka minimalna opłata, że nie poczujesz, a będziesz bardzo łatwym sposobem miała wygląd o jakim marzysz. Do tego wszystkiego, maja oni 24h support, czyli jeśli nie wiem jak coś zrobić, oni Ci to zrobią albo powiedzą jak :) jest inaczej niz na bloggerze czy na wordpressie, ale szablony jakie oni mają i możliwości ich zmieniania są NIEWIARYGODNE i PIĘKNE!!!
OdpowiedzUsuńzobacz mój blog - zapraszam :)
jak napiszesz na priv z jakimiś pytaniami to Ci mogę pomóc :)
ps, tez mam córcie co wędruje w nocy. Co miesiac jej się przestawia: raz nie przychodzi całą noc, raz od 24:00 jest z nami, a innym razem od 3:00 - trzeba wytrwać :)
nie słyszałam o tym, sprawdzę na pewno, dzięki! :)
UsuńMuszę to napisać!!!! zostaw bloga takim jaki jest, bo prostota w formie jest fajna, czytelna. Prowadź go tak jak prowadzisz -jesteś oazą normalności-w pozytywnym słowa znaczeniu- wspaniale plasujesz się po między blogerkami-idealnymi matkami idealnych dzieci w idealnych ciuszkach, które nigdy się nie brudzą, a sarkastycznymi babami, ironizującymi wszystko, wszystkich. Prowadź go dla nas:) to taki egoistyczny postulat.
OdpowiedzUsuńP.S. Zmiana layout'u przeraziła mnie tak, że zajrzałam tu dopiero po kilku dniach...odetchnęłam z ulga.
Pozdrawiam, niezmiennie uwielbiam !
Pychota! :)
OdpowiedzUsuńUwaga, uwaga! Zgłaszam, że nie ma przepisu w spisie treści! Szukałam dziś na śniadanie i musiałam posłużyć się googlem ;)
OdpowiedzUsuńo_o. już dodaję:) dzięki!
Usuń