Starsza siostra. Ciekawa młodszej, kochająca, pomocna i troskliwa. Krnąbrna, uparta, zbuntowana, ciągle obrażona, cała w pretensjach.
Nie ma ostatnio dnia, żebym nie chlipała po kątach. Czuję, jakbym ją traciła. Bo choć miewała takie trudne okresy w przeszłości, co kilka miesięcy wracały do nas różne bunty i histerie, ten jest dla mnie najtrudniejszy. Byłam zbyt pewna siebie, sądziłam, że świadomość, wiedza i miłość uchronią nas przed syndromem starszej siostry. A tu dupa. Starsza siostra nie chce moich czułości, ona w nosie ma moje zainteresowanie. Czy jest zazdrosna - to pytanie padało non stop przez pierwszy miesiąc po narodzinach Hanki. A ona przecież nie ciągnie jej za uszy ani nie mówi, że jej nie znosi. Nie, nie sądzę, żeby była zazdrosna, to bardziej złożone trudne emocje, z którymi sobie ewidentnie nie radzi. Ja też nie, i to właśnie ta bezsilność wkurza mnie najbardziej. Bezsilność i moje własne uczucia, to że wpadłam w tę kliszę, choć tak bardzo się przed nią broniłam.
Bo oto okazuje się, że faktycznie zapominasz, że starsza siostra to też dziecko. Jej tylko pięć lat nagle stało się AŻ. Zrobiła się duża, urosła. I nie możesz znieść tej wiecznie rozlanej herbaty, tych rozsypanych kredek, tego, że ona nie mówi, tylko
wrzeszczy, nie chodzi, tylko biegnie i tupie, stuka, trzaska drzwiami,
wszystko robi z impetem, który drażni mnie niemiłosiernie. Wkurza mnie, że przytula się czystym płaszczem do zabłoconego samochodu i wrzeszczy nad głową usypiającej siostry. "Ciszej" to ostatnio najczęściej powtarzane słowo w naszym domu. Naprawdę nie podejrzewałabym nas o popełnianie tak podręcznikowych błędów.
Kiedy akurat nie tupie i nie wrzeszczy, nie obraża się i nie buntuje, a ja akurat nie wkurzam się na nią, to serce mi pęka. W ciągu jednego miesiąca jej spokojne, przewidywalne życie wywróciło się do góry nogami - zyskała siostrę, straciła status najmłodszej w rodzinie. A teraz jeszcze dwa mleczne zęby, wzruszyło mnie to symboliczne zakończenie wczesnego dzieciństwa. Ją chyba też, jakby czuła, że to jeszcze bardziej zbliża ją do dorosłości, której tak bardzo nie chce. Ona chce krzyczeć i skakać, tupać i trzaskać drzwiami z impetem, ona chce mieć tylko pięć lat. Dlaczego tak trudno jest pozwolić dziecku być dzieckiem?
Kiedy mogę, naprawiam swoje błędy. Podszczypuję i zaczepiam, prowokuję nasze dziewczyńskie chichoty, zmieniam głosy, maluję ją jak księżniczkę, proponuję partyjkę planszówki, pieczemy razem pierniki. Czas, choć najcenniejszy, pozostaje deficytowy, już nigdy nie będę go mieć dla niej tyle, co dawniej. Wpadam w kolejną kliszę, ale nie potrafię stłamsić w sobie tej potrzeby, żeby sprawić jej radość. Nie, nie kupuję jej miłości. Tak, pewnie troszkę zagłuszam wyrzuty sumienia. Zdałam sobie sprawę, że przede wszystkim - dodaję jej atrybutów dzieciństwa. Baloniki, chorągiewki, bębenki, dzieci na paradzie, kropki, kolory, zabawa i radość. W kolorowe ramki wkładam obrazki - króliczek, miś i cytrynka zamiast słów "pamiętam, że jesteś małą dziewczynką". Kolorowy pióropusz z pomponikiem, mój Szczerbaty Piorun najsłodszy.
