Na te kilkadziesiąt dni czekamy pozostałe kilkaset w roku. Gdy przeklinamy szarugi i pluchy, myślimy jak dobrze by było, gdyby było lato.
Ach, jakże chciałoby się teraz wygrzewać w lipcowym słońcu! - myślimy w lutową odwilż. Gdy już minie te dziesięć miesięcy deszczy i śniegów, mrozów i chłodów, pluch, mżawek i arktycznych frontów i wreszcie nadejdzie ono - lipcowe słońce, to lasuje nam mózg. Że za duszno, że tyłek się klei do fotela, że makijaż spływa, że dawno nie padało i sucho w ogrodzie. Fakt, deficyt tlenu może doprowadzić do skrajności, ale jak można nie pamiętać przeszywających listopadowych wiatrów i nie wywyższać upału nad wszystkie inne aury? Ja wywyższam, totalnie. Jako miłośniczka lata oddana i czuła, biorę je z całym pakietem: z beztlenowymi upałami, z burzami, spiekotą i skwarem. Owszem, nie lubię być wtedy w nagrzanej kolejce, w samochodzie bez klimatyzacji, ani w autobusie z całą zgrają spoconych. Preferuję przyjemny półcień, bliskość zbiorników wodnych albo przynajmniej dużą szklankę zimnej cieczy. Mimo regularnego nawadniania, aktualnie trochę mi ciężko, puchnę i jest mi słabo. Ochładzam się - mrożę kawy i herbaty, owoce i mikstury wszelakie. Robię lodowe lizaki, wcinamy je bez wyrzutów, nawadniając się przy tym i chłodząc.
Są szczytem orzeźwienia, wie to każdy, kto próbował w upale zimnego arbuza. Popsicles, czyli lodowe lizaki, to po prostu mrożone owoce, bez żadnych dodatków. Nie udają lodów, nie muszą być kremowe, bo zmrożone musy zlizuje się z patyka, nie ma więc potrzeby, by dawały się nakładać łyżką. Mojego arbuza podkręciłam miętą, to cudowny zestaw ratunkowy na upały.
Arbuzowe lizaki lodowe
(6 szt. z tych foremek)
Składniki:
0,5 miąższu arbuza
dwie gałązki mięty (kilkanaście listków)
Przygotowanie:
- arbuza pokroić na kawałki, wyjąć pestki, dodać listki mięty
- zmiksować to razem blenderem na papkę
- przełożyć do foremek, zamrozić
nigdy nie narzekam na upały :) a arbuza uwielbiam .. jeszcze jako słatke z feta i mietą :)
OdpowiedzUsuńBosko! Też lubię lato i tak jak Ty wolę, gdy jestem gdzieś w cieniu z ekwipunkiem chłodzącym.
OdpowiedzUsuńA co do puchnięcia, miałam to w zeszłe lato i łączę się z Tobą w bólu. Polecam moczenie stóp w zimnej wodzie :)
pomysł rewelacyjny, tego mi potrzeba
OdpowiedzUsuńU nas dziś z rana też był arbuz ale "na sucho", "sałatkowo" :)
OdpowiedzUsuńsuper! dziś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńja mam takie pojemniki z Ikei.
alexanderkowo.blogspot.com
Ja akurat upały uwielbiam i ładuje baterie na 10 kolejnych miesięcy pluch i szarug. I lecę po arbuza robić lody dla ochłody :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!!
polak to potrafi marudzić nic mnie nie dziwi ;-) u nas nadal prym wiedzie arbuz z fetą:-) buźka
OdpowiedzUsuńśliczne foty, już mi chłodniej...
OdpowiedzUsuńa ja polecam do kompletu na taki dzień domowe gazpacho! Pomidory malinowe zmiksowane z papryką, zieloną pietruszką i czosnkiem. Do tego mięta! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te zdjęcia! Nadawałyby się nawet na plakat na ścianę :D
OdpowiedzUsuńA arbuza lubię najbardziej klasycznego: w plastrach, wygryzanego ze skórki; najlepiej, gdy można pluć pestkami i gdy sok cieknie po brodzie! <3
Uwielbiam upały. Tak naprawdę żyję prawdziwie tylko w lecie. Z gołymi nogami, na tarasie, wcinając świeże warzywa - mniam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam lato i upaly i chcociaz rodze za 3 tygodnie 3 dziecko to nie zamienilabym tej pogody na zadna inna
OdpowiedzUsuńNigdy nikomu nie dogodzisz ;P zawsze coś.
OdpowiedzUsuńCo do lodów arbuzowych-to każdą ilość arbuza wciągnę :) w formie lodów-tym bardziej w takie upalne dni :D