Bardzo się staram. Wymyślam, kupuję, dekoruję, sprzątam, przestawiam, organizuję.
Mam misję jakąś z tym pokojem normalnie. Już się tu chyba kiedyś zwierzałam, jak to wyłazi ze mnie dziewczynka, która dzieliła w dzieciństwie przejściowy pokój z bratem. Gdy ja układałam książki kolorami i wygładzałam narzutę na łóżku, on bawił się w wojnę i budował po swojej stronie bazy. Nic nie układał, narzuty nie miał. Ten kompleks i ta niezaspokojona potrzeba własnego, wypieszczonego kąta napędzają mnie, by wciąż udoskonalać te Zosine dziesięć metrów.
Dlatego od czasu ostatniego remontu i tamtej metamorfozy wciąż wprowadzam u Zośki jakieś zmiany. Usuwam niepasujące pozostałości poprzedniego wystroju (zacieram ślady po moim pomyśle na brąz i zieleń, ble), dokładam dodatki w nowej konwencji kolorystycznej. I tak pojawił się u młodej ikeowski przybornik - wózek RASKOG i kubeł na zabawki w tym samym odcieniu ciemnego turkusu. W sznurze Cotton Ball Lights wymieniłam kilka kul (brąz i zieleń na miętę i turkus) i - zgodnie z zapowiedzią - wymieniłam zasłony i lampę. Pamiętacie Little Room? To taki cudny sklep z wyposażeniem pokoików dziecięcych, robiliśmy kiedyś razem konkurs. Odkryłam wtedy u nich Young Deco - kolekcję lamp i tekstyliów z jakimś absolutnie gigantycznym wyborem wzorów i wiedziałam, że po remoncie coś u nich zamówię. I tak zawisł u Zośki różowy abażur - genialny, świetnie wykonany, daje dużo światła i pięknie się prezentuje. Ostatnio doszły też szyte na miarę zasłonki - turkusowe w drobne, białe groszki. Dwie warstwy materiału świetnie kryją, a wpustki nadają im starannego wyglądu. Pojawiło się też kilka innych nowych akcesoriów, ale o nich później, wymagają osobnej dokumentacji i wystąpienia w roli głównej.
A teraz smutna prawda - ten pokój tak nie wygląda. No, może poza rzadkimi chwilami, gdy Zosia jest w szkole, Hanka śpi i porządnie go wysprzątam. Albo akurat robię zdjęcia na bloga. Normalnie wala się na środku kilka kartonów i kocy, rząd zabawek, na biurku leży dwadzieścia osiem arkuszy papieru, pod biurkiem kilo ścinek i z siedem kredek. Normalnie po łóżku skacze mała dziewczynka, więc narzuta jest skotłowana, a poduszki w nieładzie. Zazwyczaj wala się tu pełno prac plastycznych wszelkiej maści - plastelinowych ludzików czy domków z kartonu po butach, częstym zjawiskiem są różne przyrodnicze znaleziska - trawy i liście, szyszki, kamienie i muszelki. W różnych miejscach śpią tu w dziwnych posłaniach przeróżne lalki i zwierzęta. Na podłodze leży drobna zawartość trzech walizek. Na łóżku stoi tipi, a na biurku jest sklep. Albo odwrotnie.
Czasami wzdycham do prostych i pięknych skandynawskich pokoików, minimalistycznych, czarno-białych, takich, wiecie, że tylko łóżko, biurko, designerska lampa i na białej podłodze tylko jeden stylowy kosz na zabawki, wózek dla lalek i lalka, oczywiście jedna. Potem zazwyczaj wzdycham głęboko i odpowiadam sobie na pytanie: gdzie wolę żyć - w domu czy w muzeum?
myszka w pudełku - Amazing Decor
pióropusz - Moi Mili
Nawet nie spróbuję Tobie opisywać chaosu panującego w pokoju mojej córeczki, bo tego nie da się opisać :-) mimo, że podobnie jak Ty, upycham te tryliony kartek, karteczek, karteluszek (tak, tak, też mam kreatywną duszę w domu) po drewnianych skrzyniach, zabawki, zabaweczki, pierdółeczki po wiklinowych skrzyniach to i tak jakiś mały trolik odpala ten wulkan i znowu lawa dziecięcych gadżetów
OdpowiedzUsuńzalewa pokój :-) no tak już jest i będzie i wiesz
co? dobrze, że oprócz nas dziecko się tym nie przejmuje (kiedyś to się zmieni) bo kreatywność do robienia bałaganu też jest fajna, ileż pomysłów na minutę musi być w tych główkach skoro w ciągu piętnastu minut dziecko potrafi nakarmić i utulić lalę, narysować i wyciąć kwiatek, ugotować obiad z pluszowych warzyw, poukladać klocki, zrobić stempelki, założyć strój wróżki i poczarować a potem jeszcze pobawić się kartonem po maminych skorupowych zakupach :-) fajnie tak...