Zestaw cudnych, kolorowych dodatków u Zośki pochodzi z Lamps & Co. To młoda, polska marka, specjalizująca się w fantastycznych lampkach i dodatkach do pokoików dziecięcych: poduszkach, pufach, pledach. Ostatnio w ich ofercie pojawiły się też cudowne ramki - lekkie i bezpieczne, bo bez szybki, lakierowane ekologicznymi farbami. Do Zosi wybrałam też duży, lekki puf oraz puszyste poduchy z kolekcji "dzieci na paradzie" i "baloniki" oraz lampkę z balonikami. Jak mówi właścicielka marki, która sama zaprojektowała wszystkie produkty - są one połączeniem skandynawskiej prostoty z odrobiną amerykańskiego luzu. Sama bym tego lepiej nie nazwała! Idealnie wpasowały się w kolorystykę i styl Zosinego pokoju, dodając element zabawy i beztroski jej poważnemu, pięcioletniemu, szczerbatemu życiu.Wspaniały pomysł na prezent i dla dziewczyn, i chłopaków!
pióropusz - Moi Mili
tipi - teepee.pl
króliczka - Sweet Village
Ojeju jak Wy tam macie ślicznie!!! <3 :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładne zdjęcia i te twoje dziewczynki... :)))
pozdrawiam ciepło
podejrzewam ze wiele matek czuje to co ty ale nie wiele umie to tak ładnie ujac w słowa.. trzymam kciuki za Was kobitki :D a pokoj bajkowy ( ale w takim gustownym znaczeniu ;p )
OdpowiedzUsuńboże, jakbym czytała o sobie i o naszej codzienności. a przecież już minęły 4 lata, młodszy się urodził.... niezbyt to pocieszające, że tak już będzie i nic tego nie zmieni...
OdpowiedzUsuńHmm, trudny temat. U nas jest trochę odwrotnie. Młodsza (2 lata) dyryguje, starsza (ponad 3,5) jest przez nią zdominowana. A nie jest to łatwe, bo ma naturę nadzwyczaj wrażliwą.
OdpowiedzUsuńnie łatwe to wszystko... ale poradzicie sobie:)
OdpowiedzUsuńswoją drogą przeslicznie urządzony pokoik:)
Filip miał rok jak urodziła się Blanka. Do dziś zmagam się z tym, że on przecież powinien wiedzieć, że jak ją pchnie to stanie jej się krzywda. Nie wie, jako niespełna dwulatek ma jeszcze prawo nie rozumieć takich ciągów przyczynowo skutkowych. Kierują nim inne intencje niż chęć zrobienia jej krzywdy, dla niego to zabawa. I tu przykłady można mnożyć.
OdpowiedzUsuńTemat trudny, ale nie wolno nam się poddać. Ile mam w sobie sił i intuicji staram się tą miłość dzielić, tak żeby żadnemu jej nie zabrakło.
Ale pieknie to napisałas :)) Pokoik Zosi cudowny :)
OdpowiedzUsuńMój brat jest ode mnie tylko rok młodszy, więc to tak, jakby był od zawsze. Nie pamiętam, jak było zanim się pojawił. Ale zawsze się zastanawiam, jak na pojawienie się rodzeństwa reagują starsze dzieci, takie które już zdążyły się przyzwyczaić, że są domową gwiazdą i wyraźnie czują, jak wiele się zmieniło, kiedy w domu pojawił się nowy człowiek. To musi być strasznie trudne, ale z drugiej strony to pewnie w dużej mierze kwestia przyzwyczajenia. Za jakiś czas dziewczyny będą miały swoje wspólne dziewczyńskie sprawy i wszystko będzie wyglądało inaczej.
OdpowiedzUsuńu nas to od tygodnia nowośc.. nagle moje maleństwo zrobiło się takie duże.. i choć zwariowała na punkcie młodszej, to mówi,że jest zazdrosna.. ale tylko troszeczke.. i tez jakby mniej sie chce do mnie przytulać, a za chwile marudzi ,że chce do mamy.. ( kiedy ja akurat karmie) i ,że o niej zapomniałam.. dlatego dużo dyskutujemy..moze łatwiej bo mała jasno określa swoje emocje..
OdpowiedzUsuńU mnie to samo. Moja Zosia chciała oddać Hanię do brzuszka jak się urodziła ( też miałam 5 letnią różnicę). Ty tylko karmisz ją i karmisz, słyszałam. Już nie miałam czasu na czytanie jej książek, na wygłupy, bo Hania po 2 godziny przy cycku wisiała. Traciłam ją z dnia na dzień. Teraz gdy ma już 10 lat, ta przepaść jest ogromna. Nie udało mi się zatrzymać jej dzieciństwa, bo została starszą siostrą i musiała być ODPOWIEDZIALNA, MĄDRZEJSZA, zawsze ustępować. Wiele teraz w niej złości. Ja codziennie obiecuję sobie, że to naprawię, że będę ją tulić, wygłupiać się, ale rano znowu specjalnie drażni Hanię, by ta płakała, znowu w plecaku ma tonę niepotrzebnych rzeczy a na biurku piętrzą się papiery i inne śmietki. Hania jest uprzywilejowana, a nie powinno tak być. Powinnam traktować je równo, zwłaszcza że sama byłam starszą siostrą, a nie umiem. Czemu?
OdpowiedzUsuńTwoja córka ma po prostu charakterek. Często rodzice zapominają o starszych dzieciach - też to odczuwałam będąc najstarszą z rodzeństwa. Myślę, że okres buntu jest przejściowy :)
OdpowiedzUsuńA co do pokoju - Jest niesamowity! Bajkowy. Jestem po prostu zachwycona tymi dodatkami! Masz gust-świetny gust. Warto polecić ten sklep...
W dodatku nie mogę niewspomnieć o tym, że zrobiłaś naprawdę cudowne zdjęcia! ;)
Dokładnie przez to przechodzilismy i dalej przechodzimy. Poprawa idzie ku lepszemu
OdpowiedzUsuńjako mama jednego dziecka nie znam takich problemów ale wierzę,że nie jest łatwo..za to wierzę,że dacie radę i za niedługo gdy obie oswoicie się z nową sytuacją będzie idealnie :)
OdpowiedzUsuńZosia ma cudowny pokój :)
Ja w zasadzie żyłam w błogiej nieświadomości że tak się stanie. Tylko podświadomie ostatni miesiąc ciąży spędziłam w całości z synkiem. Jeździliśmy na wycieczki autobuem, odwedziliśmy wszystkie place zabaw w okolicy i robiliśmy wszystko to na comiał ochotę. Chciałam mu dać wszystko z siebie tak na przyszłość. A teraz jak urodziła się Zuzia on wie że jest inaczej. Ale na Zuzie przygotowywaliśmy go z mężem przez całą ciążę. On ją kocha nad życie i tylko raz powiedział że on by wolał żeby Zuzia się nie urodziła bo mógłby w domu krzyczeć ;) Teraz jesteśmy miesiąc w domu razem non stop bo Jasio choruje i nie chodzi do przedszkola i mamy mały nas nowy rytuał. Ok godz 10-11 robimy sobie zajęcia z rytmiki i włączamy piosenki ulubione Jasia w stylu ogórka i kulfona i biegamy po domu (razem z Zuzia) i śpiewamy i krzyczymy i skaczemy i robimy wszystko to na co Jasio ma ochotę. Ma się wykrzyczeć i wyskakać :) i jest trochę lepiej. ALe teraz dużo częściej tuli się do mnie i mówi mi że mnie kocha (odkąd urodziła się ZUzia)...
