Kiedy zapraszam gości i zaczynam planować menu, w mojej głowie rodzi się milion pomysłów. Skrócenie tej listy do kilku pozycji przychodzi mi z trudem, zapominam zazwyczaj, ile pracy mnie czeka, chcę ugotować i upiec milion rzeczy i w rezultacie zazwyczaj przesadzam. Przygotowuję tyle, że zanim przyjdą goście w nogach mam kilometry zrobione na trasie lodówka - blat kuchenny - zlew, boli mnie kręgosłup i widzę podwójnie.
Tak też było i wczoraj, miało być tylko coś do piwka i zwykłe piątkowe spotkanie przy czymś smacznym jako zagrycha do rozmów i śmiechów. Miało być, a wyszło jak zwykle. W warzywniaku rzucili figi, dorwałam piękne kurki, cudowne pomidory oraz gruszki nad gruszkami i miałam też ochotę zrobić coś czekoladowego. Powstały więc dwie focaccie: kurki+pleśniak+czarne oliwki oraz pomidory+rozmaryn+parmezan, sałata z prosciutto, kozim serem, figami i dressingiem malinowo-balsamicznym. Na deser tarta z gruszkami i mus podwójnie czekoladowy z malinami. W rezultacie tego przepychu, wypełnieni włoskim chlebkiem, sałatą i tartą goście, przy musie powiedzieli mi "pas". Jeden śmiałek spróbował, delektował się w trakcie, potem niestety żałował, pozostali wzięli na wynos:)
Dziś będzie o tym musie, bo wyszedł wspaniały - puszysty i bąbelkowy, aksamitny i obłędny. Kolejna (po smaku) istotna dla mnie sprawa to chyba jednak nie wygląd (miejsce trzecie), a konsystencja. Uwielbiam jedzenie, które ma na zewnątrz jakąś kruchą chrupkość, wewnątrz miękkość i delikatność. Mam też słabość to musów - to uczucie, gdy rozpływają się ustach i rozcierasz o podniebienie te pęcherzyki powietrza, mhmmmm.
Mus podwójnie czekoladowy
z malinami
Składniki
(na
5-6 niedużych porcji, ale nie polecam dużych - mus jest intensywny,
zostawi po sobie lepsze wspomnienia, gdy zje się go troszeczkę):
- 400 ml śmietanki kremówki 30%
- dwa białka
- 3 łyżeczki żelatyny
- 100 g gorzkiej czekolady (70% kakao)
- 150 g białej czekolady
- cukier waniliowy
Przygotowanie:
- Zacznij od rozpuszczenia czekolady w kąpieli wodnej: w dwóch osobnych rondelkach ciemną i białą.
- Żelatynę zalej w szklance odrobiną zimnej wody, dobrze wymieszaj.
- Jajka sparz wrzątkiem (przelej, nie trzymaj w nim, bo białko zacznie się ścinać), oddziel białka i od żółtek, ubij z białek sztywną pianę.
- Śmietankę ubij na sztywno, dodaj cukier waniliowy, ubijaj, aż się rozpuści.
- Żelatynę zalej 1/4 szklanki wrzątku, zamieszaj dokładnie, by nie było grudek, przestudź przez chwilę.
- Do śmietany z wanilią wlej żelatynę, zmiksuj porządnie, by idealnie się połączyły, następnie dodaj pianę z białek, zamieszaj delikatnie łyżką.
- Masę podziel na dwie równe części, do jednej wlej przestudzoną ciemną czekoladę, do drugiej - białą.
- Białą masę wstaw do lodówki, ciemną przełóż do pucharków, miseczek, słoiczków lub kieliszków, wstaw na 10 minut do lodówki.
- Po tym czasie uzupełnij naczynią warstwą musu z białej czekolady, włóż z powrotem do lodówki.
- Przed podaniem połóż na wierzch świeże owoce: maliny, truskawki lub borówki.
Uwagi:
- Deser ścina się bardzo szybko, po godzinie jest już gotowy do podania.
- Przed jedzeniem niech ogrzeje się poza lodówką przez conajmniej kwadrans - będzie miał delikatniejszą konsystencję.
- Ja dodaję tylko jedno opakowanie cukru waniliowego, bo mus z białej czekolady jest bardzo słodki i równoważy się z lekką goryczką tego z ciemnej. Jeżeli jednak rezygnujecie z jasnej warstwy, trzeba by pewnie ten ciemny dosłodzić, powiedziałabym, że ze dwiema łyżkami cukru pudru, ale to według uznania.
- To jednak z najpyszniejszych rzeczy na świecie, należy zachować ostrożność, bo tak na oko ma z miliard kalorii.
Smacznego!