Niedawno moje dziecię pojechało na weekend do dziadków, cała chata wysprzatana, pachnaca , w pokoju małej taki ład, że mam wrażenie, że pokój jest po jakiejś metamorfozie - tak było w piątek wieczór, bo w sobotę wieczór ten ład aż przeszkadzał i miałam ochotę sama w nim narozwalać :-) brakowało w nim tego chaosu, tej wszędobylskiej, ciągle nawijającej panienki...
Porzadek jest fajny, ale na dłuższą metę nudny ;-)
Ściskam Cię. Kama
to prawda, że to tempo bałaganienia świadczy o dzikim strumieniu pomysłów :) rzeczywiście za długo bez niej nie mogę, ale czasem pod jej nieobecność odpoczywam...od hałasu i bałaganu właśnie.
UsuńTen pokoik jest cudowny! Idealnydla dziewczynki... magiczny! Masz talent-misja spełniona. Efekt wymarzony :)
OdpowiedzUsuńbardzo Ci dziękuję :)
Usuńno właśnie dom czy muzeum- to bardzo trafne posumowanie :)
OdpowiedzUsuńJa wolę dom , też chciałabym więcej skandynawskich klimatów zaprowadzić ale nie moge bo nie mieszkam sama, ale powoli kolekcjonuję te dodatki . Pokój dzielę razem z dzieckiem i to wyzwanie plus moja twórcza praca i mamy chaos - względnie opanowany :)
ja też wolę dom, choć czasem żałuję, że nie wygląda on jak na norweskich blogach :)
Usuńno a zasłonki u Zośki no padłam , wspaniale pasują :)
OdpowiedzUsuńPięknie! Wszystko wygląda idealnie;) U nas w dziecięcym pokoiku też często chaos, wszystko na środku, tysiące najważniejszych "skarbów" wala się dosłownie wszędzie i tylko po moich porządkach pokój wygląda tak jak należy pięknie, delikatnie i.t.p przez jakieś...pięć minut;) Ale masz rację, toż to nie muzeum. Choć czasem zdecydowanie wolałabym żeby tam było mniej ekhm... chaotycznie;))
OdpowiedzUsuńJa też bym wolała, moja dusza pedantki cierpi katusze w tym bałaganie, który wytwarza Zośka. Nie miałam okazji Ci jeszcze pogratulować najmłodszego członka rodziny - gratuluję więc! :)
UsuńNo ale mimo wszystko ładny, jasny, przytulny pokoik. Dlatego gratulacje dla mamy za zgranie kolorystyczne przestrzeni dla małej kreatywnej damy.:)
OdpowiedzUsuńMój też na co dzień nie wygląda jak na zdjęciach i tez wzdycham do tych inspiracji, ale wiem, że to tylko stylizacja a nie codzienne życie ;)
OdpowiedzUsuńno szkoda, że życie nie wygląda jak te stylizacje. no i niestety młoda nie pozwoliłaby mi na taki pokoik, musi być kolorowo, więc moje czarno-białe marzenia odpadają
UsuńNo i co mam napisać? Chyba tylko po raz setny, że jestem zakochana w pokoju Zośki. Świeżo, jasno, dziewczęco. Pięknie. Jedno tylko mnie zszokowało - Ty i zielenie i brązy??? No way! Chyba se jaja robisz :-)
OdpowiedzUsuńheh, dzięki :) No, ale jednak, to tylko brzmi tak groźnie - pokój był biały z pudrowym różem, pastelową zielenią i akcentami brązu jeszcze do niedawna. Pasowało to do siebie ale było jakieś takie zdechłe :)
Usuńwspaniałe to królestwo Zosi! prześliczne
OdpowiedzUsuńHa! Zdradzę Ci tajemnicę - w pokoju mojej Millki też zwykle wala się pełno ludzików, koników, papierów, kredek oraz stwardniałych okruchów z ciastoliny. Zrzędzę z tego powodu ale też staram się zaakceptować. Też próbowałam wrzucić brązy do jej pokoju ale zostało przy… no właśnie… To miks kolorów chyba… Z całą pewnością jest to dziewczyński pokój, taki jak Ona chce, żeby był. I to jest najważniejsze. A u Was pięknie!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) no właśnie - nie pozwolą nam dziewczyny, żeby było za spokojnie, pstrokacizna musi być :)
UsuńMarzyłam o takim pokoju jako mała dziewczynka. Jest pięknie - kolorowo, słodko, dziecięco. Dom żyje, tętni życiem przy dzieciach, i choć klniemy w duchu stając bosą stopą na klocku, to i tak wiemy, że te widoki prędko miną i będziemy za nimi tęsknić. A Zosia za parę lat pewnie sama będzie dokonywała zmian wystroju :) Urządzanie pokoju dziecka dopiero przede mną, ale już wiem, że nie będzie monochromatycznie, no way!
