poniedziałek, 12 sierpnia 2013

człowiek, który lubi ciasteczka

Piekę ciasteczka, potem je jem (nawet całkiem sporo wsunęłam), by parę godzin później pojechać na plażę. Jeszcze do niedawna kolej rzeczy w moim życiu nie do pomyślenia. Mieszkam nad morzem, a od kilku lat w ogóle nie chodziłam na plażę. Dla większości zwykła rzecz: pieczenie ciastek i leżenie na plaży. Dla mnie to dużo. Coś, co dla wielu oczywiste, to dla mnie sukces: ściągam spódnicę bez jednoczesnego nerwowego wciągania brzucha. Nie, żeby nie było co wciągać, po prostu nie muszę. Mój brzuch, moja sprawa. Dotarło do mnie, że nie jest celem i pasją obcych ludzi analizowanie moich depozytów i niedoskonałości. 

Leżę sobie, ba, nawet siedzę (a każda kobieta wie, że to najmniej łaskawa dla brzucha pozycja) i mi dobrze. Słońce bosko wżera się w skórę, która, czuję, że już zaczyna mieć ten zmysłowy, słoneczny zapach. Dookoła mnogość i różnorodność ciał: chude i grube, średnie oraz całkiem wręcz ogromne, jędrne i nie, emerytki w białych stanikach i opalone dwudziestki. Patrzę, rozglądam się i nie, na serio jakoś nie widzę, by ktoś nadmiernie analizował rozmiar mojego tyłka. Może oślepia mnie słońce, a może niczym nie uzasadniona miłość własna, a może po prostu oświecenia doznałam, że oto właśnie wygodnie mi we własnym ciele. Wygodniej by pewnie było, gdyby to ciało jeszcze mniejsze było, ale myślę sobie, że jest optymalne. Dociera do mnie, że pierwszy raz od bardzo dawna mam to w głębokim poważaniu, jak wyglądam na stojąco, leżąco, czy coś się skądś nie wylewa, albo czy czasem coś gdzieś nie obwisa. Cudowne uczucie, dla chudych oczywiste, dla nas - nadmiernie lubiących ciasteczka - efekt wielu lat cierpień, rozterek i dylematów. 

Jeść czy chudnąć? Gotować czy czy głodować? Do niedawna życie było jak tragedia grecka - cokolwiek by nie wybrać, efekt niedobry. Szczęśliwa bowiem byłam zawsze gotując, karmiąc, jedząc, kombinując, łącząc aromaty. Równie bardzo lubiłam to uczucie, gdy co parę dni waga pokazywała coraz mniejsze wartości, wspaniale było wyciągać stare dżinsy i znów się w nich dopinać. Jak żyć - pytałam - jak? Nie widziałam rozwiązania, sądziłam, że jestem skazana na wieczne nieszczęście - albo jako żałosna kulka, albo smutny, głodny człowiek, który zapomniał już nawet, jak pachnie świeży chleb. Nie jestem chuda i chyba pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę. Wyglądam jak człowiek, który lubi ciasteczka. Nie - uzależniony od ciasteczek, tylko jak człowiek, który żyje, nie podporządkowując się maniakalnie żadnej idei ani przymusowi. 

Moje ciało nosi ślady macierzyństwa i ciasteczek, trudno, już potrafię z tym żyć. Jak miło jest kroić chrupiącą czekoladę, podjadać cierpkie porzeczki, oblizywać palce z surowego ciasta, lepić z dzieckiem kulki, wdychać te ciasteczkowe aromaty, a potem usiąść na balkonie ze szklanką zimnego mleka, z córką na kolanach i chrupać. No nie, nie zamieniłabym tego na kaloryfer na brzuchu, nikt mnie nie przekona, że przygotowanie i konsumpcja sałaty dają tyle samo radości. Póki ciastka nie wypierają z mojej diety owsianek, kasz i sałat, a ja mieszczę się w ubrania ze sklepów dla nieotyłych, póki mój mąż lubi mnie dotykać, póki zrelaksowana siedzę (!) na plaży, póty nie zamierzam zamieniać się w smutne liczydło kalorii, udające, że styropian jest smaczny czy że w życiu niepotrzebne są nam małe przyjemności. 

Niech żyje plaża i ciasteczka - wołam dziś i jest to mój ogromny sukces.








Ciasteczka z białą czekoladą, kokosem i porzeczkami

Składniki:

• 100 g masła
• 150 g mąki pszennej
• 1/3 łyżeczki soli
• 1/3 łyżeczki sody oczyszczonej
• 1/2 szklanki wiórków kokosowych
• 100 g brązowego cukru
• 100 g) białego cukru
• 1 jajko
• 100 g białej czekolady
• 100 g porzeczek - może być garść malin lub wiśni - też wyjdą super

Przygotowanie:

  • Czekoladę pokroić na małe kawałeczki
  • Piekarnik nagrzać do 160 stopni C. Przygotować dużą blachę (lub najlepiej 2), wyłożyć papierem do pieczenia.
  • Mąkę wsypać do miski, dodać sól, sodę i wiórki kokosowe, wymieszać.
  • W drugiej misce ubijać masło z dodatkiem brązowego i białego cukru przez około 5 minut. Dodać jajko i ubijać jeszcze przez około 5 minut.
  • Dodać sypkie składniki i zmiksować, dodać posiekaną czekoladę, porzeczki i delikatnie wymieszać dłonią lub łyżką (wolę dłonią - więcej frajdy z mieszania i oblizywania).
  • Nabierać po około 2 łyżki masy, formować kulki wielkości niedużej gałki lodów i układać ciasteczka na blaszce zachowując kilkucentymetrowe odstępy. Na jednej blaszce zmieści się nam około 6 kulek. Sam wierzch kulki spłaszczyć delikatnie dłonią (na około pół centymetra).
  • Wstawić do piekarnika  i piec ok. 15  minut, aż brzegi ciastek zaczną się delikatnie rumienić. Ciastka zastygają podczas studzenia, więc nie martwcie się, że wierzch jest jeszcze jasny, dzięki temu w środku pozostaną na długo ciągnące, na zewnątrz chrupiące. Ciasteczka trzeba ostudzić i dopiero wtedy zdjąć z blaszki.

Należy zrobić sobie dobrą kawę lub nalać szklankę zimnego mleka i jeść, chrupać, szamać, oblizywać palce, wydłubywać okruszki spomiędzy cycków i cieszyć się życiem.

 źródło: Kwestia Smaku (z modyfikacjami)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz