Ja dziś znów z tą wiosenną metaforą wyjeżdżam, sorry. Tym razem kiełkowanie – ale powiedzcie - pasuje, prawda? Wyszłam rano na balkon podlać moje kwiatki i tak mnie naszło.
Bo ten balkon taki jak ja jest teraz – zasiane kilka tygodni temu: maciejka, smagliczka, pachnący groszek i dymka dziś pięknie kiełkują. Jeszcze nieopierzony, ale już coś widać – to tak jak z moim brzuchem. Zanim powrócę do właściwych sobie kulinarno-wnętrzarskich tematów, mam taką potrzebę, by wydać manifest. Mógł się ktoś zastanawiać bowiem, czy ja aby teraz nie zasilę parentingowych szeregów, że jak wiele kobiet w podobnym stanie, stracę zainteresowanie innymi niż własny brzuch zagadnieniami. A ja, planując kolejne posty wiem, że na pewno będą dzidziusie, ale myślę sobie też, że postaram się nie przynudzać. Postaram się zostać sobą, nie przesadzać z niemowlęcą garderobą, gryzaczkami i grzechotkami, spróbuję nie urządzać tu przeglądu laktatorów/nocników/monitorów oddechu. Ciąża, poród i macierzyństwo to tematy totalnie kontrowersyjne, w sieci dzieją się dantejskie sceny, zwolenniczki porodów naturalnych wylewają pomyje na te od cesarek na życzenie. Matki na wychowawczym psy wieszają na tych, co w pracy. Nawet smoczki, butelki i rajtuzy (bo że karmienie piersią i wspólne spanie - to oczywiste) mogą stać się zarzewiem konfliktu, o jakim nie śniło się...tym dzieciom naszym biednym. Ja niniejszym z góry apeluję, by to miejsce moje wolne od pomyj zostało. A także od fundamentalizmu wszelkiej maści. Planuję w każdym razie nadal interesować się skandynawskim wzornictwem, piec, gotować, ironizować i rozweselać.
Bo ten balkon taki jak ja jest teraz – zasiane kilka tygodni temu: maciejka, smagliczka, pachnący groszek i dymka dziś pięknie kiełkują. Jeszcze nieopierzony, ale już coś widać – to tak jak z moim brzuchem. Zanim powrócę do właściwych sobie kulinarno-wnętrzarskich tematów, mam taką potrzebę, by wydać manifest. Mógł się ktoś zastanawiać bowiem, czy ja aby teraz nie zasilę parentingowych szeregów, że jak wiele kobiet w podobnym stanie, stracę zainteresowanie innymi niż własny brzuch zagadnieniami. A ja, planując kolejne posty wiem, że na pewno będą dzidziusie, ale myślę sobie też, że postaram się nie przynudzać. Postaram się zostać sobą, nie przesadzać z niemowlęcą garderobą, gryzaczkami i grzechotkami, spróbuję nie urządzać tu przeglądu laktatorów/nocników/monitorów oddechu. Ciąża, poród i macierzyństwo to tematy totalnie kontrowersyjne, w sieci dzieją się dantejskie sceny, zwolenniczki porodów naturalnych wylewają pomyje na te od cesarek na życzenie. Matki na wychowawczym psy wieszają na tych, co w pracy. Nawet smoczki, butelki i rajtuzy (bo że karmienie piersią i wspólne spanie - to oczywiste) mogą stać się zarzewiem konfliktu, o jakim nie śniło się...tym dzieciom naszym biednym. Ja niniejszym z góry apeluję, by to miejsce moje wolne od pomyj zostało. A także od fundamentalizmu wszelkiej maści. Planuję w każdym razie nadal interesować się skandynawskim wzornictwem, piec, gotować, ironizować i rozweselać.
Tak sobie w każdym razie teraz myślę, jak będzie naprawdę – ciężko powiedzieć. Ta ciąża to jedno, wielkie zaskoczenie. Jeszcze trzy miesiące temu nie przypuszczałabym, że można się TAK czuć. Nie miałam jeszcze wtedy pojęcia, czym są mdłości, ani że zamiast leżeć, pachnieć i kontemplować swój stan, wpadnę z tymi mdłościami w otchłań rozpaczy. Dlaczego? Phi, powodów miałam milion, każdy z nich opłakiwałam intensywnie i rzewnie. Głośno żegnałam wolność, karierę, swobodę i urodę. Mój świat wewnętrzny przybrał kolor żałoby, mimo, że od kilku miesięcy właśnie tego chciałam. Teraz, kiedy budzę się do życia, gdy wstaję rano i nie biegnę już do kibla, gdy mam lepszy humor i już się tak nie boję, myślę sobie, że ten blog zmieni się umiarkowanie. Jasne, że będę myśleć o dzidziusiowej estetyce, będę wybierać sprzęty, szyć kocyki i opisywać swoje stany. Po prostu postaram się nie przynudzać, ok? Postaram się nie napisać nigdy „mój maluszek”. A jeśli stanę się nieznośnie infantylna, to mi powiedzcie.
Super gratulacje :-)))
OdpowiedzUsuńA to że powiesz mój maluszek to jeszcze nie zbrodnia, wraz z ciążą, potem pojawieniem się maleństwa na świecie wiele spraw się zmienia, nie znaczy że na gorsze..jest po prostu inaczej:-)
AJ, gdzieś między postami ominęła mnie ta wspaniała wiadomość!! Gratuluję gorąco!! I generalnie pisz, o czym tylko masz ochotę :))) Your life, your blog. A o mdłościach to się nie wypowiadam, trójka dzieci, żadnych mdłości. Za to trzy cesarki, hehe. Powodzenia i jednak czekam na te kocyki:))
OdpowiedzUsuńNo i ja gratki ślę... ale ja nie wiem czy Ty potrafisz przynudzać ;-)...Raczej nie wydaje mi się... Jeśli blog się zamieni w parentingowy też z chęcią będę odwiedzać ;-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, cokolwiek napiszesz,jakąkolwiek blog przyjmie formę-będzie pięknie,smacznie i z klasą;)My pozostaniemy ci wierne!:)A propos mdlości,mnie męczyły do 6-go msc.:(((Ale wkońcu znalazłam na nie sposób;)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhehehe, jesteście cudowne, no!
OdpowiedzUsuńOgromne gratulacje!!!!!!! Pisz kochana i o dzidziusiach i o wnętrzach i o jedzonku. A jak zaczniesz przeginać to na pewno damy Ci znać hihihi :))))
OdpowiedzUsuńPozdrawia Matka Polka cesarkowa ;)
Oj dawno mnie tu nie było a tu takie Newsy! Mój Maluszek jakoś nie pozwalał... ;-) Gratulacje!!!! Pozdrowienia z Krakowa, Gosia Sz.
OdpowiedzUsuńFajnie! Gratulujemy! Od niedawna podczytujemy tego bloga, a tu taka dobra wiadomość :) W razie potrzeby znalezienia smakołyków ze sprawdzonym składem, bezpiecznych i zdrowych, na zaspokojenie wszelkich zachcianek ciążowych - zapraszamy do nas :) W końcu misiontek.pl powstał też z inspiracji dzieckiem i jest naszym "kolejnym dzieckiem" jakby nie było ;-)
OdpowiedzUsuńcudnie niech pięknie rosną
OdpowiedzUsuń:)))))))))))))))
buziak
Gratulacje!!! Pamiętam jak dziś moje lęki, stresy i wkurzenia i te mdłości, przez które w pierwszych 3 miesiącach schudłam 4kg... u mnie doszły jeszcze stresy, że nie będę kochała własnego dziecka, Jakkolwiek śmieszne to się nie wydaje, wtedy prowadzilo do przepłakanych nocy, ehhh :) no a potem urodziła się M i nagle wszystko stało się oczywiste i takie dziwne ze wczesniej jej nie było.
OdpowiedzUsuńPiękny ten balkon będzie, jestem pewna, że blog nadal będzie ciekawy i pięknie prowadzony.
OdpowiedzUsuńA "twój maluszek" będzie miał wyższe poczucie estetyki zakodowane w genach
A dlaczego nie napiszesz 'mój maluszek"? Przecież to będzie Twoje własne cudo! I kto ma tak o nim mówić, jak nie Ty?
OdpowiedzUsuńMaciejka. Zapach dzieciństwa. Natchnęłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, będzie cudnie jestem pewna! To pisałam ja-mama 3-ki :* ( ta od cesarek& karmienia piersią :P )
OdpowiedzUsuńgdzie znalazłaś tak piękną " donice " tę od czerwono różowych kwiatków?
OdpowiedzUsuń...a czerwone kwiatki,to....???Chcę takie!;)
OdpowiedzUsuńkinga
moja droga.. to twój blog i mozesz pisac o czym chcesz i masz potrzebę:) a jesli bedzie to w tym samym stylu co do tej pory .. to i gryzaczki zniosę choć moj juz z nich wyrósł ;)
OdpowiedzUsuńA pisz "maluszek", "dziubasek", "słoneczko", "pulpecik". Masz pełne prawo :) Bardzo, bardzo, bardzo gratuluję i trzymam kciuki, żeby ciąża Cię nie zmęczyła bardzo.
OdpowiedzUsuńJa, tak jak przedmówczynie, chętnie poczytam nawet o laktatorach i nocnikach :D Najważniejszy jest Twój styl pisania, dlatego tu wracamy :)
OdpowiedzUsuńKochana,to normalne,że kobieta w Tym stanie intensywnie myśli o tym nowym życiu,które się w niej rozwija.
OdpowiedzUsuńCoś wiem o porannych mdłościach-darło ze mnie,że hej ;p
Twój balkon zaczyna tętnić życiem! Pięknie się robi i aż serce się raduje widząc te wszystkie roślinki,które budzą się do życia :) Ja jakoś nie mam ręki do kwiatków ;[ Zakupiłam sobie bratki ale z sześciu tylko dwie krzewinki dobrze w miarę się trzymają ;p
Pozdrawiam cieplutko!
Choć wiele razy tu byłam, nigdy nie miałam odwagi żeby coś napisać. Bardzo lubię do Ciebie zaglądać:) Widzę że u Ciebie też coś kiełkuje... Pozdrawiam, Ania
OdpowiedzUsuńhttp://domowrotek.blogspot.com/
Gratuluję !!!
OdpowiedzUsuńMój maluszek jest okej, tylko proszę, nie pisz per 'fasolka'! ;)
OdpowiedzUsuńGratulacje!
gratulacje! i bardzo sie cieszę że blog nie zmieni ogólnego profilu, nie zniknie super wzornictwo i świetne przepisy- choć nie oczekuję od Ciebie że dzień po wyjściu z porodówki będziesz tu strzelać fociami pyszności ;)
OdpowiedzUsuńOjej, gratuluję serdecznie i z całego serducha!! Nie miałam czasu do dzisiaj na blogi, a tu taka wiadomość na jednym z moich ulubionych! :))) Życzę w takim razie bezobjawowej reszty ciąży i "trzeźwego" podejścia do dziecięcego tematu ;-)) fajnie się będzie chować dwójeczka rodzeństwa i tak sobie myślę, że jak widać - wszystko w życiu ma swój czas i chyba nawet ten nagły stan bezrobotny można zapisać na plus :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Gratuluję!!!!! Cholerne insta, tak rozleniwia (chociaż to też brak czasu na przyjemności), żeby tutaj zajrzeć.
OdpowiedzUsuńAga, pamiętaj żeby pisać mój Maluszek (zawsze z dużej litery :D) A w Twojej estetyce to wszystko zniesiemy.
No i żeby Ździsiek za bardzo w kość nie dawał! Nasz Piotrek był Zenkiem, Zenobiuszem w brzuchu, teraz wołamy Andrzej ;)
co kolwiek napiszesz będzie ze smakiem :) ważne żeby te nudności cię nie dopadły do reszty i byś tutaj nam pisałą :) gratuluję jeszcze raz!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z tej wiadomości :) Gratuluję !!!
OdpowiedzUsuńGratulacje! Twoje pisanie, o czym by nie było, zawsze będzie mnie wciągać bez końca. O dzieciach, czy o wnętrzach - wiem, że na 100% będzie interesująco :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak to jest jak się pisze z dzieckiem na kolanach:) sorry:) a chciałam tylko rzec, że jakoś trudno mi sobie Ciebie wyobrazic piszącą " mój msluszek" "kupka zupka dupka" :)))itd:))) błagam pozostań sobą:)
OdpowiedzUsuńPolka alez Ty pisz troche parentingowo ;) w granicach rozsadku oczywiście;) ale jako stalej Twojej czytelniczce przydac mi się to moze niedługo kto wie i wtedy chetnie zaczerpne rodzicielskich porad w stylu skandynawskim :) Gratuluję malego szczęścia!
OdpowiedzUsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuń