środa, 14 maja 2014

the asparagus project


 

W maju blog ten powinien nosić nazwę "The Asparagus Project". Zostało mi jeszcze do spróbowania risotto i wtedy może się uspokoję. Nazwijcie to kaprysem ciężarnej baby i znieście, proszę, jeszcze przez chwilę ten mój szparagowy odpał.
Chyba nigdy jeszcze nie byłam tak monotematyczna, to sobie raz będę, słodyczy unikam, rzadko piekę, a potrzebę mam dzielić się tym, co aktualnie uważam za pyszne. Teraz pewnie polecą spekulacje na temat domniemanej płci potomka, bo faktycznie głównie wytrawne chodzi mi po głowie. Z wielkim smakiem zeżarłam ostatnio gar młodej kapusty z koperkiem, przysmakiem wielkim są dla mnie też ziemniaki. Zwykła, prymitywna sałatka ziemniaczana z octem, oliwą, cebulą i pieprzem zawróciła mi w głowie nietęgo. Kasza, buraki, twaróg z rzodkiewką - to dobre jazdy, nawet jeśli wskazują, że będę mieć syna (nie mam nic do synów, ale nie znam się na nich, zasadniczo preferuję córki). Słonej ochoty jest też strona mroczna. 

Kto był w ciąży, już pewnie się domyśla, może pamięta ten dziki ślinotok, jakiego wiele z nas doświadcza, przechodząc koło fast-foodów. Watowate buły z podrabianym mięsem, panierowane kurczaki i arcysłone frytki mogły dla mnie wcześniej nie istnieć, jadałam je sporadycznie, zazwyczaj nietrzeźwa. Teraz mówią do mnie głośniej niż kiedykolwiek i to jest podłe, bo wyrzuty sumienia po spożyciu makkanapki są gigantyczne. To niesprawiedliwe i przykre, że ciężarne muszą robić to w ukryciu, żeby uniknąć karcących spojrzeń współgrzeszników. Ci bowiem szkodzą tylko sobie, ty, kobieto w ciąży, nie masz prawa do grzechu, bo ty masz dziecko w sobie. A dziecko, jak wiadomo, to wspólna własność, o kobietę w ciąży dbają i troszczą się wszyscy (o ile nie wymaga to ustąpienia miejsca w kolejce). Może sobie człowiek zdrowo się odżywiać, gotować te kasze, szamać te buraki, a i tak szlag wszystko trafi na widok szyldu ze staruszkiem w fartuszku, wieszczącym rychły smak smażonych kur. 

Żałuję i wstydzę się, dlatego jak o większości rzeczy, których żałuję i których się wstydzę, napiszę o tym, bo wiem, że nie ja jedna tak czuję. Bo wiem, że czasem potrzebujemy rozgrzeszenia. Bo kobiety konspiracyjnym szeptem przyznają się czasem sobie nawzajem, że zjadły paczkę czipsów i ukryły opakowanie przed mężem, albo że mijają kebaby w drodze z pracy do domu i zazwyczaj przegrywają walkę z własną słabością. Wiedząc, że to może mi się znowu przytrafić, witaminy jem na zapas, w domu prowadzę się idealnie i jem mega zdrowo. Właśnie idę po jabłuszko, a potem upiekę buraczki. 




Krem z białych szparagów

Składniki:

1 pęczek szparagów
3 średnie ziemniaki
1 cebula
1 litr wody lub bulionu warzywnego
łyżka masła
sól, pieprz

do podania: grzanki, drobno starty parmezan, pietruszka

Przygotowanie:

  • szparagi i ziemniaki umyć, obrać, pokroić
  • cebulę pokroić, zrumienić w garnku na łyżce masła
  • dodać szparagi i ziemniaki, sól i pieprz, dusić z cebulą na maśle przez kilka minut, mieszając
  • zalać wodą, zmniejszyć gaz, przykryć garnek i gotować ok. 20 minut, aż warzywa zmiękną
  • zupę zmiksować (można przedtem wyjąć główki szparagów do dekoracji)
  • podaję ją z grzankami z białego pieczywa (prażę pokrojone bułki na suchej patelni, pod koniec daję płatek masła i intensywnie mieszam), odrobiną startego sera i drobniutko posiekaną pietruszką
  • biorę dokładkę :)

11 komentarzy:

  1. Serdeczne gratulacje! A z tymi smakami to nie ma reguły. W pierwszej ciąży jadłam lody ,a maka musiałam omijać kilometrowym łukiem, bo śmierdział przeokropnie. W drugiej ciąży wcinałam ogórki kiszone i ryż z cynamonem- obydwie ciąże zakończone cudownymi kudłatymi córkami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam dodać, że przy drugiej ciąży wysłałam kilka razy męża w nocy bo bigkanapę do mc ;)

