Wątróbka, owsianka, gulasz, grzybowa...to dla mnie dania z kategorii "brzydkie, a dobre". Są też kaszanki, ozorki, flaki, pasztetowe, ale ja nie o nich dziś, to dania brzydkie i niedobre po prostu.
Jakkolwiek ciężko w to uwierzyć, szare bywa zdrowe, zdarza się też szare pyszne. Obie te cechy ma pasztet z soczewicy, a w zasadzie wszystkie trzy, bo jest też brzydki. Od dawna chciałam go zrobić, nigdy nie jadłam, a jakoś zawsze wiedziałam, że będzie pyszny. No i jest, ma taki grzybowo-orzechowy posmak, łagodny, bo nie doprawiałam go mocno. Pyszny na razowym chlebie, z rukolą i pomidorem, z odrobiną chrzanu, z cebulką i kiszakiem. Mój nadaje się tylko do pieczywa, bo postanowiłam upchnąć całą masę w jednej, dość głębokiej foremce - nie polecam. Zróbcie pół porcji albo dwie keksówki, wtedy lepiej się w środku wypiecze, mój jest zbyt luźny, żeby go kroić i jeść same plastry.
Z podanych ilości wyjdzie duża blacha lub dwie małe keksówki, generalnie dużo, jeśli chcesz uzyskać tylko małą foremkę - zmniejsz ilości o połowę (sos sojowy, ziele, listki laurowe - do 2).
Przygotowanie:
- w osobnych garnkach ugotuj soczewicę i kaszę jaglaną
- cebulę pokrój w kostkę, rozgrzać kilka łyżek oleju na patelni i wrzuć cebulę z liśćmi laurowymi i zielem angielskim.
- smaż na niedużym ogniu do czasu, aż cebula się zeszkli, wyjmij przyprawy
- wszystkie składniki (soczewica, kasza, cebula, olej, sos sojowy, szczypta soli i pieprzu, wyciśnięty czosnek) umieść w naczyniu i zmiksuj przy pomocy ręcznego blendera na gładką masę (spróbować i ewentualnie dopraw bardziej, jeśli trzeba)
- foremkę wysmaruj olejem i wylej masę pasztetową
- piecz przez godzinę w 180 st. (jeśli wierzch zanadto się spiecze, przykryj folią), po tym czasie trzeba jeszcze studzić pasztet przez całą noc/dzień w foremce
Kontynuując wątek brzydkiej strawy, przygotowałam nieefektowny makaron. Pyszny był za to niesłychanie.
W zasadzie niewiele jest dań z pełnoziarnistego makaronu, które
wyglądałyby soczyście i świeżo, taki już ma kolor szaro-bury, lecz w tej
szarzyźnie tkwi jego siła. Zrobiłam go w kilka minut i uznałam, że to połączenie smaków jest warte podzielenia się. Było w nim wszystko, co lubię: coś miękkiego i coś chrupiącego, coś słonego i coś delikatnego. Nie pływał też w żadnym sosie, czyli dokładnie tak, jak lubię. Do powtórki zdecydowanie.
Brzydki makaron
(lecz pyszny, szybki i zdrowy)
(3 duże porcje)
Składniki:
- pół opakowania makaronu pełnoziarnistego świderki
- 3 plastry prosciutto lub innej dojrzewającej wędliny
- garść orzechów włoskich
- garść czarnych oliwek
- 3 łyżki czerwonego pesto
- plaster fety
- opcjonalnie: czosnek niedźwiedzi
Przygotowanie:
- makaron ugotuj, odlej, zabezpiecz przed sklejaniem kilkoma kroplami oliwy
- w garnku lub na patelni rozgrzej łyżkę oliwy, porwij szynkę na drobniejsze kawałki, orzechy pokrój niedbale lub pokrusz na mniejsze kawałki, dorzuć do szynki, oliwki pokrój na i też dodaj do garnka
- dodaj makaron, pesto, czosnek niedźwiedzi (lub inną zieleninę), podgrzewaj chwilę, cały czas mieszając
- wyłóż na talerze, posyp fetą
Dziękuję dziękuję dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńZ brzydkiego jedzenia dla mnie najbrzydsze są flaczki. Przyznam że z powodu samej nazwy i wyglądu nigdy nie wzięłam do ust:)
OdpowiedzUsuńSuper przepisy! Pasztet będzie ładniejszy, jeśli dodasz do środka oliwki i curry, które nada ładny kolor. Ale pasztet ma to do siebie że nie musi być ładny.
Ponieważ jestem wegetarianką już od dwudziestu lat, to przyzwyczaiłam się do tego brzydkiego jedzenia, bo sojowe itp strawy z reguły wyglądają średnio ;) Z przepisu na pasztet na pewno skorzystam, bo staram się korzystać z każdego urozmaicenia soczewicy , którą jadam dość często z racji małej ilości białka w moim jedzeniu . Ja też robię pasztety soczewicowe, sojowe itd, ale z kaszą jaglaną, którą swoją droga uwielbiam, jeszcze nie robiłam. Dzięki za dobre podpowiedzi ;)
OdpowiedzUsuńPs.A Twój artykuł o niejadkach jest świetny, zgadzam się w 100%!
Pozdrawiam. Ola.
Ja też ten pasztet robiłam z tego oryginalnego przepisu, którym się inspirowałaś. Niebawem spróbuję w Twojej wersji. :) A co do rozpadania się pasztetu, to jest to, z mojego doświadczenia, kwestia giętkości tej formy, a nie jej wysokości. Ja robię pasztety w szklanych keksówkach i nawet gdy pasztet jest wysoki to się tak nie rozpada. Ta Ikeowska forma, mimo że śliczna, zawsze tak robi wszystkim wypiekom: pasztetom, ciastom... Wszystko wychodzi w niej takie rozlazłe... :) Pozdrawiam, Dorota
OdpowiedzUsuńInspirujesz, oj tak! :) Jutro zabieram się za ten makaron (poprawka, w niedzielę, albo poniedziałek ;)) a może nawet za pasztet (kocham to słowo, pasztet...)
OdpowiedzUsuńOstatnio także przerzuciłam się na to "wszystko zdrowe" , no ale póki co by się nie zniechęcać przygotowuję to ładne, no ale zrobię wyjątek chyba jestem już na to gotowa, hehe :) Pozdrawiam!
Pyszności! Zdecydowanie coś dla mnie :) Fajnie,że tu trafiłam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Protestuję przeciwko mówieniu, że flaki są niedobre! Są przepyszne! A to mięsko jest mniammnuśne! :)
OdpowiedzUsuńPasztet przygarniam! Chętnie zrobię - brzmi nieźle:)
OdpowiedzUsuń