"Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty.
To też nie diabeł rogaty (...)
Miłość to żaden film w żadnym kinie
ani róże ani całusy małe, duże."
Śpiewa Happysad i ja się z tym totalnie zgadzam, żeby nie było. Z całą świadomością istnienia całego wachlarza opcji na okazywanie uczuć, dużo bardziej oryginalnych i wzniosłych niż ciasteczka czy pralinki, przesyłam Wam dziś kolejną opcję słodką, kulinarną i handmade. Bo mimo wszystko uważam, że gotowanie i pieczenie dla kogoś to fajny sposób, by powiedzieć "chce mi się dla Ciebie zagniatać ciasto, wałkować, wycinać i piec, żeby Ci sprawić przyjemność". Uwielbiam robić kulinarne prezenty, bo to znak, że nie szkoda mi dla kogoś czasu, że o nim myślałam dłużej niż wybierając kwiatka. Jeśli do tego dołożysz staranność opakowania: jakaś bibułka, pudełeczko, miłosny liścik, to ja nie sądzę, żeby istniał twardziel, który by się nie wzruszył. A jak się nie wzruszy, to ja naprawdę wątpię, czy to facet dla Ciebie. No chyba że on po prostu woli kotlety, to wtedy usmaż mu kotleta (bibułkę i pudełeczko pomiń).
Maślane serduszka z wiśniowym nadzieniem
Ciasto (proporcje bazowe, ja by uzyskać tę ilość, co na zdjęciu, przygotowałam je z półtorej porcji)
30 dkg mąki
20 dkg masła (miękkiego)
10 dkg cukru pudru
1 żółtko
Nadzienie:
1 tabliczka białej czekolady
1 słoik dżemu/konfitury wiśniowej, kwaśnej, bardzo wiśniowej
50 ml wiśniówki
- z podanych składników zagnieć gładką kulę ciasta, schowaj na chwilę do lodówki
- w tym czasie rozpuść czekoladę w kąpieli wodnej, dodaj wiśniówkę i dżem
- zamień miejscami miseczki: wyjmij z lodówki ciasto, włóż nadzienie
- odrywaj porcje ciasta i wałkuj na grubość ok. 0,5 cm, wycinaj serca, kładź na wysmarowanej cienko masłem blasze
- gdy nadzienie zgęstnieje, nakładaj po pół łyżeczki na środek każdego serduszka i przykrywaj delikatnie drugim: u mnie część pełnych, w części wycięłam jeszcze małe okienka, dociśnij lekko brzegi
- rozkłóć w szklance jajko, dolej kroplę mleka i posmaruj wszystkie ciasteczka po wierzchu przy użyciu pędzelka zwróć uwagę na brzegi - jajko dodatkowo je sklei
- piecz w temp. 180 stopni przez ok. 10-15 minut - aż się lekko zezłocą
Daj komuś, kogo kochasz. Buzi, buzi.
boskie, boskie, rewelacja :) a gdyby tak dostać takie ciastka od faceta? to by dopiero było spełnienie marzeń :)
OdpowiedzUsuńIdealna ciasteczka na Walentynkowy deser :)
OdpowiedzUsuńa zdjęcia jakie piękne! :)
OdpowiedzUsuńMniamuśnie wyglądają te ciasteczka. I ja również zgadzam się z twierdzeniem, że nie ma lepszego pomysłu na takie dni niż własnoręcznie wykonane słodkości, czy nawet wszelkie inne smakołyki dla swojej bliskiej osoby :) Znalazłam ten blog niejako przez przypadek, ale bardzo mi przypadł do gustu - pozwolę sobie pozaglądać tu i tam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku zdecydowanie muszę posłużyć się kotletem ;) Poza tym: zgadzam się co do joty ;) Ciasteczka i tak piekę- bo lubię! Żeby jeszcze tylko rodzinka efektywniej wspomagała mnie w konsumpcji, bo biodra, ach te biodra coraz bardziej kobiece ;-)))))
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tekst tej piosenki:)) Ale małe rzeczy też są fajne i ważne, jak te ciacha na przykład. Mój woli tzw. chińskie:)
OdpowiedzUsuń