Tulipany, goździki, bagietki, rogaliki - zostałyśmy dziś z Zośką uhonorowane jak należy - kwieciem i śniadaniem. Pan mąż i ojciec pofatygował się z rana po świeże pieczywo, twarożki i pomarańcze na sok, spotkał w tym sklepie podobnych sobie, którzy tuż po otwarciu, dzierżąc w dłoni 5,55 kupowali licznie bukiety dla swoich drugich połówek, jak mniemam. Bo kto dziś nie kupi, ten trąba, obowiązkiem jest czcić i doceniać.
A doceniać należy dziś nasz trud codzienny i znój. Dziś tulipany, goździki, niektórym paniom to może nawet śniadanie podadzą albo nie pozwolą naczyń pozmywać - niech se kobita odpocznie przy święcie. Ten bukiet za 5,55 to dla wielu kobiet jedyna zapłata za cały rok obsługiwania rodziny. Za taszczone siaty, wydawane obiady, za kanapki do pracy, za czyste podłogi i wyprasowane koszule, za ogarnięte dzieciaki, organizowanie życia całej rodzinie, za pamiętanie o klasówkach, rachunkach, wizytach lekarskich. Taki wiecheć dziękczynny, żeby nie było, że nikt nie docenia.
Podziękujmy dziś więc wszystkim paniom, za to, że są takimi frajerkami. Za to, że wciąż godzą się pracować za mniej niż ich bardziej leniwi i przebojowi koledzy. Za to, że wciąż wierzą, że faceci mają dwie lewe ręce i sądzą, że zrobią wszystko lepiej, więc same kąpią dzieci, wycierają kurze i gotują obiady. Podziękujmy dziś wszystkim paniom, że są takie ładne i miłe, że tak o siebie dbają, że dały sobie wmówić, że muszą być szczupłe, pachnące, ufarbowane i umalowane. Dzięki, dziewczyny, dzięki Wam życie milionów mężczyzn jest łatwiejsze. Dzięki, że tak to wszystko fajnie ogarniacie. Naprawdę, szacunek - bez Was faceci jedliby tylko pizzę na telefon i chodzili w dziurawych skarpetkach. Że ciężko Wam? Życie. Ktoś to musi przecież robić, bez tego mężczyźni nie posuwaliby spraw naprzód, nie byłoby rozwoju gospodarczego, postępu, wzrostu, wojen. No i ładniej jest z Wami, kwiatuszki Wy nasze, hehe.
To jest mniej więcej to, co ja myślę o dzisiejszym święcie. Miłe te tulipany i śniadanie, ja nie powiem, powyższe akapity nie opisują też na szczęście podziału prac w moim domu. Pewnie powiecie podobnie - że już nie są tacy źli Ci nasi faceci, pomagają nam przecież. Pewnie każda czasem się złości, że oni zachowują się jakby srajtaśma wyrastała na łazienkowych drążkach, a lodówka wypełniała się sama. Ale nie jest tak źle - pomagają.
A ja dziś nie myślę o tym, że coraz więcej kobiet osiąga sukces, tylko o tym, jak wiele wciąż uderza głową w szklany sufit. O wszystkich zarządach wszystkich firm, w których tylko tuczą się garnitury. Nie o tych mężach, którzy wstają w nocy do dzieci równie często, co ich żony. Tylko o tych żonach, które nie mają dokąd uciec od swoich oprawców. Kolejny 8 marca, znów tulipany, jest miło, a Polska wciąż nie ratyfikowała Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Nie myślę o facetach, którzy szanują swoje koleżanki, tylko o aroganckich szowinistach, którzy nadal klepią swoje sekretarki po tyłkach. Dziś znów myślę o tym, że jesteśmy niesamowite, ale często jeszcze za słabe, by sięgać po swoje. Dzisiaj znowu przypominam sobie te słowa:
"Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską."
(Wisława Szymborska, Portret Kobiecy)
Życzę Wam dziś, byście zawsze czuły swoją siłę i nigdy nie dawały się wykorzystywać.
No i ładnych bukietów (nie mylić z wiechciem dziękczynnym)!
Nie sposób się nie zgodzić. TYLE!
OdpowiedzUsuń;)
No ale właśnie sama określiłaś jak to wygląda...mimowolnie. "Pomagają"- to znaczy co? "Pomagać" to znaczy w tym ujęciu dołączać się do pracy, jaką wykonuje głównie kto inny. Dlaczego we współczesnym świecie, gdzie zawodowo pracujemy tyle samo, co faceci, oni nam "pomagają"? Hę?
OdpowiedzUsuńUżyłam tego słowa całkiem swiadomie, mi też ono rzuca się w oczy. I szlag mnie trafia, gdy koleżanki chwalą mężów, że im tak "pomagają" właśnie.
UsuńTrafione w samo sedno :(
OdpowiedzUsuńSzymborska <3
OdpowiedzUsuńDobrze napisane... Mam szczęście, będąc w tym miejscu, przy tej osobie. Czasem myślę, że gdybym trafiła inaczej, to przecież bym się nie dała, nagwizdać na takiego, dać kopa i na razie, tymczasem to wcale nie jest takie proste i często właśnie nie potrafimy zrobić tego, co powinnyśmy.
Pozdrawiam!
:)) He, he, mam ten sam bukiet, też dostarczono mi dziś pieczywo a Łonemu zasunęłam jajem ;) A ja myślałam, że tacy oryginalni jesteśmy...:)))
OdpowiedzUsuńDzisiejszy wpis jest po prostu najlepszy (chociaż ja na mojego pana Męża też nie mogę narzekać). Pozdrawiam. Ola
OdpowiedzUsuńPrawda, prawda, święta prawda! Dlatego my babki musimy trzymać się razem i wspierać. Solidarność jajników ;)
OdpowiedzUsuńKochane - jak słyszę słowo - "pomagają" szlag mnie trafia!! Wydźwięk słowa jest jasny - my musimy, oni mogą.......... Całe szczęście mój mąż już się nauczył że nie "mi" pomył naczynia, nie "mi" poszedł do sklepu itd. Kto jest aktualnie w domu ten robi - i tyle :) Trzymajcie się i nie dajcie :))
OdpowiedzUsuńKiedyś w dużym rodzinnym przyjęciu, znajoma teściowej zapytała się mnie: czy Tomek mi pomaga w domu? Ja powiedziałam, że nie. Babcia męża, aż cmoknęła z niezadowoleniem, bo każdy widział, że Tomek zajmuje się dziećmi. Ja zrobiłam znaczącą pauzę i powiedziałam. "Tomek mi nie pomaga, Tomek zajmuje się dziećmi. Ma ręce, głowę i jest ich ojcem. Czemu miałby tylko pomagać? Ma równe prawa i obowiązki."
OdpowiedzUsuń