wtorek, 8 lipca 2014

szczyt orzeźwienia


Na te kilkadziesiąt dni czekamy pozostałe kilkaset w roku. Gdy przeklinamy szarugi i pluchy, myślimy jak dobrze by było, gdyby było lato.

Ach, jakże chciałoby się teraz wygrzewać w lipcowym słońcu! - myślimy w lutową odwilż. Gdy już minie te dziesięć miesięcy deszczy i śniegów, mrozów i chłodów, pluch, mżawek i arktycznych frontów i wreszcie nadejdzie ono - lipcowe słońce, to lasuje nam mózg. Że za duszno, że tyłek się klei do fotela, że makijaż spływa, że dawno nie padało i sucho w ogrodzie. Fakt, deficyt tlenu może doprowadzić do skrajności, ale jak można nie pamiętać przeszywających listopadowych wiatrów i nie wywyższać upału nad wszystkie inne aury? Ja wywyższam, totalnie. Jako miłośniczka lata oddana i czuła, biorę je z całym pakietem: z beztlenowymi upałami, z burzami, spiekotą i skwarem. Owszem, nie lubię być wtedy w nagrzanej kolejce, w samochodzie bez klimatyzacji, ani w autobusie z całą zgrają spoconych. Preferuję przyjemny półcień, bliskość zbiorników wodnych albo przynajmniej dużą szklankę zimnej cieczy. Mimo regularnego nawadniania, aktualnie trochę mi ciężko, puchnę i jest mi słabo. Ochładzam się - mrożę kawy i herbaty, owoce i mikstury wszelakie. Robię lodowe lizaki, wcinamy je bez wyrzutów, nawadniając się przy tym i chłodząc.






Są szczytem orzeźwienia, wie to każdy, kto próbował w upale zimnego arbuza. Popsicles, czyli lodowe lizaki, to po prostu mrożone owoce, bez żadnych dodatków. Nie udają lodów, nie muszą być kremowe, bo zmrożone musy zlizuje się z patyka, nie ma więc potrzeby, by dawały się nakładać łyżką. Mojego arbuza podkręciłam miętą, to cudowny zestaw ratunkowy na upały.

Arbuzowe lizaki lodowe
(6 szt. z tych foremek)

Składniki:
0,5 miąższu arbuza
dwie gałązki mięty (kilkanaście listków)

Przygotowanie:
  • arbuza pokroić na kawałki, wyjąć pestki, dodać listki mięty
  • zmiksować to razem blenderem na papkę
  • przełożyć do foremek, zamrozić

13 komentarzy:

  1. nigdy nie narzekam na upały :) a arbuza uwielbiam .. jeszcze jako słatke z feta i mietą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko! Też lubię lato i tak jak Ty wolę, gdy jestem gdzieś w cieniu z ekwipunkiem chłodzącym.
    A co do puchnięcia, miałam to w zeszłe lato i łączę się z Tobą w bólu. Polecam moczenie stóp w zimnej wodzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pomysł rewelacyjny, tego mi potrzeba

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas dziś z rana też był arbuz ale "na sucho", "sałatkowo" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. super! dziś wypróbuję :)
    ja mam takie pojemniki z Ikei.
    alexanderkowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja akurat upały uwielbiam i ładuje baterie na 10 kolejnych miesięcy pluch i szarug. I lecę po arbuza robić lody dla ochłody :)
    Pozdrawiam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. polak to potrafi marudzić nic mnie nie dziwi ;-) u nas nadal prym wiedzie arbuz z fetą:-) buźka

    OdpowiedzUsuń
  8. śliczne foty, już mi chłodniej...

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja polecam do kompletu na taki dzień domowe gazpacho! Pomidory malinowe zmiksowane z papryką, zieloną pietruszką i czosnkiem. Do tego mięta! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam te zdjęcia! Nadawałyby się nawet na plakat na ścianę :D
    A arbuza lubię najbardziej klasycznego: w plastrach, wygryzanego ze skórki; najlepiej, gdy można pluć pestkami i gdy sok cieknie po brodzie! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam upały. Tak naprawdę żyję prawdziwie tylko w lecie. Z gołymi nogami, na tarasie, wcinając świeże warzywa - mniam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam lato i upaly i chcociaz rodze za 3 tygodnie 3 dziecko to nie zamienilabym tej pogody na zadna inna

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nikomu nie dogodzisz ;P zawsze coś.
    Co do lodów arbuzowych-to każdą ilość arbuza wciągnę :) w formie lodów-tym bardziej w takie upalne dni :D

    OdpowiedzUsuń