niedziela, 15 marca 2015

pudding z krzyżykiem (na drogę)


Przetrwałam. Tydzień w zamknięciu, z czego cztery dni sama z dziewczynami. Od wczoraj już w wątłym zdrowiu psychicznym, ale obyło się bez ofiar.

Wyprawiam Zośkę na jutro do szkoły z pompą i z fajerwerkami. Krzyżyk na drogę, córcia. Sękacza bym jej upiekła, gdyby tylko sobie zażyczyła. Makaroniki, ptysie z kremem, tort bezowy mogłabym jej zrobić nawet, tak się cieszę, że wraca do budy. To już nie chodzi nawet o te zabawy, których nie lubię. Ja po prostu od takiego siedzenia na chacie, bez kontaktu z dorosłymi, z konieczności totalnie ignorując własne potrzeby, wpadam w czarną dziurę. Nie kiwałam się może zaśliniona w kącie, ale miałam takie zawiechy momentami, chwile otępienia, kiedy nie chciało mi się ruszyć nawet, nie mówiąc już o wymyślaniu kreatywnych zabaw. Momentami chciało mi się ryczeć, wyć i krzyczeć, kiedy u Hanki występowała kumulacja zmęczenia wskutek permanentnego wybudzania przez starszą siostrę. Młoda najpierw stękała więc, by później wejść w wysokie tony, Zośka się nudziła, a ja miałam ochotę wyskoczyć przez balkon. Powstrzymała mnie głównie świadomość tłustych włosów i nieogolonych nóg - jakby mnie potem znaleźli w takim stanie, to chyba bym się spaliła ze wstydu.

Zaczynam rozumieć skąd ta pustka w oczach kobiet, które spotykam na placach zabaw, mijam z wózkami na ulicach. Nie wyglądają jak matki z reklam pieluszek, które z szerokim uśmiechem i rozwianym włosem w slow motion uganiają się za roześmianym bobasem. To siedzenie w dziećmi w domu, gdy jest się zdaną tylko na siebie - bo ojca nie ma, albo jest tylko tatusiem weekendowym, a i to tylko do czystych zabaw - powoduje jakąś taką bezsilność i niemoc. Myślę, że jeszcze trzy dni i zapadłabym w stupor, byłam na najlepszej drodze. Nie wiem skąd to się bierze, ale człowiekowi jakoś tak siada nastrój, że nic się nie chce. Zaczynają Ci wisieć brudne naczynia w zlewie i poplamiona bluzka, w pewnym momencie chcesz mieć już tylko święty spokój, nie musieć nic. Straszne to jest. No i oczywiście mija, gdy zasypiają. Siedzisz potem w tym łóżku jak głupia, gapisz się na jedno i głaszczesz, wąchasz drugie, jakaś taka idiotyczna fala miłości zalewa Ci mózg i jesteś już jednym, wielkim wyrzutem sumienia z tłustymi włosami i w poplamionej bluzce - jak mogłam pomyśleć, że mam dość tych cudnych, pachnących bobasków, no jak?! No i idziesz umyć te naczynia i włosy, podnosisz z podłogi zabawki, robisz sobie herbatę, włączasz cicho radio - odzyskujesz poczucie kontroli, wizja stuporu oddala się. I już znów mnie nosi - pracuję do późna przy komputerze, gotuję zupę na jutro. Albo wypasione drugie śniadanie do szkoły. Bo tak - hurra - jutro Zosia znów pójdzie do szkoły!













Waniliowy pudding z tapioki z musem owocowym
(2-3 porcje)

Składniki:
  • 1/3 szklanki tapioki
  • szklanka mleka (dowolnego, może być roślinne)
  • łyżka miodu lub syropu z agawy
  • laska wanilii (opcjonalnie: łyżeczka ekstraktu)
Przygotowanie:
  • tapiokę zalać wodą nieco ponad jej powierzchnię, odstawić na 15 min do napęcznienia
  • laskę wanilii nakroić wzdłuż ostrym nożem i jego czubkiem wybrać ziarenka
  • do tapioki wlać mleko, dodać wanilię i gotować mieszając do czasu, aż zgęstnieje, a ziarenka wypiją całe mleko i napęcznieją, a całość nabierze lekko kleistej konsystencji
  • przełożyć do kubeczków/miseczek/słoiczków i odstawić do ostygnięcia
  • truskawki rozmrozić, zmiksować blenderem na mus, ewentualnie dosłodzić miodem
  • mus wyłożyć na wierzch puddingu
 ...

Drewniane łyżeczki chevron - Love Me Party

Oprócz kinderbalu fajnie nadają się do szkoły, do pracy albo w plener, gdy istnieje ryzyko, że domowe łyżeczki mogą nie wrócić. Jogurt z granolą, owsiankę, pudding można teraz zapakować sobie w gustowny słoik i gustownie skonsumować gustowną łyżeczką. No, chyba, że wolisz chleb z serem, to wtedy zapakuj sobie w torebkę. Gustowną, rzecz jasna.

14 komentarzy:

  1. Ha! Moi też chorzy. U najmłodszego też kumulacja zmęczenia wskutek permanentnego wybudzania przez starsze rodzeństwo. I najstarszego też jutro wysyłam do przedszkola. Z budyniem z kaszy jaglanej ;) Dzięki, Polka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku, Aga, mój syn też jutro idzie do zerówki, po 7 tyg!!!! ( pisałam Ci na instagramie :)) Hurrrraaaa!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. w sumie to cholernie smutne.. że to tak męczące dla mam.. moja córka już 5 miesiąc z gilem, chodzi tydzien do przedszkola potem tydzien lub dwa w domu.. i tak na okrągło..i ani razu w tym czasie nie miałam doła, tlustych wlosów, i niechcieja..... moze to kwestia metraża.. i tego ,że mlodsza moze spokojnie spac w oddzielnym pokoju,ze starsza moze na hulajnodze pojeździc po salonie na dole.. nie wiem... w sumie to teraz przy 3 dziecku odkrywam na maksa jakie fajne jest macierzynstwo i te gile, to w duchu dziekuje,ze to tylko gile i ciesze sie z kazdej godziny wspolnej.. a jak niemąż wraca o 18 to poprostu ide na zewnatrz przewietzryc mozg, albo wlaze na 30 min do wanny aby pobyc sama z sobą..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że smutne, nie inaczej. A ja właśnie piszę o tym,jak to jest gdy mąż nie wraca, bo go nie ma, wyjechał i nie można wyjść na zewnątrz. Dla mnie siedzenie w domu bez przerw i bez zmiennika jest męczarnią, potrzebuję oddechu, żeby cieszyć się dziećmi.

      Usuń
    2. rozumiem, ale wiesz co.. od zeszlego roku cholernie boję sie wojny.. wrecz fizycznie, ludzie sobie robią glupie wpisy co by bylo i takie tam.. a ja dostaje scisku... jest to namacalnie fizyczny lęk, odruchowo chowam po domu kostki mydła na wypadek gdyby..( nie smiej sie, juz przewertowalam strony jak sie zabezpieczyc na wypadek ..) i po prostu kazda sekunda nawet ta męcząca nabiera zupelnie innego wymiaru... wlasnie siedze drugi dzien z gilem wlasnym, ledwo na oczy widze, mam dwie w domu ( tak jak ty 5 lat i 3 miesiece) i wlasnie wizja ,ze moglabym starcic to wszystko daje mi takiego pozytywnego kopa. i chce te gile, i to miałczenie mamo to mamo siamto... bo co by bylo gdybym tego nie miałą?

      Usuń
  4. Ach! No to jutro nowa energia w Ciebie wstąpi :)
    Rozumiem doskonale wszystkie bole z uwiezienia w domu. Ja 'siedze' w domu juz prawie 6 lat. Jak chlopaki choruja to po 3 tygodnie siedzimy i dudnimy w domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię chorowania! Wpadam w identyczny nastrój! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam sposób w jakim piszesz !!!

    od jutra chyba stwierdzenie "nie lubię poniedziałków" nie będzie Ciebie dotyczyło !!

    <3 Ola

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam i czytam i mam wrażenie ze czytam o sobie :-) ale mnie też dziś przed skokiem z balkonu powstrzymały nie ogolone nogi ;-) twój styl pisania boski jest.

    OdpowiedzUsuń
  8. te wieczorne wyrzuty sumienia gdy głaszcze ich główki jak śpią...
    ja tak mam po wyczerpującym weekendzie..a co dopiero po chorobie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Sorry ale ja o tapicerka kulki maka ?? Bo juz durna jestem dziś. .

    OdpowiedzUsuń
  10. Pomyśl , że inni mają gorzej ;) . Bo albo marzą o dzieciach , albo mają je tak chore , że spędzają mnóstwo czasu w szpitalnych czterech ścianach . Zdrowia życzę i pozytywnego myślenia nawet w takich chwilach jak przejściowa choroba dzieci . Dziękować , że są tylko przejściowe ;)

    OdpowiedzUsuń