Ostatnie dni to jakieś przegięcie, serio.
Z dnia na dzień ciemności pokryły ziemię, odbierając mi resztki energii i poczucia humoru. Jak jeszcze tydzień temu miałam spory dystans do tego całego czekania na poród, tak dziś w zęby dam kolejnej osobie, która zapyta mnie, czy urodziłam. Kobiety w czterdziestym tygodniu ciąży powinno się wysyłać na wojnę, byłyby najlepszymi mordercami. A, zapomniałam, że są tak grube, że leżałyby tylko w okopach, sapiąc z niewygody. To może do jakieś innej misji trzeba by wykorzystać ten potencjał, szkoda żeby się marnował. Wróćmy do pytań. Nie rozumiem, czemu ludzie widzący mnie z brzuchem przypominającym dynię z księgi rekordów Guinessa (lecz bez wózka) pytają, czy urodziłam. Tak, i zostawiłam w szpitalu! Albo to pełne rozczarowania "Co? Jeszcze SIĘ nie urodziło?". No, jakoś nie! SIĘ wzięło i nie urodziło! Sąsiadka rozczarowana? Pani w sklepie też? Bo że mąż może czuć lekkie zniecierpliwienie, to jeszcze rozumiem, ma niby w prawo. Choć pięść mnie coraz bardziej świerzbi, jak wraca z pracy, częstuje mnie tym pełnym nadziei spojrzeniem i rzuca "I co? Masz skurcze?". Tak, dlatego właśnie stoję w kuchni i grzeję Ci obiad, kochanie!!!
No dobra, droczę się, bo jestem już nieźle wkurzona. Ja rozumiem - życzliwe zainteresowanie otoczenia dowodem istnienia więzi społecznych, to miłe. "Wszystkie dzieci nasze są". Ale poczucie rozczarowywania tak pięknie zaangażowanego otoczenia to ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebuję. Te wszystkie "jeszcze nie?" i "nadal nic?" oraz "myślałam, że ty już po!" doprowadzają mnie do szału. Bo z wszystkich ludzi na świecie to ja najbardziej czekam na to dziecko, ja, mój mąż i Zośka najmocniej chcemy je już zobaczyć i tulić. Ale to JA i TYLKO JA tak bardzo, bardzo mocno chcę już nie mieć jej w brzuchu. Pragnę rozpocząć proces odzyskiwania własnego ciała, swobody ruchów, ludzkiego wyglądu. To ja marzę, by znów ujrzeć swoje stopy, móc założyć najpiękniejsze koronkowe gacie, jakie tylko znajdę, wstawać lekko z kanapy, upić się winem z przyjaciółkami. Jeszcze dużo łez wyleję zanim zapnę się w przedciążowe spodnie i wiele miesięcy upłynie, zanim moje ciało będzie znowu moje, wiem to, ale niech to zacznie się już zostawieniem tych 10 kilogramów ciężarów i płynów ustrojowych w szpitalu, błagam. I tu ostatnia moja refleksja - tak, oto ja - nienawidząca szpitali, bojąca się bólu, doskonale pamiętająca ogrom nieprzyjemności, dyskomfortów i obrzydliwości, które mnie spotkały podczas porodu numer jeden, ja BŁAGAM o poród numer dwa. Tak, proszę państwa, ta perfidna matka natura tak se to właśnie wykombinowała - doprowadzić do szaleństwa ciążą, a będą współpracować. W przeciwnym razie kobiety masowo uciekałyby z porodówek, wierzcie mi.
No i to by było na tyle, gdyby nie to, że muszę Wam pokazać coś cudownego. To rozjaśniło na chwilę moje ciemności i zmiękczyło moje wściekłe serce. Miałam czekać aż zawiśnie porządnie nad kołyską i na lepsze światło do zdjęć. Będą jeszcze porządne i w lepszym świetle, tymczasem musiałam pstryknąć choć parę fotek i pokazać Wam to cudo - mobil od MoiMili. Jest jeszcze obłędna liliowo-miętowa mata i mała piękność dla Zośki, ale to później. Będę Wam dawkować to piękno, bo zwariujecie. To będzie pierwszy widok Hanki: jedenaście pastelowych ptaszków z origami, trzy: pomponiki, kwiatki, dzwoneczki. No i trzy wpatrzone w nią pary oczu oczywiście. Całkiem niezły widok, myślę sobie. Brałabym.
leżeć w okopach z czterdziestotygodniowym brzuchem?! Ale na plecach lub względnie dowolnie wybranym boku. Z tych pozycji nie da rady strzelać ;)
OdpowiedzUsuńBo to tak właśnie Polko kochana jest. .. Że lęk przed porodem ma być mniejszy niż niechęć do noszenia brzucha. .Że zmęczenie jest tak wielkie, że już wolimy wizję nieprzespanych nocy. . Jeszcze troszkę. .jeszcze chwilkę.
OdpowiedzUsuńhaha, jakbym siebie słyszała sprzed ponad roku...Urodziłam w rezultacie w 42. tygodniu ciąży, noc przed planowanym wywoływaniem porodu, tak więc też być może...I jeszcze bym nie liczyła na zostawienie w szpitalu 10 kg bo ja też na to liczyłam i się srogo rozczarowałam (moja mała z całym bagażem ważyła 6.5 kg, pozostałe 15 kg zrzucałam następny rok...). W każdym razie mam te same przemyślenia. Ciągłe pytania "już urodziłas", "jeszcze nie?" doprowadzają do szału...Każda z nas to przeżyła, chyba, że mamy wcześniaczków to nie, ale to też niedobrze. A w którym gdańskim szpitalu będziesz rodziła? Trzymaj się dzielnie!
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę cierpliwości. Już niedługo będziesz mogła wszystkim wykrzyczeć: "Tak, już jest", a uporczywe pytania nie będą wtedy miały najmniejszego znaczenia.
OdpowiedzUsuńMuszę Ci jeszcze powiedzieć, że Zosia i Hania to bardzo zgrany duet. Jestem chrzestną pewnej czteroletniej Hanki, a Zofija to jej roczna siostra. Boki zrywam ze śmiechu gdy widzę ich awantury podczas zabawy, ale jednocześnie widać, że łączy je wyjątkowa więź.
Trzymam kciuki za obie Twoje dziewczyny :))
Kochana, koronkowe gacie ubawiły mnie do łez. Jak ja to dobrze pamiętam "kochanie, możesz mi założyć skarpetki, bo już nie sięgam' :-) :-) :-) buziaków ślę milion, o nic nie pytam :-) ściskam! Ania
OdpowiedzUsuńPolko uwielbiam Cię ....... Jak już ogarniesz te porody, a karmienie i przewijanie będziesz robić z zamkniętymi oczami, jak Hanka skupi się na ptaszkach i pomponach zabierz się za pisanie felietonów do jakiś lux magazynów! Masz dar, fantastyczne pióro, trzeba to szerszej publiczności pokazać koniecznie..... Sama obdzwonię pismaków jak będzie trzeba i będziesz chciała - obiecuję :) Na razie trzymam kciuki i z niecierpliwością czekam na każdy post i pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńboskie, cuda na kiju:)
OdpowiedzUsuńTak! Jak się cieszę, że piszesz o tych wszystkich okołoporodowych zdarzeniach tak bez lukru, tak jak to jest naprawdę i to w taki sposób,że jak wpis się kończy, to szkoda,że tak szybko go przeczytałam :) Od 39 tygodnia miałam dom wysprzątany lepiej niż perfekcyjna pani domu, z nadzieją polerowałam okna i... na początku 40 tygodnia udało się :) W takim razie życzę Ci szybkiego paradowania w koronkowych gaciach z butelką wina. Pozdrowienia od mamy 3miesięcznej Agaty:)
OdpowiedzUsuńZawsze to lepiej niż: O, jeszcze nie urodziłaś? Ależ urodziłam, miesiąc temu! ;)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem że ciężko już, trzymaj się, niedługo zostało.
Mobil cudny. Czy trzeba mieć niemowlę żeby go mieć??
Napisz jeszcze skąd ta śliczna lalka.
Pamietam...41 tydz i nic!!Ale w przeciwienstwie do wiekszosci ciezarnych dopiero ostatnie 3tyg czulam sie dobrze-az odechcialo mi sie rodzic,tyle mialam energii;);)
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć takie widoki nad moim łóżkiem ;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się! No i mój sen jednak nie był proroczy ;) Ptaszki są obłędnie piękne!
OdpowiedzUsuńmobil prześliczny. Sami składaliśmy żurawie naszej I. ale nie wpadłam na pomysł dodania dzwoneczków i pomponów - cudo:) Hani na pewno się spodoba!
OdpowiedzUsuńCUDOWNIE!!! Też ostatnio robiłam zmiany w pokoju mojego dziecka. Najpierw było tak:
OdpowiedzUsuńhttp://zwyczuciemsmaku.pl/filcowy-zawrot-glowy-czyli-niebanalna-dekoracja-w-pokoju-dziecka/
a teraz jest tak:
http://zwyczuciemsmaku.pl/male-zmiany-duza-frajda-czyli-jak-uatrakcyjnic-pokoj-dziecka/
Wszystko zrobiłam małym nakładem finansowym i pracą własnych rąk. JAk miło tworzyć dzieciece wspomnienia ;) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie!
Witaj, zaglądam tu często ale raczej dla zdjęć , teraz wczytałam się w to co piszesz-wybacz ze dopiero teraz ale jak to mówia lepiej późno... itd. i pomimo że wiem jak Ci ciężko uśmiałam się jak opisujesz :))) więc życzę aby wszystko jak najszybciej ułożyło się jak tylko sobie zamarzysz - szybkiego i szczęśliwego "zrzucenia balastu" pozdrawiam Monika
OdpowiedzUsuńNie sądzę, aby to Cię w jakikolwiek sposób pocieszyło, ale też przez to przeszłam. Przy drugiej ciąży byłam na 1000% pewna, że urodzę przynajmniej dwa tygodnie przed terminem. Wręcz stałam w progu z torbą. A jak tylko byłam w Wwie (mieszkam w okolicach), to w zasadzie podświadomie trzymałam się w pobliżu szpitala, bo byłam pewna, że TO zaraz nastąpi i nie opłaca się wracać na wioskę. Urodziłam jeden dzień po terminie. Ale przynajmniej szybko i - o ile to możliwe - relatywnie bezboleśnie. Tak więc głowa do góry. To już serio lada moment :-)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz weszlam na Twojego bloga, przeczytalam post jednym tchem. Czekam na kolejne wpisy bo czyta sie niesmowicie lekko. Lalunia w kolysce przesliczna :) ela
OdpowiedzUsuńPamiętam te ciągłe pytania: "A to już, a to już?" i męża, który za każdym razem jak do niego dzwoniłam myślał, że już trzeba wracać z pracy do domu i lecieć na porodówkę ;) Ale nic z tego! Nasz szanowny Syn stwierdził, że wystawi rodziców na próbę cierpliwości i posiedział w brzuchu dłużej! A też już nie mogłam się doczekać żeby w końcu ten brzuch zniknął, a pojawił się na świecie Syn! W końcu się doczekałam! ;)
OdpowiedzUsuńWitajam.
OdpowiedzUsuńMoj synek tez przyszedł na świat na początku 43 tygodnia. :)
Oglądałam pokoik Zosi jest słodki. Chcialam Ciebie zapytac o piekne walizeczk (są poprostu słodkie).Gdzie takie cudenka można kupić?
Pozdrawiam
Ps: Pisz dalej ....
Super blog :)
Boski ten mobil! Życzę Ci porodu choćby już. Albo nie, mam nadzieję, że jak to pisze, jest już po. Jeszcze nie zapomniałam 39, 40 i 41 tygodnia ciąży, tak, to były katusze, masz całkowite prawo czuć irytację i poddenerwowanie na tych wszystkich zadających idiotyczne pytania.
OdpowiedzUsuńDzieki Tobie spelnilam marzenie ,chociaz mam 30 dyszki na karku prawie to zawsze marzylam o lapaczu snow.nawet jesli to przedmiot zbyt infantylny do pokoju 30latki.lapacza idealnego szukam od kilku lat (!).I znalazlam dzieki Tobie na stronie moimili.kupilam ,zaplacilam teraz bede czekac z niecierpliwoscia.
OdpowiedzUsuń