Zaniedbuję ostatnio gotowanie, sprzątam sporadycznie, blog zapuściłam. Staram się opamiętać i nadrobić zaległości, pamiętając, że jeszcze zdążę się nacieszyć. Czym?
No życiem wiosennym! Trawą, kwiatami, liśćmi, zapachem świata, niby takim, jak co roku, a jednak cudownym, jakby każda wiosna była pierwszą. "Zwariowało, oszalało moje serce" - można by powiedzieć, gdyby nie to, że ten pan schab był żałosny, a piosenka straszna. Czuję się jak pies zerwany ze smyczy, jak dziecko, które nie chce wracać z roweru na kolację. W ten weekend zaliczyłam pierwsze leżenie na trawie, pierwszy cień opalenizny, wreszcie całe dnie na dworze, szaleństwo! Najchętniej przeniosłabym się na dwór z całym życiem. Gdybym miała taras czy werandę, już by był tam gotowy mój pokój letni. W domu tylko fizjologia - sen i kibelek, resztę życia spędziłabym na powietrzu.
No życiem wiosennym! Trawą, kwiatami, liśćmi, zapachem świata, niby takim, jak co roku, a jednak cudownym, jakby każda wiosna była pierwszą. "Zwariowało, oszalało moje serce" - można by powiedzieć, gdyby nie to, że ten pan schab był żałosny, a piosenka straszna. Czuję się jak pies zerwany ze smyczy, jak dziecko, które nie chce wracać z roweru na kolację. W ten weekend zaliczyłam pierwsze leżenie na trawie, pierwszy cień opalenizny, wreszcie całe dnie na dworze, szaleństwo! Najchętniej przeniosłabym się na dwór z całym życiem. Gdybym miała taras czy werandę, już by był tam gotowy mój pokój letni. W domu tylko fizjologia - sen i kibelek, resztę życia spędziłabym na powietrzu.
Moja ucieczka od domu i ten szał bycia na dworze ma swoje źródło także poza wiosną. Doczekałam się bowiem własnej rakiety ostatnio - bo tak pieszczotliwie nazywam mojego starego opla. Jest złoty, ma radio na kasety i wypuszczono go z fabryki, gdy zaczynałam liceum, co nie zmienia faktu, że cieszę się z niego jak głupia. Wciąż z lekkim niedowierzaniem, nadal z uśmiechem na ustach oraz - obowiązkowo - rozwianym włosem popylam więc sobie przed siebie, tam, gdzie mam ochotę, zabieram Zośkę na hulajnogę nad morze i na lody na starówkę. Nie boję się, jeżdżę, parkuję jak pierdoła jeszcze, ale śmigam, odkrywam nie znaną mi dotąd wolność, której tak bardzo wszystkim kierowcom zazdrościłam. Umawiam się na kawy i śniadania w miejscach, do których nie dojeżdża autobus, załatwiam sprawy i ogarniam życie mobilnie, dumna jak paw. Najchętniej jeździłabym codziennie, gdziekolwiek, długo i namiętnie.
To chyba te trzy miesiące w domu, takie przespane i skisłe. To przez nie cierpię na chwilową awersję do tego miejsca, uciekam stąd jak z więzienia. Jedyne, co sprawia mi tutaj radość to szykowanie balkonu na sezon, domu chwilowo nie pieszczę ani nie muskam, a za to sieję, sadzę, podlewam, aranżuję. Aktualnie bardziej niż kuchnia interesuje mnie ten letni pokój, wolę dziś wystawiać twarz do słońca niż do komputera, wybaczcie ten chwilowy zastój. Nasycę się rakietą i nachłonę wiosny, a potem pewnie znów coś upiekę, coś tam przystroję. Balkon na pewno, już niebawem. Tylko tak bym chciała teraz:
źródło: Pinterest
Śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńMarsz na zewnątrz zachwycać się jabłoniami! Kwitną tak krótko, ale za to najpiękniej.
OdpowiedzUsuńMasz prawo, bez wyrzutów sumienia :)
Oj i ja bym tak chciała!!!! Fajnie by było mieć swój dom,wtedy można siedzieć na dworze i delektować się wiosną i wszystkim wkoło odradzającym się do życia :) Kocham wiosnę!!!!!
OdpowiedzUsuńA tak,musi wystarczyć mi mój mały balkonik ;p Właśnie się za niego wzięłam.
Dobrej nocki !
Początki są trudne... i mogą być skisłe ;-)...ale potem to będzie tylko lepiej. Buziaki i dobrego dnia ;-)
OdpowiedzUsuńJak już coś napiszesz to można czytać do znudzenia po sto razy. Też tak mam wiosną dom to "motel".
OdpowiedzUsuńnie dziwie się Twemu pędowi ku powietrzu, zieleni i przestrzeni, to najlepszy na to czas w roku :)
OdpowiedzUsuńcudowne inspiracje aż chce się rano wstać by spędzić tam cały leniwy dzień popijając przepyszną lemoniadę lub kawę:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie