środa, 24 lipca 2013

rearrangement no 236

Jak już wyznałam we wczorajszym poście: ciężko nadążyć za zmianami w naszym mieszkaniu. I nie mam tu na myśli tylko znajomych (choć rzeczywiście każda ich wizyta zaczyna się od "ooo, ZNOWU wszystko poprzestawiałaś!"). Strasznie mi głupio, kiedy czasem zaczynam przestawiać meble, gdy jestem sama w domu, a potem mój mąż wraca i ma minę, jakby pomylił mieszkania i przez pomyłkę wszedł do sąsiadów. Wciąż się pyta, gdzie leżą w domu różne rzeczy, a ja się wściekam, ale prawda jest taka, że ciągły obieg przedmiotów może być trudny do ogarnięcia. Wczoraj moi wyszli na jakąś godzinę, a ja chciałam w tym czasie odsunąć łóżko, by pozbyć się zniszczonej maty podłogowej...no jasne, zobaczcie, jak to się skończyło:

...


Like I confessed last night: it is hard to keep up with changes in our flat. And I am not talking about friends only (each visit starts with 'oh, it has changed in here AGAIN!'). I feel so bad whenever I start moving furniture when I am alone and when my husband comes back, he looks like he entered the wrong flat and went to the neighbours by mystake. He keeps asking, where things are and I get mad, but the truth is - they travel around the flat and it must be hard to keep up with it. Yesterday my family went out for one hour maybe and I only wanted to move the bed to remove a wasted floor mat...yeah, right... look where it brought me:












 Przepraszam, skarbie, wiesz, że Cię kocham, prawda?

 Sorry, honey, you know I love you, right?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz