"Maamoooo" - mówi Zośka - "A czasami może się zdarzyć, że ktoś może umrzeć. Jak jest bardzo stary, jak dziadek Gienio. Dziadek Gienio może umrzeć, i babcia Miecia też, bo oni są bardzo starzy. A jak umrą, to już nie będą mogli wcale nic gadać."
I tak prawie codziennie ostatnio, na tapecie mamy aktualnie: śmierć, dzidzię, kupę i dupę. Serio, młoda układa wciąż rymowanki o swoim tyłku lub stolcu, zarykując się przy tym tak, że spada z krzeseł i krztusi się obiadem. No boki zrywać po prostu. Kiedy akurat nie o wydalaniu, to o umieraniu. Kto umrze pierwszy, albo że jak już umrę, to sobie przekłuje uszy. Pytania o wędrówkę do nieba trochę mnie krępują, niewiele wiem o transcendencji. Jej fascynacja życiem oczywiście musiała dotknąć akurat najtrudniejszych od wieków zagadnień, odpowiadam więc niepewnie na pytania o narodzinach, o dzidzi, o starości, śmierci i niebie. Kupę i dupę ignoruję, czekam aż jej przejdzie.
Albo uciekam już od niej, przytłoczona ciężarem gatunkowym filozoficznych rozważań czterolatki. I po jednej takie wyjątkowo zabawnej pieśni o kupie uciekłam wczoraj do kuchni. Rozejrzałam się po szafkach, rozważając, jakie mam opcje i okazało, że niewiele. Ale miałam banany. A jak masz banany, mąkę, cukier, jedno jajko i sodę, to już jest coś, to
jest materiał na coś wybitnego. Na wilgotny, aromatyczny bochenek,
ciężki, mokry, intensywny i - co tu dużo gadać - cudowny po prostu.
Najbardziej lubię go z nutką cynamonu i gdy chrupią w nim włoskie
orzechy. Zero miksowania, zero chlewu i syfu,
zero wysiłku, jedna miska, składniki, które zawsze masz w domu. A jak
nie masz, to się ogarnij i za tydzień już miej.
Składniki:
- 3 lub 4 dojrzałe banany, rozgniecione
- 1/3 szklanki roztopionego masła
- 3/4 szklanki brązowego cukru
- 1 roztrzepane jajko
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- szczypta soli
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- łyżeczka cynamonu
- 150 g orzechów włoskich
Przygotowanie:
Rozdziabać banany widelcem na papkę, wymieszać ją z roztopionym masłem (w wersji kryzysowej od biedy może być też olej).
Wmieszać roztrzepane jajko, cukier, wanilię. Na końcu dodać mąkę
z sodą, cynamonem i szczyptą soli. Wsypać posiekane orzechy, wymieszać, przelać do keksówki.
Piec przez godzinę w piekarniku nagrzanym do 180°C.
Zawsze podżeram jeszcze lekko ciepły, ale tak naprawdę najlepiej smakuje na drugi dzień, gdy zrobi się taki ciężki i mokry. Świetna rzecz na słodkie śniadanie.
źródło przepisu: Moje Wypieki
uwielbiam chlebek bananowy :) a ciężkie pytanie mam już na szczęście za sobą ;)) ale na ich miejsce przychodzą inne :)
OdpowiedzUsuńkiedy mój syn miał jakieś 5/6 lat był święcie przekonany ,że gej to taki sprzedawca w sklepie ;) kiedy nas o tym poinformował nasze buzie nie u miały się domknąć ;) ale jak to pytamy ? skąd ta wiedza? no przecież w filmie było...
zdarzyło mu się raz wkroczyć na siusiu i akurat na ten temat :) a że przy okazji pan był i gejem ( tutaj przytaczam dokładne nazewnictwo filmowe ) i sprzedawcą...
wniosek nasunął się sam :) zrozumienia sensu samego słowa oczywiście nie znał :)
hehe, świetne! :)
UsuńJak widać, nawet kupa może stać się punktem wyjścia w kreowaniu potraw wyjątkowych ;) To się nazywa geniusz kulinarny :)) Pozdrawiam, a przepis sobie zapisuję :)
OdpowiedzUsuńale to zabrzmiało...od kupy do ciasta krótka droga :)
Usuńhehe w tygodniu robiłam chlebek bananowy, ale w myślach edytowałam wszystko poza tym co w misce;) kara przyszła szybko, mimo że godzina oczekiwania na to cudo mijała za wolno. mój banana bread okazał się być dead, bo zapomniałam o sodzie. Tak więc właśnie oczekuję na niewybrakowny egzemplarz, już cudnie pachnie, ale jak zwykle każe na siebie czekać...
OdpowiedzUsuńz takich pomyłek też powstają czasem genialne sprawy...tak powstało brownie! :)
Usuńaż ślinka leci ;)
OdpowiedzUsuńMam czterolatka w domu i podobne tematy kupa, dupa, cycki. Pewnie to taki wiek, co do przepisu to zapisuję wygląda świetnie.
OdpowiedzUsuńwygląda na to, że rzeczywiście prawo wieku, rodzice czterolatków pocieszają mnie, że u nich to samo:)
UsuńNo cóż każdy z nas musi przejść przez pewne etapy w swoim życiu:) Chlebek bananowy wygląda i "brzmi" smacznie, chyba wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńwypróbuj koniecznie, łatwizna, a taaaaka pyszna.
UsuńJakie subtelne przejście od kupy do ciasta bananowego :) Rozbroiłaś mnie Agnieszko!!!
OdpowiedzUsuńA tak poza wszystkim, to nie przejmuj się. Mój syn na przykład nauczył się w szkole od jakiegoś wybitnie uzdolnionego kolegi, pierdzenia pachą. I robi to teraz wszędzie i przy wszystkich. Też czekam aż mu przejdzie..., bo mam wrażenie, że moje negowanie tego zachowania przynosi zupełnie odwrotne skutki niż bym chciała...
Zapraszam do siebie na bloga, jak będziesz miała wolniejszą chwilę ;)
klimatdomu.blogspot.com
Fajnie piszesz...Właśnie polubiłam Twoje poczucie humoru:)) A co do tematu, to moja czterolatka podejrzała ostatnio tatuńcia w łazience i przyleciała zaaferowana "Mamo, mamo, ale tata ma wieeeelkiego siusiaka!" Cóż, konkurencję z przedszkola pewnie deklasuje:)))
OdpowiedzUsuń