OdpowiedzUsuńBoję się tego, co będzie za parę lat, serio...tak bardzo lubię, gdy wszystko jest tak, jak ja wymyślę :)
UsuńPrzepięknie skomponowane..Pewnie kiedyś Zosia Ci podziękuje, że żyła w pięknym otoczeniu, bo to podobno kształtuje w dziecku potrzebę piękna i dobry gust :)) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńno mam nadzieję, że trochę tym nasiąknie :)
UsuńHa ha kontrolowanie porządku w pokojach dzieci to syzyfowa praca ;-) co gorsza bałagan dzieciakowy rozłazi się na całe mieszkanie....
OdpowiedzUsuńNo tak już z tym jest :)
ciekawy temat poruszyłaś: dom czy muzeum? moja mama jest pedantyczna, wszystko musi być poupychane po szafkach. i zawsze gdy mieszkałam w domu rodzinnym czułam się jak w muzeum. cokolwiek było nie na swoim miejscu to był bałagan. Bardzo lubiłam odwiedzać moją koleżankę, u niej w domu zawsze na stole, półkach leżały jakieś przedmioty. podobało mi się, że wchodząc tam widziałam, że ten dom żyje - ktoś właśnie był w trakcie czytania książki, bo leżała otwarta na stole , ktoś robiła na drutach (kłębki wełny i druty leżały w koszu, jakby na chwilkę odłożone), ktoś właśnie pił herbatę zajadając ciasteczka ( okruszki leżały koło pustego kubka), ktoś będzie prasował (pranie leżało na krześle) itd itd.
OdpowiedzUsuńAle dorosłam, geny dały o sobie znać :( i też chciałam mieć muzeum :/ żeby było jak na tych wystylizowanych zdjęciach. niestety odpocząć i zrelaksować się mogę dopiero gdy wszystko jest na swoim miejscu ehhh
Ale walczę z tym, i ciągle sobie muszę przypominać, że nie musi być idealnie... że to jest mój dom, i w nim się mieszka a nie "wygląda idealnie".
Trzeba brać poprawkę na strony, blogi, gdzie przedstawione są te posprzątane, poukładane wnętrza. Dziecko bawiące się jedną lalką i jednym drewnianym wózkiem... zero plastiku, zero pstrokatych kolorów, zero porozwalanych po kątach skarbów dziecka... toż to takie same "kłamstwo" ja te laski na okładkach gazet, które na swojej skórze nie posiadają nawet porów :)
Masz rację, ja niestety mam zadatki na taką osobę jak twoja mama. Mam świadomość, jak to zatruwa życie rodzinie i jak niepraktyczne jest generalnie, dlatego walczę ze sobą, zazdroszczę innym luzu w tej materii, chciałabym dobrze się czuć w nieładzie. Ciężki żywot pedanta :)
UsuńPiekny pokoik, bardzo lubie ten przygaszony turkus. Zastanawia mnie jednak jedna sprawa. Gdzie jest szafa?? Gdzie trzymasz sukienki Twojej coreczki???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wieczorowa pora,
Magdalena
Ubranka Zosi trzymamy w częściowo komodzie, częściowo w innej szafie. Po remoncie miała mieć własną, ale natychmiast ją stamtąd zabraliśmy - pokój jest wąski, taki typowy, blokowy tramwaj. Szafa zwęziła go i zaciemniła - przytłaczające wrażenie.
Usuńjej jakie piekne kolory!
OdpowiedzUsuńPedantką nie jestem, raczej mąż ma do tego skłonność, ale bałaganu nie lubię i to silniejsze od lenistwa;)
OdpowiedzUsuńSama jestem na etapie przymiarek do urządzenia pokoju naszej dwulatki - z jednej strony chciałabym czasem, żeby było harmonijnie, katalogowo, ale z drugiej- to przecież pokój małej, skorej do zabaw dziewczynki, nie musi być monochromatycznie czy jak z okładki - to JEJ pokój i to ona ma się tam czuć najlepiej:)
czy łóżeczko to ikea?
tak, ikea. powodzenia w urządzaniu pokoju dla małej!
UsuńPokoik cudny.Urządzony ze smakiem. I fajnie że główny dekorator ma takie 'mądre' podejście do porządku i pozwala małej właścicielce po prostu w nim mieszkać;) A co do cudnych,minimalistycznych skandynawskich aranżacji- one są sztuczne i na pokaz. I niepotrzebnie wpędzają Nas w kompleksy. Bo gwarantuje,że w żadnym normalnym domu , w którym są dzieci nie da sie utrzymać takich sterylnych warunków( no chyba ,że dzieci związać i do szafy) ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba Cię rozumiem..przynajmniej raz na pół roku przestawiam coś w dużym pokoju...potem szaleje w pokoju u dzieci...
OdpowiedzUsuńi się delektuje swoimi aranżacjami..do czasu...gdy wpadnie "moja armia"...ale cóż , tak jak piszesz...lepszy rozgardiasz niż...muzeum :)
Jestem tu pierwszy raz i wszystko mi się podoba,napewno zostanę na dłużej,zapraszam też w wolnej chwili do mnie http://thirdfloorno7.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSkąd jest różowe krzesło?
OdpowiedzUsuńOczywiście cudnie u Ciebie!
OdpowiedzUsuńA skąd to biurko/stolik? Czyżby Ikea?