      Usuń
    2. ooo, czyli jest nadzieja na drugą dziewczynę!!! :)

      Usuń
  2. ;-)...ja mam ślinotok na widok tych zdjęć, które zamieszczasz ;-)... nie czuję przesytu...niedosyt za to dosyć spory...proszę o więcej, bo dla mnie szparagi to niekwestionowany numer 1 ;-). Serdecznie pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. haha rozgrzeszam ciez fast foodów.. też zdazało mi sie w ciązy grzeszyc.. a moja przyjaciółka po tym jak odeszły jej wody i wiezliśmy ja z jej męzem do szpitala , kazala zajechac pod MC bo musi sie porzadnie najesc przed porodem a w szpitalu nic jej nie dadzą ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, jak ja bardzo Cię rozumiem! Jestem na podobnym etapie ciąży jak Ty - z tą różnicą, że to moja pierwsza przygoda w dwupaku :) I rozterki mam ogromne! Bo oczywiście jestem osoba uświadomioną: wiem, że powinnam odżywiać się zdrowo itd., ale co poradzę, że akurat wszystko inne mnie ciągnie: chipsy, frytki, kuksu, wszystko co słone i pikantne... I najgłupsza sytuacja następuje wtedy, gdy mąż zapyta: a gdzie ta paczka chipsów, które kupiłem tydzień temu? :) Rzecz jasna, już ich nie ma :) No nie poradzę. Staram się ograniczać: jak mnie najdzie ochota na coś, to latam po jabłuszka, kiwi - ale to nigdy nie jest w stanie zaspokoić ochoty na to, co niezdrowe. Ehh, jeszcze tylko trochę... A potem jeszcze drugie trochę... i pewnie wtedy, gdy już będę mogła jeść wszystko, przejdzie mi na to ochota :) Pozdrawiam Cię i dobrego samopoczucia Ci życzę - zarówno fizycznego, jak i psychicznego :) Marta

    OdpowiedzUsuń
  5. wszystko w granicach zdrowego rozsądku, a zostanie Ci to wybaczone przez lud. ...a i maleństwo troszkę się uodporni na śmieciowe jedzenie dzisiejszych czasów, co by się potem nie okazało, że jest alergikiem na wszystko, co nie jest bio. ;)
    jeśli chodzi o zachcianki wróżące płeć, to mit przez duże M. (podobnie jak kształt brzuszka czy zgaga na włoski, heh) Mam za sobą dwie ciąże i zachcianki na to czy siamto miewałam tak samo jak i przed nimi. Tylko jakoś tak bardziej bezkarnie, można wtedy wysyłać chłopa do sklepu po nocy, wzbudzając w nim pierwsze poczucie obowiązku w stosunku do potomka. :) mnie się to nie zdarzało, ale wiem, że to powszechne sztuczki brzuchatek :)
    Dużo zdrówka dla Was! Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, z tymi zachciankami to nie jesteś sama. Ja też jestem teraz w ciąży i mimo że w domu stoi gar rosołu, non stop chodzi za mną Subway (i tak może być gorzej).

    OdpowiedzUsuń
  7. Co przepis to bardziej zachęcający, na zdjęciach wygląda obłędnie. Chyba w końcu dzisiaj kupię szparagi, mam nadzieję, że małej nie zaszkodzą, jak wczorajsza pieczarkowa :(. A w ciąży jadłam wszystko poza surowym mięsem i jajkami, no i alkohol-wiadomo. Za to teraz dieta eliminacyjna, czyli koszmar matki karmiącej, choć powoli rozszerzam. Katorga jakich mało, ostatnio rozpłakałam się na widok batoników zbożowych, bo albo z czekoladą albo z truskawkami lub orzechami, a to silne alergeny. Oczywiście nie wszyscy uważają, że ta dieta ma sens, więc codziennie biję się z myślami.
    A jeśli chodzi o płeć to lekarz nie przewidywał nic na usg genetycznym? U mnie w 13 tygodniu wyszła dziewczynka na 80%, w 22 już na 100%, a mój ginekolog sprzedał mi tę rewelację dopiero w 30 tygodniu i nie był jeszcze pewien :D.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zupa właśnie stygnie i czeka na miksowanie, będzie na kolację :-) Na obiad też były szparagi - z makaronem i szynką parmeńską. Na śniadanie w sobotę już planuję grzanki z jajkami w koszulkach i ze szparagami. A, też jestem w ciąży ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja mam dwie córki i syna i idealnie sprawdziły mi się stereotypy jeśli chodzi o preferowane smaki w ciąży :)
    a fast food ma coś w sobie- czasem ;)

    OdpowiedzUsuń