Codzienne starania o zostanie domową boginią to jak strzał w kolano.
Podnoszenie poprzeczki, wysokie standardy - w dni takie jak dziś to kula u nogi. Dziś jest bowiem dzień, w którym mam ochotę wszystkich zamordować. Schować się pod kocem z tłustymi włosami i nie musieć nic. Zwyczajna chandra, jesienny foch, kiedy wszyscy bez powodu działają mi na nerwy. Dziecko niech zniknie, mąż - do odstrzału. W dni takie jak dziś chciałabym, żeby przestali na chwilę istnieć, poszli sobie gdzieś, a ja mogłabym udawać, że jestem singielką i nic nie muszę. Jadłabym tosty, zupki chińskie i szokobąsy, pochlipując sobie od czasu do czasu pod kocem. Fakt - dali godzinę odsapnąć, byli na spacerze, moje mordercze odruchy przez ten czas nieco osłabły. Ale zanim to nastąpiło usłyszałam "mamo, pankejki, proszę!". Bo dziecko to przywykłe do weekendowych wystawnych śniadań - fikuśnych placuszków, słodkich naleśników i fancy owsianek. I niby mogłam się wykręcić, że nie w dzień taki dziś, że tata ukręci jajówę albo że dziś jemy chleb z serem i nara. Ale nie umiem, mam przestrzelone kolano, otwieram więc lodówkę, wyciągam patelnię i grzecznie smażę, przeklinając w duchu wszystkie wystrzałowe śniadania, które kiedykolwiek przygotowałam. Rozpuściłam to jak dziadowski bicz, zrobiłam normę z nienormalnego. To mam.
(około 20 sztuk)
Składniki:
100 g mąki orkiszowej razowej
100 g mąki pszennej
150 g jogurtu naturalnego
200 ml mleka
2 łyżki cukru pudru
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/3 łyżeczki sody oczyszczonej
3 łyżki rozpuszczonego masła lub oleju roślinnego
2 jajka
szczypta soli i cynamonu
3 jabłka (szare renety są super)
łyżka brązowego cukru
pół łyżeczki cynamonu
Przygotowanie:
- jabłka obrać, pokroić w kostkę i dusić w garnuszku z cukrem, cynamonem i odrobiną wody aż zmiękną, lecz nie rozpadną się całkowicie (od czasu do czasu mieszać, ewentualnie podlewać paroma łyżkami wody, gdyby przywierały)
- w tym czasie przygotować placuszki: ubić pianę z białek, w drugiej misce wymieszać mąki, sodę, proszek do pieczenia, sól i cynamon
- do suchych składników dodawać po kolei mokre, mieszając rózgą: mleko, jogurt, żółtka jaj, olej, gdy masa będzie już gładka, dodajemy pianę z białek, należy ją delikatnie wmieszać łyżką
- rozgrzać patelnię, posmarować ją cieniusieńką, niewidoczną warstwą oleju przy użyciu ręcznika papierowego, nakładać po trzy porcje ciasta i smażyć na złoto z dwóch stron (przewracamy na drugą, gdy ciasto widocznie się zetnie, a na jego powierzchni powstaną pęcherzyki
- podawać z prażonymi jabłkami i cynamonem, można polać syropem klonowym, posypać włoskimi orzechami
Znacznie lepiej smakują bez bez chandry, tego focha czuć jednak w smaku.
you are my hero :)
OdpowiedzUsuńTen foch, to efekt eksplozji na słońcu po prostu;) Wpędzasz mnie w kompleksy tak idealnym rozmiarem tych apetycznych pankejków...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cie, Kobieto! Mam w pamięci swoją ciążę, zwłaszcza tuż przed rozwiązaniem, te dodatkowe 23 kg( tak, tak!) itd. Wyrzuty, że własne dziecko (trzy lata) mnie tak często irytuje, że nie mam siły. Oj, jakżeby mi wtedy pomogły Pani posty. Ta kreatywność, ta umiejętność "przeskoczenia" samej siebie... Wytrwałości życzę i siły. Pozdrawiam. Jola.
OdpowiedzUsuńnie ma co podziwiać, ciężko mi już i też bym chciała tyle nie musieć. obijam się, kiedy się da:) pozdrawiam!
UsuńA ja Ci powiem tak... zazdroszczę, że Twoje dziecko je, bo moje na takie pankejki nawet by nie zerknęło. Ja się staram, cuduję, kombinuję, a on nigdy nie głodny, nic mu nie smakuje. To dopiero się można wściec, uwierz mi.
OdpowiedzUsuńAga, głowa do góry! Nie depresuj się, to już ostatnia prosta, wytrzymasz. Za tydzień będziesz już z powrotem z Hanką w domu i będzie super. Mówię Ci :)
No oby, nic na to nie poradzę, że humor już siada na tej ostatniej prostej. Ja zauważyłam, że moje dziecko najlepiej je, jak się nie staram - spróbuj :)
UsuńMniam!
OdpowiedzUsuńU nas też dzisiaj na śniadanko naleśniczki ale tradycyjne ,choć też z jabłuszkami :)
Pozdrawiam!
Oh, I love these!!! Looks so delicious!!! Thank you for sharing!
OdpowiedzUsuńHave a happy happy sunday
Elisabeth
Uwielbiam Twojego bloga POlka Dot! Masz super styl przelewania emocji, co w duszy to na papier:) Głowa do góry, będzie dobrze
OdpowiedzUsuńKiedy ja się nie martwię :) dziękuję!
UsuńPychota!!
OdpowiedzUsuńtak apetycznie wyglądają, że zjadłabym je chętnie na najbliższe śniadanie. Niestety w tygodniu opuszczam dom chwilę po 6 i nie dam rady... Muszą poczekać do soboty.
OdpowiedzUsuńjasne, to typowo weekendowa przyjemność :)
UsuńPychoza:)
OdpowiedzUsuń