OdpowiedzUsuńZnam te emocje... Wiem, że bardzo pomagają chwile spędzone tylko ze starszym dzieckiem - wyjście na spacer, nawet do sklepu, to stwarza poczucie "tylko JA i MAMA". I pomyśl, że kiedyś będą dla siebie ogromnym wsparciem... Chociaż minie jeszcze sporo czasu:)
OdpowiedzUsuńWitaj. Od jakiegoś czasu Cię "podczytuję" i czasem jakbym o sobie czytała...ale tym postem to już łzy moje, głęboko schowane wycisnęłaś :-) Mam 5 letnią Hankę i roczną Lilę i to co właśnie przeczytałam jest kropka w kropkę o mnie.Wrzaski, które wcześniej były czymś normalnym teraz irytują i drażnią podwójnie, tupanie, bieganie, wycieranie się o brudny samochód...kruszenie, rozlewanie, bałagan...ech, za wiele by wymieniać.Trwa to wszystko już ponad rok, i się staram jak mogę i szlocham wieczorami na kanapie gdy te Małpeczki już śpią i tak słodko wyglądają. Sama jestem starszą o 5 lat siostrą i wiem jak boli "strata" rodziców gdy na horyzoncie pojawia się nowe dziecko...a mimo to wciąż popełniam błędy. I każdego ranka Hania znów staje się w moich oczach Hanną, która powinna wiedzieć to i tamto a nie wie.Nie wie, bo ma dopiero 5 lat i też nie ma dwóch dolnych jedynek. I ja to wiem...a jednak chyba nie do końca :-(
OdpowiedzUsuńP.S. Pozdrawiam Was serdecznie. Twoja Zosia tak bardzo przypomina mi moją Hankę - to samo spojrzenie czarnookie, ten sam zadziorny uśmieszek ;-) Ciekawe co z Twojej Panny Hanny wyrośnie bo moja roczniaczka już doskonale charakterek pokazała (nie odbiega zbyt mocno od siostry :-))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobra, piszę tego posta na raty, jak wszystko inne, co od 5 miesięcy robię partiami, gdyż jestem mamą osobniczki nie śpiącej w dzień dłużej niż 15 minut, lubiącej powisieć na cycu i ząbkującej aktualnie...
OdpowiedzUsuńJa też Cię podczytuję, zawsze z zaległościami i podobnie jak Justa powyżej, kropka w kropkę, moje odczucia i obserwacje kserują się z Twoimi zdaniami w tym poście. I właściwie bardzo się cieszę, że nie jestem odkrywcza ani też osamotniona, co i tak nie usprawiedliwia mnie z małych i średnich grzeszków wobec mojej "starszej" 5 letniej córki. Miśka od niedawna ma aż 5 lat, bo została w czerwcu starszą siostrą aktualnie 5 miesięcznej Lilki ( uśmiech do Justy).
Podczytuję Cie tym bardziej, jak się doczytałam, że będziesz także mogła się pochwalić parzystą liczbą córek ;) byłam ciekawa Twoich spostrzeżeń, a teraz widzę Was w Nas sprzed 5 miesięcy. Wszystko stanęło na czubku ogona. I ja sie irytuję. pokrzykuję, upominam, uspokajam, nakazuję, jest "ciszej" a częsciej jest nawet "zaraz" lub "później" i Miśka jest właściwie tylko obrażona, zła, smutna lub naburmuszona, jak mawiam - negatwna. Tak na zmianę albo walczymy albo się przepraszamy. A powodów do dyskusji i walki jest jak wiesz, bez liku. Aż że ostatnio Miśka zbyt dużo choruje to ciągle musi przebywać w towarzystwie moim i swoje nieśpiącej, absorbującej siostry.
Zwykle się nie wywnętrzam na blogach, ale w tym obrazku zobaczyłam siebie :)
Niech no mi któraś z Mam powie, że to się po jakimś czasie naprostowuje...bo po 5 miesiącach wychowywania mniejszej ulewaczki i większej burczymuchy sama jestem nastawiona buntowniczo i minę miewam kwaśną.
Pozdrawiamy!!!!
U nas tez 5 letnia roznoca wieku. Kubusia nie nastawialismy na bajkowe zycie z mlodsza siostra. Mowilismy,tlumaczylismy ze bedzie plakac, ze mama bedzie musiala karmic i tak dalej. Na szczescie typowej zazdrosci u nas nie ma, chociaz faktem jest, ze czesciej chcd sie do mnie tulic, mowi ze mnie kocha. Ja staram sie gryzc w jezyk za kazdym razem kiedy chce powiedziec "ciszej" "nie krzycz"...nie raz skutkuje to obudzeniem Julki...wiem, jak bardzo wkurza ten 5 latek, ktory przeciez POWINIEN juz rozumiec, wiedziec, przewidywac. W naszych glowach. Bo tak naprawde nic nie powinien, nic nie musi. Jest dzieckiem na tych samych prawach co mlodsze rodzenstwo...staram sie pracowac nad soba...zeby On nie stracil. A tak latwo sie zapetlic w tym,wymagac, oczekiwac.
OdpowiedzUsuńPodczytuje Cię już od pól roku... i lubię do Ciebie zaglądać bo mówisz jak jest. Nie owijasz w bawełnę, nie słodzisz... Jak czujesz radość i szczęście to od razu to czuć, ale nie boisz się napisać, że wkurzasz się na dziecko, czy, że masz już wszystkiego dość. Bo chyba każdy tak ma, prawda? Aby były wzloty, muszą być upadki. Paradoksalnie podnosisz na duchu takim postem, bo człowiek sobie nagle zdaje sprawę, że nie jest sam. Że gdzie jest rodzeństwo (u mnie też 2 dziewczyny! Gabrysia prawie 4 latka i Iga 1 rok) tam musi być zazdrość. A gdzie dwoje dzieci i jedna matka, to nie ma opcji aby zadowolić je obie w 100% NIESTETY. Też ubolewam nad tym, że moja starsza córka od roku ciągle słyszy tylko "oj zaraz", " nie teraz", " ciszej bo obudzisz Igę". Przykro mi, bo była jedna, najważniejsza na świecie, a teraz jakby zeszła na drugi plan. Ona teoretycznie też nie wykazywała typowej zazdrości , w sensie nie chciała krzywdzić małej. Wpierw była ciekawa i kochająca, cieszyła się z siostry. Ale minęło kilka tygodni, zrozumiałam, że ta mała dzidzia zostaje z nami na zawsze, że mama i tata muszą dzielić czas, i się zaczęło-smutek. Jakiś czas to trwało, musiałam naprawdę dawać z siebie 200%, bo przez rok byłam w domu z nimi obiema, teraz Gaba poszła od września do przedszkola.. Z jednej strony się cieszę, bo wreszcie mogę nacieszyć się drugą córką. A z drugiej, mam wciąż wyrzuty sumienia, że nie jestem już taka fajna mama dla Gabci. Że za dużo od niej wymagam... Ale co zrobić, jak byłyśmy tylko 2 i Gaba coś "narozrabiała" jak to dzieci, to podchodziłam do tego z uśmiechem na buzi. Że moje dziecko jest prawdziwym dzieckiem i się uczy świata. A teraz cokolwiek zmajstruje to się zaraz denerwuje na nią, bo nie mam już siły na ciągłe sprzątanie, pilnowanie itd.
OdpowiedzUsuńNie ma złotej rady, nie może być bo matka jest tylko jedna, miłość się mnoży ale czas niestety dzieli. Jedyne co to dbam o to aby codziennie pobyć z Gabą sam na sam. Bez Igusi.
A swoja drogą, Iga do roku czasu była spokojna, wiedziała od urodzenia, że nie jest jedna i tez musi czasem poczekać, wykazywała wiele cierpliwości. Ale od kiedy skończyła roczek (3 listopada :) ) to też się zaczęła robic zazdrosna. Gdy widzi , że Gaba się do mnie tuli to wybucha płaczem i wpycha się między mnie a Gabę. I tak siędzę na tej podłodze, a one dwie moje córcie przepychają się na moich kolanach - ojj nie wiem czy śmiać się tu czy płakać. Dobrze, że za 15 lat będziemy to wspominać z uśmiechem na buzi :))
U nas różnica wieku ponad 5 lat. Starszy syn. Też się czasem łapię na tym, że przecież On powinien już to wiedzieć, że robi się tak a nie tak. No ale co mogę? Mogę się tylko starać i kochać. Reszta przyjdzie.
OdpowiedzUsuń